Nabrałem odrobine potrawki na łyżkę, by sprawdzić czy niczego nie muszę do niej dodać. Smakowała jak zawsze, czyli dobrze choć dodałbym do niej czegoś... może coś słodkiego? Pomachałem energicznie głową i odstawiłem łyżkę na blat. Nie. Nie będę znowu eksperymentował z jedzeniem. Zdawałem sobie sprawę, że wszedłem w etap dziwnych zachcianek, ale i tak długo zajęło mi dostrzeżenie, że jestem w tej fazie. Wcześniej wydawało mi się, że Ryland patrzy na mnie z zazdrości, że ja jem w łóżku a on nie, albo ze złości kiedy każę mu przynieść mi obranego ogórka odrobine posmarowanego miodem, posypanego orzechami z dodatkowymi malinami, niewielkim grzybem, oraz szklanką ciepłego mleka z miętą, i nie chce się z nim podzielić tymi pysznościami. To się wydarzyło jakiś miesiąc temu, natomiast dopiero dwa dni temu odkryłem, że mam te dziwne zachcianki. I to nie dzięki Rylandowi, bo on to lekko się krzywił, ale jadł to co mu dawałem. Dopiero kiedy nie chciał zjeść resztek i miałem je dać wilkom coś mnie natknęło. Wilki też nim wzgardziły, a przecież odrobinę zwęglona ryba z miodem była całkiem dobra.
Przygotowałem stół do posiłku, za jakieś dziesięć może dwadzieścia minut obiad powinien być gotowy. Powinienem zawołać Gburka, i tak zanim tu przyjdzie minie sporo czasu. Gdy ma jakieś ważniejsze zajęcie często staje się nieobecny. Jakiś czas temu dałem mu bardzo ważne zadanie. Miał zdobyć jakieś futro bądź dywan do pokoju dziecka. By to zrobić zaplanował sobie wszystko, nawet najdłuższą ilość dni jaką go nie będzie. Zostawił tyle jedzenia, że wilki musiały mi pomagać je zjeść by się nie zepsuło. Oczywiście zjadały to, co nie zostało dotknięte moją wizją kucharską... wybredne kundle.
Rylanda nie było pięć dni, po tym czasie wrócił z cielskiem wielkiego, czarnego niedźwiedzia. Był znacznie większy niż normalny misiek, wydawać się mogło, że dwukrotnie. Jego mięso było... takie sobie, niezbyt mi smakowało i nie miałem pomysłu co z nim zrobić by było dobre. I to nie były tylko moje widzimisię, bo Ryland też nie miał ochoty tego tykać. Oskórował go dokładnie by nie uszkodzić nawet milimetra futra, a resztki dał wilkom. Teraz... w sumie nie wiem co robił. Czyścił? Nie będę nawet się starał przypomnieć co mi mówił, jak tylko o tym opowiadał to jego słowa wpadały jednym uchem i wypadały drugim.
Wyjrzałem przez okno, Ryland rozwiesił futro na sznurki i obchodził je, jakby poszukiwał jakiś skaz. Nie sądziłem, że aż tak na poważnie weźmie sobie moje zadanie. Z tej odległości futro robiło wrażenie, wielkie, błyszczące i na pewno przyjemne w dotyku. Idealne by dziecko mogło na nim bawić. Mój alfa też wyglądał całkiem dobrze. Miałem ochotę wtulić się w niego, utonąć w jego objęciach.
To była kolejna zmiana jaką zauważyłem. Mogłem robić cokolwiek od gotowania, sprzątania czy też szycia ciuchów czy też zabawek, a w jednym momencie przychodziła chwil w której musiałem być koło swojego alfy. Nie obchodziło mnie czy robił coś w danej chwili, po prostu musiałem do niego podejść i się w niego wtulić. Nawet w środku nocy potrafiłem się obudzić i do niego przykleić. Mu to zwykle nie przeszkadzało, zawsze odwzajemniał tą drobną pieszczotę, dzięki czemu czułem się bezpieczniej. Moje zachowanie tłumaczył instynktem. Podobno większość omeg podczas ciąży stara się znajdować jak najbliżej swojego alfy, a jak go nie ma w pobliżu to panikują.
Mogły też zdarzyć się momenty w których jego obecność może być dla mnie problemem. Nie wiem jak to dokładnie wygląda, do tej pory nic takiego się nie wydarzyło, chyba że można zaliczyć moje ostatnie zepchnięcie Gburka z łóżka. Ale to on sam się o to prosił, drapał mnie tymi swoimi pazurami jak wyraźnie kazałem mu je w końcu obciąć.
Spojrzał w moim kierunku, a ja jedynie machnąłem ręką by wracał do domu. Kiwnął delikatnie głową i znów zaczął zajmować się futrem. Powinienem załatwić sobie dzwonek by go szybciej przywoływać. Wróciłem do gotowania, a raczej do garnka który musiałem jedynie postawić na blacie. Nałożyłem nam obu i usiadłem na swoim miejscu. Ryland jak na zawołanie wszedł do domu.
CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasíaKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...