Rozdział 6

2.2K 144 95
                                    

Perspektywa Wiktorii

-Nie śpij - szepnęła do mnie Caroline, więc otworzyłam oczy i mozolnie rozejrzałam się po sali. Bliźniacy i Ada spali na ławkach, a McGonagall coś tłumaczyła jakiejś Puchonce. Oparłam się o oparcie krzesła i zaczęłam jeździć paznokciem po ławce. - Co wyście tam wczoraj robili? - spytała, stukając piórem o książkę. Już miałam zacząć mówić, ale po sali rozległ się głos profesorki.

-Pamiętajcie o wypracowaniu na czwartek, jedna rolka pergaminu wystarczy. Do widzenia - usiadła za biurkiem, lustrując nas wszystkim wzrokiem. Ospale wstałam, spakowałam się i wyszłam z klasy w towarzystwie Diggory.

-To powiesz mi w końcu? Jest trzynasta, a ty jesteś pół żywa. Zresztą to nie tylko ty - dziewczyna odwróciła się w poszukiwaniu trójki naszych przyjaciół.

-Po prostu zasiedzieliśmy się, graliśmy, rozmawialiśmy i jakoś tak wyszło.

-Do której siedzieliście?

-Do szóstej? No, coś koło tego.

-To tłumaczy dlaczego, gdy się obudziłam to wy byłyście już na nogach. No cóż, ale następnym razem mnie też bierzecie, jak umieramy to wszyscy - zaśmiała się krótko. - Nie idziesz na obiad?

-Nie jestem głodna... idę się wyspać - ziewnęłam w połowie zdania.

-Ja też idę - uznał Fred, który wziął się znikąd. - Wyśpimy się razem, po co marnować łóżka? - uśmiechnął się łobuzersko, a ja przewróciłam oczami. - Dobranoc - rzucił do nich, po czym objął mnie ramieniem. Gdy byliśmy kilka metrów dalej, Ada krzyknęła:

-Nie chcę zostać ciocią w tak młodym wieku!

-Nic nie obiecuję! - odkrzyknął jej chłopak, nie odwracając się, a ja walnęłam go w tył głowy.

-Idiota - prychnęłam i pokręciłam głową, zdejmując z siebie jego ramię.

Kto go wychował?

>>>

-George powiedział, byśmy przyszły do ich dormitorium coś obgadać, idziemy? - powiedziała Ada, patrząc na zegarek.

-Ja nie mogę, jestem umówiona z Oliverem - odparła Caroline, rozczesując włosy i chodząc po pokoju.

-Spytałabym się czy to randka, ale jak na razie to jesteś jego młodszą siostrą, wiesz? Z jego podejściem do ciebie będziesz chrzestną jego dzieci - stwierdziłam, zatrzymując na niej wzrok i wstałam z łóżka.

-Nieprawda, robię odpowiednie kroki. Zobaczysz, za kilka miesięcy będziemy parą - odpowiedziała pewnie, na co się zaśmiałam. Wyszła po chwili z pokoju, a Ada spadła z łóżka z niewiadomych przyczyn.

-To było zaplanowane! - zawołała z podłogi, podnosząc rękę na znak, że żyje.

-Tak, jasne. Za chwilę wychodzimy, ruszaj się - poprawiłam włosy i
otworzyłam okno, po czym na chwilę usiadłam na łóżku. Nie zdawała jednak wrażenia, jakby miała się podnieść w przeciągu najbliższych minut i się bez słowa podniosłam. Ada doszła do mnie dopiero przed ich drzwiami dormitorium. - Boję się tam wejść, wchodzisz pierwsza jak coś - uznałam szybko, a ona powiedziała ciche "Co ja?". Zapukałam i bez chwili czekania drzwi otworzył nam Lee, który tylko minął nas, witając się niewyraźnie. - Jesteśmy!

-Oo, jednak przyszłyście. Dobra, a więc jest propozycja, a w sumie to dwie - zaczął Fred. - Albo robimy to, co wczoraj, albo coś... ciekawszego - przytaknęłam z Adą na drugą propozycję, siadając na łóżkach chłopaków. - To tak sobie myśleliśmy z George'em, że na początek coś łagodnego.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz