R 2. VIII

1.4K 161 8
                                    

Dwa miesiące później. 

Obserwowałem jak Happy ucieka przed wściekłą kurą. Już któryś raz wszedł do kurnika i został przegoniony przez któreś ptaszysko. Moje zwierzaki w ogóle się nie bały wilków, było wręcz przeciwnie, to właśnie one je zdominowały. Happy uwielbiał towarzystwo pierzastych przyjaciół, te tolerowały go jedynie kiedy mogły na nim leżeć, inaczej dziobały go gdzie popadnie. Estella, Zero oraz Sin woleli bawić się z kozami. Jedynie Halm nie podchodził do zwierząt, ale jemu akurat się nie dziwiłem. Był nowy w stadzie i szukał swojego miejsca. Do mnie podchodził bardzo rzadko, w dodatku wyłącznie wtedy, kiedy nie było w pobliżu Gburka. 

W stadzie które zebrał ostatnio Ryland było już pięć wilków. Estella jest z nami od samego początku, Happy oraz Zero dołączyli zaraz po niej, a resztę znalazł polując. Jak tak dalej będzie ich sprowadzał to nie będziemy mieli stada tylko hordę. Cóż, mi to akurat nie przeszkadzało. Wilki same o siebie dbały, pilnowały naszego terenu oraz dotrzymywały mi towarzystwa kiedy Ryland wyruszał na polowania. Nie niszczą naszych rzeczy, szanują mniejszych.. to znaczy boją się mniejszych od siebie zwierząt oraz są posłuszne. Mogłem się nimi wysługiwać gdy musiałem coś przekopać, chociaż częściej wykorzystywałem Rylanda. Z resztą nie mogę tego nazwać wykorzystywaniem, jak sam zabiera mi narzędzia z rąk. Czasami miałem wrażenie, że mówię do człowieka, tylko takiego co nie może mi w żaden sposób odpowiedzieć. 

Jedynie mogłem rozmawiać z Gburkiem, no i z ludźmi z Fogtown kiedy tam wędrowaliśmy. Przez ostatnie dwa miesiące byliśmy tam tylko raz. Sytuacja się bardzo pogorszyła. Było coraz więcej uchodźców, a miejsc brak. Za kilka tygodni oficjalnie będzie jesień, a jak spadną śniegi tym ludziom będzie naprawdę ciężko. Jedyne co mogli zrobić to poszukać schronienia w innych wioskach. Czyli oficjalnie przez najbliższe miesiące mogłem rozmawiać jedynie ze swoim alfą, no chyba, że mnie zapłodni i dosyć szybko urodzę. 

Było to niemożliwe, głównie dlatego, że piłem napar który miał mi uniemożliwić zajście. Postanowiłem spędzać pełnie ze swoim alfą. Oraz swoją ruje. Było wtedy inaczej niż normalnie, ja byłem bardziej nakręcony, rozluźniony, a Ryland wydawał się być wiecznie nienasycony, nieważne ile razy we mnie skończył, chciał więcej i więcej. W końcu mógł wyczerpać energię w ten sposób. Zwykle ciężko pracował by paść w nocy trupem. Jak był młodszy podobno biegał po lesie i wył do księżyca, ale to było kiedyś. Jak mnie znalazł, to nie mógł tego zrobić przez łowców kręcących się po okolicy. 

To było zupełnie inne doświadczenie, bardziej.. zwierzęce, dzikie.. namiętne. Nie twierdzę, że nasze normalne stosunki były do niczego, wręcz przeciwnie. Zawsze stawał na wysokości zadania. Ja natomiast dawałem radę wytrzymać więcej bez odpływania. 

Spojrzałem na Happiego który głośno pisnął. Kura dziobnęła go chyba w oko, albo bardzo blisko oka. Doigrał się, głupi wilk. Chwile uciekał w panice przed wściekłymi ptakami, aż ujrzał Rylanda. Jak gdyby nigdy nic się nie stało podbiegł do niego, podejrzewając, że może uda mu się wyłudzić jakąś rybę.  

-Sporo ich nałapałeś. -Spojrzałem na cztery dorodne sztuki, już zacząłem się zastanawiać co z nich mogłem zrobić.

 Jedną mogłem usmażyć i podać z kaszą oraz zrobić jakąś surówkę z warzyw z ogródka, natomiast z pozostałych.. dwie wystarczą na zupę, chociaż jak ostatnio Ryland się na taką rzucił to zupa przygotowana na trzy dni znikła po niecałym dniu. Więc może użyje dwóch i pół do zupy, a z połówki przyrządzę jakąś pastę. Mogłem trochę poeksperymentować, od ciotki Gburka dostałem książkę z wieloma przepisami.  

-Praktycznie same do mnie przypłynęły. Wystarczyło tylko chwycić. -Udał, że chwyta rybę.  

-Złowiłeś je dłońmi?! -Uśmiechnął się szeroko, po czym dopiero teraz zauważyłem, że miał mokre włosy. 

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz