Rozdział 31

1.4K 97 116
                                    

Perspektywa Wiktorii

Obudziłam się rano, bo było mi zimno. Kołdra spadła w nocy na podłogę. Ada otworzyła okno, a że był wiatr to wywiało mi bluzkę. Ale co tam.

Lekcje były nie do wytrzymania i nie wiem czy to przez fakt, że mieliśmy jakiś rodzinny dzień ze Ślizgonami, czy przez to, że Zachary siedział w zasięgu mojego wzroku, a jego koledzy wysyłali mi karteczki, które czytał Fred i odpisywał im. Po lekcjach obiad, na którym pokłóciłam się z Lucy o to, że ciągle coś ukrywa. Super się zaczynał ten tydzień.

>>>

-Mówiłem Ci już, jak bardzo wspaniałą przyjaciółką jesteś i że nie zamieniłbym cię na nikogo innego?

-George, do rzeczy, co zrobiłeś? - spytałam, patrząc na niego znad okularów.

-Zbiłem twoje perfumy - westchnęłam ciężko. - Powtarzam ci od zawsze, że nie masz mi dawać swojej torby to teraz masz.

-Myślałam, że chociaż przeniesienie kawałku materiału z dormitorium do biblioteki nie sprawi Ci trudności - przewróciłam oczami.

-Przepraszam. A teraz chciałbym z tobą porozmawiać - usiadł na krześle obok mnie. - Dlaczego nic nie zrobisz? Z Fredem i w ogóle.

-O co ci chodzi? - zmarszczyłam brwi i odłożyłam książkę.

-No przecież go kochasz, a on non stop pokazuje, że jest zakochany w kimś innym - odwrócił się, by spojrzeć na wchodzącą dziewczynę.

-Skąd wiesz, że go kocham?

-Jesteś moją przyjaciółką, a poza tym widzę jak na niego patrzysz, jak zmienia ci humory...

-Ciszej - zganiłam go. Zdjęłam okulary i przetarłam twarz. - A co miałabym niby zrobić?

-Zawalczyć o niego, postarać się - złożył moje okulary i odłożył z powrotem na stół.

-Po co starać się o coś, co już dawno straciło sens?

-Dawno straciło sens? O czym ty mówisz? On dzięki tobie się uśmiecha, nie możesz tak tego zostawić.

-Dzięki Angelinie też się uśmiecha, nie mam zamiaru psuć mu życia jakąś dziecięcą "miłością" - spojrzałam w oczy rudzielcowi.

-Czy ta twoja dziecięca miłość przypadkiem nadal nie trwa? Od chyba trzech lat?

-Może i tak, ale co to ma za sens?

-Nie możesz tak się poddać, nie możesz dać mu... Odejść...

-Daję mu odejść, bo jego uczucia są ważne, ważniejsze. Nie chodzi o to, żeby być z kimś na siłę tylko o to, żeby dać mu być szczęśliwym. Nikogo do siebie zmuszać nie będę.

-Ale on nie będzie z nią szczęśliwy.

-George, trwanie przy nim było trudne od zawsze, nie sądzisz, że łatwiejsze byłoby danie mu trochę wolności? Jemu jak i mi?

-Bycie przy nim może i takie jest, ale rozstanie będzie jeszcze gorsze.

-Odpuszczam, okej? Kocham go, dlatego chcę, żeby był szczęśliwy.

-Ale jeśli się kogoś kocha to nie powinno się odpuszczać.

-George, stop. Posłuchaj. Nie mam zamiaru konkurować z tym czymś, co nazywają Angeliną. Jeśli on tak zdecydował to niech tak będzie, nikomu nic do tego, nawet tobie. Jego życie, jego wybory. To po prostu nie ma sensu. Nawet jeśli bym coś zrobiła... Zbyt dużo łez już na niego wylałam.

Bo warto /(Fred Weasley)/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz