R 1. III

1.4K 159 23
                                    

Dwa tygodnie minęły błyskawicznie, a nasz dom był już prawie gotowy. Podejrzewałem, że najpóźniej jutro skończą się z nim męczyć. Trochę głupi było mi się przyznać, ale brakowało mi niektórych dziur, szczególnie tej w dachu w naszym pokoju. Przyzwyczaiłem się do niej i do tego, jak czasami budziły mnie promienie słońca, które przez nią wpadały. No ale w gruncie rzeczy, na tym właśnie polegała naprawa domu. Jedynym minusem tych napraw był wszechobecny brud. Wszędzie było pełno kurzu, jakiś wiór oraz zniszczonych gwoździ. Korzystając z okazji, że reszta jeszcze sobie smacznie spała, postanowiłem szybko ogarnąć niektóre pomieszczenia. Głównie kuchnie, by nic niewskazanego nie walało mi się w garnkach. To i tak był cud, że się nie obudzili. Ryland nawet kiedy był wymęczony starał siew stawać wcześniej bądź równo ze mną, podobnie Ran, chociaż on nie robił tego na siłę. 

Kiedy sprawdziłem wszystkie garnki, i ogarnąłem kuchnie.. oczywiście nie do tego stopnia w którym byłbym zadowolony, tylko w takim jakim jeszcze mogłem znieść, zabrałem się za robienie śniadania. Miałem jeszcze kilka składników które powinienem zużyć. Zapach jedzenia zbudził Gburka. Z zamkniętymi oczami wyszedł z pokoju. Co chwila ziewał i podciągał spodnie, które były dla niego zbyt luźne i zsuwały mu się z tyłka. Usiadł przy stole. Starał się z całych sił nie rąbnąć o niego głową. Po krótkiej chwili dołączył do nas jego wuj, który był w zdecydowanie lepszym stanie niż on. Chociaż nosił robocze ubrania i tak wyglądał na swój sposób elegancko. Widać też było po nim, że przywitał się już z brzytwą. Usiadł obok Rylanda i szturchnął go, by zabrał ręce ze stołu. 

Po kilku minutach dostali swoje śniadanie. Jajecznice z kawałkami mięsa, cebulą i odrobiną zieleniny. Zieleninę musiałem im wcisnąć, bo już przestawała dobrze wyglądać. Mogłem również spróbować wcisnąć ją wilkom, ale one raczej tego ode mnie by nie przyjęły. Albo pomyślałyby, że już ich nie lubię. Normalnie dorzuciłbym im jeszcze kilka kromek chleba, ale nie miałem składników by go upiec. Dostali jeszcze gorący kubek z herbatą, którą miałem dzięki Ali. Na pożegnanie wcisnęła mi kilka słoików. Zapewne wystarczą mi na kilka lat. 

Dołączyłem się do nich, a raczej jedynie do Rana, gdyż Ryland już zjadł całą swoją porcje. Je jakbym miał mu jedzenie sprzed pyska zabrać i dać wilkom. Je.. to było zbyt kulturalne określenie na to zjawisko.. to było pożeranie.. pochłanianie. Nie wiem dlaczego po takim czasie mnie to w ogóle dziwi, Ran nie wydawał się zaskoczony. Jak zwykle, nie zamierzał odejść od stołu dopóki wszyscy nie skończą. Mogłem się trochę nad nim poznęcać, jeść naprawdę długo i udać na sam koniec, że straciłem apetyt. Chociaż, nie miałem powodu by tak go męczyć. Ostatnio zachowywał się wzorowo, co było ździebko podejrzane. Jak zacznie jeszcze składać ubrania bez mojego narzekania to może oznaczać naprawdę coś poważnego. Skończyłem swój posiłek w tym samym czasie co Ran. To był sygnał dla Gburka do odejścia. Wstał, podziękował za posiłek po czym ruszył do naszego pokoju by się przebrać. Zebrałem talerze i podszedłem do jednej miski z wodą. 

Opłukałem pierwszy talerz po czym włożyłem go do drugiej miski. Ta cisza trochę mnie denerwowała, więc postanowiłem zacząć rozmowę.  

-Co dzisiaj planujecie robić? -Włożyłem drugi talerz do wody i zacząłem go czyścić. Spojrzałem kątem oka na Rana. Trzymał swój kubek w obu dłoniach i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Może powinienem milczeć i dać mu dumać w spokoju. Możliwe, że tęskni za Laettą i Ali, długo w końcu ich nie widział. 

-Kończymy dach. -Odpowiedział po dłuższej chwili. -Może jeszcze zabierzemy się za kurnik. 

-Kurnik? -Musiałem się odwrócić, Ran jedynie skinął głową na potwierdzenie, że dobrze usłyszałem. -Nie możecie później po prostu odpocząć? Nawet nie wiem czy uda nam się szybko zdobyć jakąś kurę.. nie mówiąc już o innych zwierzętach.

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz