R 9. LXXIII

706 96 12
                                    

Aaron wyszedł z domu jakaś chwilę temu. Dobrze, że miał poczucie obowiązku by sprawdzić co się dzieje z jego przyjaciółmi. Zanim wróci minie sporo czasu, a ja będę miał okazję by dowiedzieć się wszystkiego co niezbędne od ledwo co poznanych osób.

Tav wydawał się osobą która chce mówić. Trzymał jakiś sekret którym chciał się podzielić. Nie robił tego bo to nie należało do niego. Nie on powinien być tym który zadecyduje czy sekret ujrzy światło dzienne. Natomiast Simon był zagadką. Nie zmieniał wyrazu twarzy, nie ukazywał większych emocji. Było w nim jednak coś dziwnego, podejrzanego a także znajomego. Trochę wstyd, że moje dzieci odkryły to szybciej niż ja. Może nie chciałem tego dostrzec? A może dopiero przy dłuższym pobycie z nim i Aaronem to dostrzegłem. 

Trochę źle się z tym czułem, że będę z nimi rozmawiał bez mojego omegi. Będzie w końcu dotyczyło jego. Jednak wolałem się upewnić niż wysunąć pochopne wnioski. Chce dla niego jak najlepiej. Nie jestem pewny, czy moje podejrzenia by go ucieszyły. Gorzej jakby się ucieszył a moje przypuszczenia okazałyby się błędne.  

Wraz z Simonem patrzyliśmy na siebie nawzajem. Tav siedział obok niego, starał się robić dobrą minę do złej gry. Moi synowie bawili się niedaleko nieprzejęci całą sytuacją. 

-Nie chce cię ciągnąć za język, jesteś w końcu gościem naszego stada, oraz osobą która uratowała mojego ukochanego. Jednak dobrze wiesz, że należą mi... mu się jakieś wyjaśnienia. 

-Nie wiem czy jest to potrzebne. -Odpowiedział nieco ponurym tonem. Tav skomentował jego słowa przewróceniem oczami. Spodziewał się po nim takiej odpowiedzi. 

-Dlaczego tak uważasz? 

-Jesteśmy tu niedługo, i na pewno długo nie zostaniemy.  

-Staracie się nawiązać dobrą relacje z naszym stadem, więc istnieje szansa, że jeszcze was spotkamy. 

-Możemy również opuścić tamto miejsce i już nigdy nie wrócić w te strony.

-Możecie, ale jak rozumiem jeszcze o tym nie rozmawialiście. Są to tylko przypuszczenia. Nie masz też pewności, czy nigdy nie wrócicie w te tereny. To tylko przypuszczenia.

-Przypuszczenia które mogą się sprawdzić.

-Mogą, nie mogą. Najważniejsze jest tu i teraz.

-Gdyby on chciał to zrozumieć już dawno by połączył fakty. 

-Nie koniecznie. -Wtrącił się Tav który do tej pory jedynie nam się przysłuchiwał. Simon spojrzał na niego nie odwracając głowy. -Z tego co zrozumiałem, Aaron dalej mało wie o wilkołakach i jak to wszystko u was funkcjonuje. Spójrz na niego jak na mnie jakieś pięć lat temu. Coś wiedziałem, ale nie wszystko. I tak wiem, on jest wilkołakiem i może wyczuć jakieś rzeczy, ale też jest w ciąży i może myśleć, że jego zmysły szaleją. -Simon nadal nie pokazywał żadnych emocji, jakby był ich pozbawiony.

-Kim dla niego jesteś? 

-Czy jest to ważne? 

-Jest. -Odpowiedziałem mu szybko. -Ja na miejscu mojego ukochanego bym się ucieszył. Moi krewni nie żyją. Jakbym miał szanse na spotkanie jakiegoś to bym się ucieszył. Może dowiedziałbym się czegoś nowego o moich rodzicach, albo o innych krewnych. Aaron miał ciężkie dzieciństwo, okropnych rodziców, rodzeństwo z którym się w ogóle nie zżył. Innych krewnych w ogóle nie posiadał. Wiem jednak, że by się z tego powodu cieszył. Był szczęśliwy z moją ludzką rodziną, jest szczęśliwy teraz ze mną i naszymi dziećmi. Na pewno by się ucieszył wiedząc, że ma jakiegoś krewnego. I tu moje pytanie, kim dla niego jesteś?

Simon milczał długą chwile. Wydawało mi się, że w ogóle go nie przekonałem, ale równie dobrze mógł się bić z myślami. Tav dotknął jego dłoni i lekko się uśmiechnął. Zrobił dziwną minę jakby chciał zachęcić go do mówienia.

