Moje dwa urocze szczeniaki od jakiś kilku minut próbowały ubrać na swoje nóżki buty. Zdecydowanie łatwiej przychodzi im sztuka rozbierania niż ubierania. Wystarczy założyć im na stópki skarpety by po trzech sekundach znajdowały się bogowie wiedzą gdzie. Szykowali się do wyjścia ze swoim ojcem i jego przyjaciółmi... w sumie nie wiem dokąd dokładnie się wybierali. Słyszałem kilka wersji, ale jakoś nie byłem aż tak zainteresowany by dowiedzieć się, która była prawdziwa. Będą z ojcem więc będą na pewno bezpieczni gdziekolwiek by nie poszli.
Poczułem jak ręce mojego alfy pojawiły się na moim brzuchu. Objął mnie mocno, głowę położył na moim ramieniu a nos i usta przystawił do mojej szyi. Nie powiem, było to dosyć przyjemne zwłaszcza, że dawało mi to dużo ciepła. W ostatnich dniach nie było mi aż tak zimno, ale dalej chodziłem po domu z kocem.
-Dlaczego mam wrażenie, że coś zmajstrowałeś? -Powiedziałem spokojnym głosem, mając nadzieje, że chwyci przynętę, będzie czuł się złudnie bezpieczny i natychmiast się przyzna do swojego uczynku.
-Dlaczego podejrzewasz, że coś zmajstrowałem? -Wymruczał mi do ucha, jego uścisk odrobine zelżał, ale tylko odrobine.
-Bo mnie przytulasz tak znienacka.
-I to jest powód dla którego mnie podejrzewasz? To już alfa nie może przytulić swojego omegi? Omegi który przez ostatnie dni był zbulwersowany kiedy przechodziłem obok niego i go nie ogrzewałem swoim ciałem. -W sumie miał trochę racji... co było podejrzane, bo jakby robił to bezinteresownie to na pewno nie miałby przygotowanej wymówki.
-Zrobiłeś coś i nim ten dzień się skończy na pewno się dowiem co.
-Tu masz racje.
-Czyli coś zrobiłeś! -W odpowiedzi wyszczerzył się chamsko, pocałował mnie w szyje i wyprostował. -Mów co to może łagodniej cię potraktuje.
-O w to akurat wątpię.
-Znów dziury w ubraniach zrobiłeś?! -Prychnął rozbawiony. -W których?! I dlaczego nie możesz normalnie przyjść i powiedzieć...
-Nie podziurawiłem żadnych ubrań. -Powiedział spokojnie. -Jeszcze.
-To coś zrobił?
-Nic złego.
-Pf... na pewno z tego 'nic złego' będę zły.
-To raczej jest nieuniknione. -Sapnął cicho. Chciałem coś mu odpowiedzieć, by najlepiej się przyznał o co chodzi, ale nasze dzieciaki musiały się wtrącić. Byli niby gotowi do wyjścia... szkoda tylko, że obydwoje źle założyli buty.
-Weź im popraw te buty zanim wyjdziecie... i ostrzegam, że jeżeli mi nie powiesz co zmalowałeś, a dowiem się nim wrócicie to pójdziesz spać bez kolacji.
-Zaryzykuje. -Puścił mnie i ruszył do chłopców. W mgnieniu oka zmienił im buty, nałożył na nich cieplejsze ubrania, porządnie ich owinął. Trochę przypominali futrzane kulki. -To my wychodzimy. Chłopcy? -Mali odwrócili się i pomachali w moją stronę. Gdy tylko Gburek otworzył drzwi wybiegli, choć miałem wrażenie jakby się przetoczyli.
Podszedłem do okna, śnieg nie padał a okolica była cała biała, więc bez problemu można było dostrzec każdą osobę. Chłopcy biegli do swoich przyjaciół, a Ryland powoli kierował się do swoich. Fen mógł wpaść na jakiś dziwny... szalony pomysł, ale na szczęście był też tam Thorin. Nie znałem go zbyt dobrze, rzadko kiedy się odzywa, ale mam wrażenie że jest z tej grupy najrozsądniejszy. Jeśli Fenax wpadnie na jakiś głupi pomysł to pewnie wybije mu go z głowy.
Zostałem sam, do późnego wieczora jak nie dłużej. Miałem więc wystarczająco dużo czasu by znaleźć to, co mój denerwujący alfa zniszczył. To mogło być wszystko. Od podartych ubrań, zniszczonej torby, schowaniu brudnych ubrań... może zjadł chłopcom ciastka...

CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasyKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...