Perspektywa Wiktorii
-Lucy? - zapytał George, choć nie było to wyraźne.
-Nie idzie tutaj tylko do Pani Pomfrey - stwierdziła Ada. W końcu otworzyłam oczy i prawie oślepłam do reszty.
-Hejka - powiedział Fred.
-Proszę Pani! Wiktoria się obudziła! - krzyknął Lee, trochę za głośno. Chciałam się lekko podnieść, ale starszy z bliźniaków trzymał moją dłoń i mi to uniemożliwił, mówiąc, żebym się nie przemęczała i nie denerwowała pielęgniarki. Ale jakoś tak nieswojo się czułam leżąc, więc wyjęłam dłoń z jego uścisku i usiadłam. Wcale mi się w głowie nie zakręciło.
-Dziecko drogie, nie podnoś się, nie możesz się przemęczać - oh sorka. Pielęgniarka położyła na stoliczku strzykawkę i zaczęła mieszać coś w kubku. Rozejrzałam się i jedyne co przykuło moją uwagę to Lucy analizująca mnie i ludzi wokół mnie. Szmata. Kiedy zauważyła, że na nią patrzę uniosła brew i odwróciła głowę.
-Co się właściwie stało?
-Wypij to - kobieta podała mi ten kubek, na początku ignorując moje pytanie.
-Pamiętasz jak wracaliśmy z tej polany? George rzucił w nas śnieżkami, później jeszcze raz i... Odleciałaś - odpowiedział Lee, drapiąc się po karku.
-A bardziej szczegółowo?
-Wytworzyliśmy pioruny w pokoju, ale w nas nie uderzyły, ponieważ otoczyła nas ta niebieska... ścianka, co nie? Tak było tym razem. Pierwszy raz była nas tylko dwójka, a gdy Lee się tym zafascynował i stanął obok nas, cóż, zemdlałaś zaraz po uderzeniu drugiej śnieżki - Pani Pomfrey wbiła mi igłę w ramię z jakimś przezroczystym płynem, a zaraz po tym drzwi Skrzydła Szpitalnego otworzyły się i stukot obcasów oraz oksfordów zwrócił uwagę wszystkich. Mama i tata, czyli było ze mną źle, pewnie umierałam czy coś tego typu.
-Dzień dobry - powiedzieli moi przyjaciele chórem.
-Cześć - powiedział mój tata uśmiechając się serdecznie, a mama mruknęła ciche "Dzień dobry" z tą samą miną co zawsze. - Co tam słychać u was? - zapytał, patrząc na chłopaków i Adę.
-Dobrze, choć byłoby lepiej gdybyśmy wszyscy nie musieli tutaj siedzieć - tylko nie zaczynajcie rozmowy jakbyście byli starymi kumplami, Fred błagam nie.
-Skoro tak nam pisano... Nie zmienimy woli sił wyższych - ten uśmiech podniósł mnie na duchu, szkoda tylko, że tak rzadko go widywałam. Pomijając moją mamę, która siedziała tam jak na skazaniu, atmosfera zrobiła się luźniejsza. Po chwili pielęgniarka wzięła moich rodziców na obwieszczenie mojego stanu, a do środka wpadła Caroline z Zacharym, którzy przechodząc obok nadal stojącej tam Lucy trącili ją ramionami ze spokojną miną. Sassy queen and king.
-Zebranie jakbyśmy na moim pogrzebie byli - stwierdziłam, a Lee zaśmiał się pod nosem.
>>>
-Najbardziej przypałowa akcja w waszym dormitorium? - to miłe, że wszyscy postanowili zostać. Zaczęliśmy grać w pytania, gdy Lee w końcu wylosował Caroline.
-Emm - spojrzała na nas, uśmiechając się. - Jak się robią gorące dni to Wika chodzi bez koszulki, w samym staniku i raz jakaś laska pomyliła pokoje, a ona akurat szła do łazienki - brunetka zaczęła się śmiać, a ja przypomniałam sobie ten dzień.
-To wcale nie było przypałowe, to tylko stanik.
-Fred może odwiedzimy raz dziewczyny w jakiś ciepły dzień? - zaśmiał się George.
CZYTASZ
Bo warto /(Fred Weasley)/
Teen FictionTo solowa piosenka i jest jedynie dla odważnych. ☆☆☆ Każdy popełnia błędy, tym bardziej dojrzewający nastolatkowie, którzy próbują zrozumieć oraz udowodnić samym sobie, że cokolwiek ma sens. Choćby i nie chcieli, te błędy wpływają na ich życie oraz...