-Nie wiem. -W końcu odpowiedział. -Mogę być jego kuzynem, albo bratem. On nie zna swojego ojca. Mój opuścił mnie jak miałem z pięć może sześć lat. Wyruszył na południe by zemścić się na ludziach za krzywdy jakie spotkały naszą rodzinę. Nigdy go później nie spotkałem więc nie wiem, czy zrobił sobie więcej dzieci. Mój ojciec mógł mieć jakieś rodzeństwo, ale nie jestem pewien. Jeżeli miał to pewnie byli równie nieodpowiedzialni co on.

-Malcolm uważa, że możesz być jego bratem. -Znów wtrącił się Tav.

-Mogę, nie mogę. Nie ma takiej możliwości by to sprawdzić... możemy jedynie być pewni, że jesteśmy krewnymi. 

-Masz jakiś powód dla którego nie chcesz mu powiedzieć?

-A mam jakiś by to zrobić?

-Kolejna osoba w rodzinie. -Mruknął Tav. -A jak mówi Malcolm, im nas więcej tym weselej. 

-Tav, wiesz o co mi chodzi. Po co mam mówić komuś, że jest moim bratem tylko po to by zniknąć za kilka dni i nigdy go w życiu nie spotkać?

-Skąd wiesz, że nigdy go nie spotkasz? Kto wie co przyniesie przyszłość, pewnie będziemy jeszcze podróżować, ale kiedyś nastanie czaa kiedy się gdzieś zatrzymamy. Przez najbliższy rok i tak nie znikniemy z tej części kraju więc możliwe, że jeszcze zawitamy do tego stada. I tak wiem, to jest twoja decyzja... no jeśli Ryland nie powie mu pierwszy. -Spojrzeli na mnie oboje. 

-Nie wiem czy to zrobię. Według mnie ma prawo wiedzieć, ale nie  powinien się tego dowiedzieć bezpośrednio ode mnie. Nie chce jednak kryć przednim prawdy. Wiem, że byłby z tego powodu wściekły. Ja na jego miejscu na pewno bym był.

-Jesteś pewien, że by się wściekł? To nie jest nic wielkiego. 

-Nikt nie zna i nie pozna go lepiej. Jest moim przeznaczonym, bratnią duszą i to ja znam go najlepiej -Tav prychnął rozbawiony. Spojrzałem na niego podejrzliwie. Wiem, że tekst nie był najlepszy, ale był prawdziwy. Nikt nigdy nie będzie znał go lepiej. -Coś cię rozbawiło?

-Tak. -Uśmiechnął się szeroko. Starałem się zachować spokój. -Wspomnienia. Mógłbym dać sobie rękę uciąć, że słyszałem ten tekst od kogoś innego. -Spojrzał ukradkiem na Simona. -Ja bym ci doradził porozmawiać z nim. Może nie będzie tak źle, może jeżeli jest taki jak ty przyjmie tą wiadomość i o niej zapomni, albo się ucieszy. Z rana wydawał się zadowolony, że jego dzieci cię lubią. Może to też jest jakiś znak?  Pokazują w ten sposób, że może być między tobą a Aaronem jakaś braterska więź?

-Chyba trochę to nadinterpretujesz. -Wtrąciłem się. Tak moje dzieci mogły wyczuć w Simonie coś przypominającego im Aarona, ale nie są jakimiś prorokami. 

-A bo ja wiem jak to u was działa? -Tav oparł się o krzesło. -Nie ma żadnego podręcznika na ten temat, a wilkołaki z którymi podróżuje mało co wiedzą o dzieciach.

-Po co nam taka wiedza, skoro nie mamy dzieci w naszej grupie?

-Może dlatego ich nie ma, bo nikt się na tym nie zna... -Sapnął zrezygnowany. -To teraz mało ważne. Cokolwiek postawisz uszanuje to.

-Co ty byś mi doradził? -Łagodnie spojrzał na Tava.

-Wiesz dobrze. Pytanie co ty byś mi doradził jakbym to ja był na twoim miejscu? -Simon sapnął cicho.

-A ty?

-Chce najlepiej dla mojego omegi.

Simon ponownie sapnął niezbyt zadowolony z naszych odpowiedzi. Mam nadzieję, że mu powie... inaczej sam będę musiał to zrobić. Nie chciałbym by Aaron ukrywał coś takiego przede mną, tak ja nie chce tego robić.

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz