Rozdział 22

1.6K 99 45
                                    

Perspektywa Caroline

-Wiesz, tak w sumie to ty wcale nie jesteś taki zły.

-Serio?

-Tak. Dopóki nie wyzwala się w tobie ta arystokratyczna i bezuczuciowa strona charakteru to naprawdę jesteś ekstra.

-To jest najlepszy komplement jaki usłyszałem w swoim życiu - platynowłosy podparł się na łokciach i spojrzał na mnie z uśmiechem. - Skoro już się komplementujemy. Zawsze myślałem, że ci cali Puchoni są takimi potulnymi barankami i strasznymi ciapami, a nagle pojawiasz się ty i zmieniasz mój światopogląd.

-Przecież nie jestem Puchonką - zaśmiałam się krótko.

-Ale pasowałabyś tam.

-Aha.

-Ale to wrednie zabrzmiało - stwierdził Ślizgon.

-Chciałam się w ciebie wpasować - rzekłam i rozejrzałam się po Błoniach.

-Ej! Próbuję być dzisiaj miły, a ty mi tu wytykasz złe strony - dźgnął mnie w brzuch.

-Twoją złą stroną jest trzeci ząb na lewo. A raczej jego brak - wskazałam palcem w dane miejsce.

-Możesz przestać mi to wypominać? Mam 11 lat to normalne! - powiedział oburzony.

-Malfoy to nie jest normalne. Ja w twoim wieku miałam wszystkie zęby - prychnął krótko. - Dobra, ja idę. Na razie - rzuciłam, będąc już kilka metrów od niego. Dotarłam do mojego dormitorium i położyłam się na łóżku.

-Ja ci mam przypominać, że masz chłopaka? - znikąd pojawiła się Wiktoria.

-Co? - zrobiłam niezbyt inteligentną minę.

-Co co? Co to za leżenie na Błoniach z tym plemnikiem? Jeszcze przy naszym drzewie?

-Oj daj spokój. Jest nawet fajny, musicie go lepiej poznać. Może jutro? Albo w środę? Mamy mniej lekcji wtedy - wstałam i zaczęłam chodzić po pokoju.

-Jeszcze tydzień temu mówiłaś o nim co innego. I nie kusi mnie, żeby go jeszcze bardziej poznać, starczy mi to, że kiedyś rozwalił mi zabawkowe skrzypce - powiedziała, unosząc prawą brew.

-Znasz go? - spytałam zdziwiona.

-Taa, niestety. No wiesz, mój tata pracuje w Ministerstwie i co jakiś czas musi zaprosić kogoś na kawę. Musi mieć każdego w garści, a oni wszyscy naiwnie się zgadzają na przyjście. Oczywiście z małżonkiem i dziećmi, co tylko niszczy mi psychikę i pokój.

-Ale masz przewalone - zaśmiałam się krótko. Chyba nie powinnam.

-Proszę cię, znam każde dziecko jakiegoś pieprzonego arystokraty, każde z nich rośnie na irytujące i zimne stworzenie ludzkie. Choć trudno nazwać to człowiekiem - stwierdziła. - Dlaczego mówię tak szybko?

-Jak na razie wszyscy cię rozumiemy, więc możesz tak mówić. Co dzisiaj robimy? - spojrzałam za okno.

-Nie wiem. Niby bezchmurne niebo jest, ale jednak zimno - podeszła do mnie i również wyjrzała na krajobraz. - Coś czuję, że będzie padać.

-Przecież ani jednej chmurki nie ma.

-No tak, ale głowa mnie boli, a ja zawsze mam rację - powiedziała z powagą. Zaśmiałam się krótko i spojrzałam w stronę drzwi.

-Nuudzi mi się - rzekła Ada, wchodząc do pokoju. Podeszła do Roger i uwiesiła się na niej. - Co roobimyyy? - blondynka wzruszyła ramionami.

-Może pogramy w coś z chłopakami? Albo jakieś psikusy? - spytałam, głowiąc się nad jeszcze innymi rzeczami.

-No właśnie poszli coś tam zrobić, a George powiedział, że to niebezpieczne i nie mogę iść - brunetka prychnęła krótko.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz