Rozmowa z nieznajomymi wilkołakami przebyła o dziwo bez większych problemów. Te które powstały były spowodowane przez Castela oraz jego zwolenników. Malcolm nie dał się jednak sprowokować, pilnował swoich chłopców by i oni byli spokojni. Choć raz było blisko, kiedy to jeden z nich, Simon, ten który tak dziwnie spoglądał na Tava, dowiedział się kto tak obił jego przyjaciela. Gdyby nie szybka reakcja Malcolma pewnie doszłoby do rękoczynów. Musi ich łączyć jakaś ważna relacja, możliwe że znają się już szmat czasu i naprawdę się ze sobą zżyli. Może byli jak ja i Ali? Jakby ktoś zrobił krzywdę mojej kuzynce nie wiem, czy dałbym radę się powstrzymać.
Spróbuje się tego dowiedzieć przy naszej następnej rozmowie. Na dziś miałem dosyć, a wiedziałem że czeka mnie jeszcze wiele długich rozmów, które będę musiał powtórzyć mojemu Alfie kiedy w końcu wróci do stada.
Wszedłem do domu niechcący budząc przy tym Aarona. Zawsze na mnie czeka, ale nie zawsze wytrzymuje i zasypia na fotelu. Z jednej strony cieszyłem się jak mnie witał, z drugiej wolałbym by się nie zmuszał do tego.
-W końcu wróciłeś... -ziewnął głośno. Przetarł oczy i spróbował wstać z fotela. -...podać ci coś do jedzenia?
-Słońce połóż się spać.
-Nie jestem śpiący... -mruknął sennym głosem.
-A ja głodny. -Spojrzał na mnie odrobine zirytowany. Kiedyś pożałuje tych słów, ale jeszcze nie teraz. Był zbyt zmęczony by czymś we mnie celnie rzucić. Podszedłem do niego i podałem mu dłoń. -Chodź musisz odpocząć.
-I kto to mówi... widziałeś się ostatnio w lustrze?
-Dlatego alfom są potrzebne omegi. Odwracacie uwagę od naszego szpetnego wyglądu. -Przekręcił oczami, ale widziałem jak kącik jego ust drgnął.
-Długo jeszcze będziesz się tak męczył?
-Dopóki Astaron nie wróci, potem będę cały twój. -Pocałowałem go w policzek, rozpromienił się nagle. No może nie będę wyłącznie jego, jako zastępca dalej będę miał swoje obowiązki, ale nie będą aż tak męczące i upierdliwe jak obecne. To Astaron będzie musiał się z takimi męczyć.
-Niech w końcu wraca bo... poważnie? -Spojrzał gniewnie w stronę drzwi. Ktoś energicznie pukał w nie jakby od tego zależało jego życie. Podeszliśmy do drzwi razem. Kiedy je otworzyliśmy pierwsze co pukający wilkołak zobaczył był zirytowany, niemal wściekły wyraz twarzy mojego przeznaczonego. -Tak?
-Jest problem...
-Jaki?
-Wrócił zwiadowca, ma wieści o Alfie. -Patrzyłem na niego odrobine zaintrygowany i zirytowany.
-Jakie?
-Złe. -Miałem ochotę zrobić mu krzywdę za takie odpowiedzi. Popatrzyłem na Aarona przepraszającym wzrokiem. Czy tego chciałem czy nie miałem swoje obowiązki. Ten spojrzał na mnie wyrozumiale.
Pobiegłem za wilkołakiem. Wiele alf i bet zebrało się przed domem Alfy i słuchało opowieści zwiadowcy którego wysłałem. Nigdzie nie mogłem znaleźć Thorina. Natomiast tym który najbardziej się angażował był Castel.
-Co takiego się stało? -Podszedłem bliżej zwiadowcy, ten wyprostował się. Wyglądał na zmęczonego, cały przepocony, oczy miał mocno przekrwione. Nim zdążył otworzyć usta wtrącił się Castel.
-Zabito nam Alfę, to się stało.
-Co?!
-Pewnie to ta grupa którą tak chętnie trzymasz na naszych ziemiach. Zaatakowali spotkanie po czym dyskretnie się wycofali, ale przez przypadek jeden z nich dał się złapać. Mieli jednak przygotowaną historyjkę na taką okazję, a ty jak dureń w nią uwierzyłeś.
CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasyKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...