R 5. XXXVII

811 145 9
                                    

Rany Fenaxa w większości się zagoiły umożliwiając mu spokojnie przemienienie się w wilka. Grupa zaczęła pakować swoje manatki. Przyszedł więc czas na przyszykowanie Hawka. Spakowałem ubranka w których dobrze się czuł, były wygodne oraz przede wszystkim ciepłe, oraz kilka zabawek którymi lubił się bawić. A Remusowi i tak one potrzebne nie były, ubrań miał wystarczająco dużo by przez długi czas codziennie chodzić w czym innym. A zabawki jak zauważy że którejś nie ma, to Ryland może mu znowu zrobić.

Jedyne co zapewne zauważy mój mały alfa, to brak nowego przyjaciela. Byli ze sobą prawie dwa tygodnie i nie było chwili w której znajdowaliby się oddzielnie. Wszystko robili razem, więc ta rozłąka na pewno przysporzy im smutku. Jednak to było potrzebne, mały Hawke uda się do redwood i tam pozna swoją rodzinę. A po jakimś czasie i my się tam udamy, i znów dzieciaki będą mogły spędzać ze sobą czas. 

Wyszedłem z plecakiem obładowanym przedmiotami, dzieci bawiły się na dywanie. Ryland co jakiś czas rzucał na nich okiem, choć w większości był zajęty rozmową z Fenaxem. Położyłem placek przy drzwiach i usiadłem obok dzieci. Pogłaskałem ich po włosach, ale nawet nie zwrócili na mnie uwagi, byli zbyt zajęci konwersacją ze sobą. 

Na ciele Hawka nie było już widać żadnego siniaka, wciąż według mnie był bardzo wychudzony, no ale zdawałem sobie sprawę, że w kilka dni nie przybędzie mu masy. A pomijając jego wychudzenie, to wyglądał na zdrowego, z każdym dniem odrobine bardziej żywiołowego wilczka... pisklaka. 

-Naprawdę, nie masz się czym przejmować... -Powiedział spokojnie Fen. -...w naszym stadzie żyją przyzwoite wilki, na pewno znajdzie się jakaś rodzina która przyjmę Hawka z wielką chęcią. 

-A jeśli nie? -Mruknął po dłuższej chwili milczenia. -Co jeśli nie będzie nikogo kto będzie chciał się nim zająć? Przecież to nie jest coś dziwnego, coś nowego by mogło kogokolwiek zdziwić. Na tym świecie jest wiele sierot i to nie tylko tych ludzkich, ale naszych, wilczych. Nie wszystkie mają szczęście by znaleźć rodzinę, a jeszcze mniej ma szczęście by ta rodzina ich naprawdę pokochała, traktowała jak własne, a nie w przyszłości wykorzystywała. Co się dzieje z tymi którzy nie znajdują rodziny? Lądują na ulicy, a w naszym wilczym świecie? Dostają jakiś marny skrawek dla siebie by miały jakąś szanse na przeżycie, stado zapewnia im przez jakiś czas niezbędnych rzeczy do życia, do momentu w którym same nie będą w stanie o siebie zatroszczyć. 

-Ryland. Rozumiem, że zżyłeś się z małym, to normalne i rozumiem, że martwisz się o jego przyszłość. Możesz mi zaufać, znajdziemy dla niego z Emmą rodzinę która go wychowa. Nie zostanie sam... -Gburek miał już się odezwać. Beta zauważył to, więc go wyprzedził. -...a jeśli stanie się najgorsze, i nie znajdziemy nikogo, to ja go wezmę. A znając życie, to Emma go zabierze ode mnie do siebie bo nie uważa mnie za zbyt odpowiedzialną osobę. Hawke nie zostanie sam, masz moje słowo. 

Ryland zaczął coś mamrotać pod nosem, co było dla mnie nie zrozumiałe z tej odległości. Musiało to być coś na tyle śmiesznego by Fen zaczął się podśmiechiwać. Ja natomiast podałem chłopcom klocek którego szukali. Budowali... chyba wieże, która zapewne niedługo runie przez ich beztroskie szturchanie jej. 

-A wy kiedy w końcu zamierzacie do nas dołączyć? Mój brat znalazłby dla ciebie trochę zajęć. Jako że jesteś alfą i to dosyć silnym, który w dodatku ma nasze pełne zaufanie, szybko zostaniesz ważną osobą w stadzie. A Aaron mógłby w końcu poznać jakieś inne omegi które by mu pomagały, albo on pomagałby im. 

-Za rok... -Znowu powiedział z dłuższym zamyśleniem. -...jak śnieg stopnieje, wtedy wyruszymy. 

-Długo.

-Muszę wszystko przygotować, jakiś wóz który pomieści nasz dobytek oraz zwierzęta. Oraz chce by Remi miał szanse na zapamiętanie mojej ludzkiej rodziny. 

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz