Kolejne dwa tygodnie były dla mnie dosyć ciężkie. Zaczęło się od podróży do Fogtown. Po trzech dniach on naszej krótkiej rozmowy, wyruszyliśmy. Podróż szerokim wozem przez las była nieco długa i męcząca. Czasami miałem ochotę po prostu zeskoczyć z wozu i iść dalej na piechotę zwłaszcza, że praktycznie nic nie było do dźwigania. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że w tamtym momencie byłem pod jeszcze większym wrażeniem. W końcu udało im się pokonać tą drogę w trzy dni. Samo szukanie odpowiednio szerokiej drogi by wóz się zmieścił zajmowało sporo czasu. Dopiero po pięciu długich dniach udało nam się dotrzeć na jedną ścieżkę, dzięki której dotarliśmy do tej która prowadziła do Fogtown. Jak się okazało, nie tylko my nią podróżowaliśmy. Było tu bardzo dużo ludzi którzy uciekli z niektórych miast. Najwięcej pochodziło z Tranquil.
Pierwszy minus życia w lesie w końcu się objawił. Nie mieliśmy żadnych informacji co się dzieje w ludzkich wioskach i miastach. Niby Ran wspominał coś o jakiejś zarazie która wybuchła.. w sumie już nawet nie pamiętam gdzie, ale nie mówił o zamieszkach w niektórych miastach. Wszystko zaczęło się od ogłoszenia upadku zakonu łowców. Zwykli ludzie którzy doznali od nich krzywd, bądź od tych którzy z nimi współpracowali, zaczęli domagać się sprawiedliwości. Jak mogłem się domyślić, rządzący nic z tym nie zrobiły, więc ludzie postanowili wziąć sprawy we własne ręce. Urządzili samosąd w którym polało się sporo krwi. Ci którzy się tego podjęli zostali złapani przez strażników i skazani, co niezbyt spodobało się części mieszkańców. Powtórzyło się to kilkakrotnie aż ludzie wystąpili przeciwko rządzącym. Ci co nie chcieli mieć z tym nic wspólnego bądź przerazili się z gwałtownego obrotu sytuacji, uciekli. Mogli również uciekać wraz z nimi ci którzy uniknęli samosądu, czyli te osoby które współpracowały z łowcami. Wszystko było możliwe.
Kolejny raz się zdziwiłem kiedy dotarliśmy do wioski. Wokół niej oraz wzdłuż drogi, znajdowało się pełno wozów oraz namiotów. Jak stwierdził Ryland było ich trzykrotnie więcej niż jak tu był po swojego wuja. Chciałem go palnąć po łbie za to, że mi o tym nie powiedział, ale postanowiłem mu darować. W końcu sam mu nie mówiłem od razu ważnych rzeczy. Niedawno dowiedział się, że rozumiem ludzką mowę kiedy przebywam w wilczej postaci. Może powiedziałbym mu szybciej gdybym o tym po prostu pamiętał. W końcu tak często się przemieniam w wilka, że o tym zapomniałem.
By wjechać do wioski musieliśmy trochę poczekać. Jak mi wytłumaczył Ran, strażnicy wpuszczają głównie mieszkańców, kupców którzy udowodnią, że nimi faktycznie są oraz tych którzy mieli rodziny w wiosce bądź mieście. Niestety to też trzeba było udowodnić, najczęściej przez znalezienie i sprowadzenie członka rodziny do bram, co mogło naprawdę długo trwać. Wioska niby była mała, ale miasto to zupełnie inna bajka. Gdy przyszła nasza kolej, strażnicy nawet nas nie sprawdzali. Rana i Rylanda rozpoznali od razu co nie spodobało się tłumowi za nami, którzy zaczęli głośno gwizdać i buczeć. Jak się okazało, za bramą również były porozstawiane namioty. Jak to nazwał Gburek, byli to 'szczęśliwcy' którzy dostali się do wioski przed oficjalnym zamknięciem.
W wiosce byliśmy dwa dni, a ten czas głównie spędziliśmy na poszukiwaniach materiałów, przedmiotów oraz jedzenia. Przez obecną sytuację wszystko było znacznie droższe niż być powinno, ale szczęśliwie udało nam się zdobyć wszystko. Po znajomości dostaliśmy jeszcze stary i dosyć mały wóz. Miałem wrażenie, że zaraz rozleci się na moich oczach, ale według Gburka powinien wszystko wytrzymać. Nie chciał pożyczać wozu oraz woła od wuja. Podejrzewałem, że sam będzie chciał to wszystko ciągnąć. Cóż, to 'coś' było zdecydowanie węższe więc nie powinno sprawiać problemu w lesie, tylko problem będzie z wagą końcową. Rzeczy mieliśmy naprawdę dużo. W najgorszym wypadku będziemy musieli wrócić się do wioski. W dodatku teraz mieliśmy zabrać nasze zwierzaki które kupiła rodzina Rylanda. Nie wiem jak on da sobie radę to wszystko ciągnąć przez kilka dni, ale jak chce to mu tego nie zabronię.
CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasíaKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...