R 7. XLIX

783 120 8
                                    

Jeszcze przed południem udało nam się dotrzeć do stada. Już na samym początku zabrali nam nasze wozy. Wilkołaki które je przejęły miały za zadanie dostarczyć je przed nasz nowy dom, przynajmniej tak twierdził Fen. My natomiast mieliśmy się udać do domu Alfy który nas oczekiwał. Szczerze nie wiedziałem czego dokładnie mam się spodziewać. Zamiast się tym przejmować wolałem rozejrzeć się po nowej okolicy. 

Wszystko wskazywało na to, że to najzwyklejsza na świecie wioska. No może nie do końca taka zwykła, gdzieniegdzie chodziły sobie wilki, no ale to może jest zwykłe dla wilkołaków. 

Było tu naprawdę ładnie. W całej wiosce znajdowało się sporo drzew, zwykle przy ścieżkach, albo przy domach. Domy natomiast w większości wyglądały podobnie. Czasami trafiał się jakiś większy bądź mniejszy, ale nie zauważyłem jeszcze żadnego piętrowego. Niektóre ścieżki były ozdobione małymi kamieniami, a czasami płotami. Na niektórych z nich można było dostrzec wyryte biegnące wilki. Im głębiej wchodziliśmy w wioskę, tym mniej było drzew, a więcej domów i ludzi. 

Ominęliśmy wielki dom, który pomyliłem z domem Alfy. Fen od razu powiedział, że on nazywa to miejsce jadalnią. Inni członkowie stada nazywali to poczekalnią bądź miejscem spotkań. Każdy członek stada mógł tu zjeść ciepły posiłek, bądź się czegoś napić. Najczęściej korzystali z tego miejsca osoby żyjące samotnie, które po ciężkim dniu pracy nie chciały stać przy garach. Można też było się tu skryć przed deszczem czy chłodem. Przychodziły tu też osoby, które odwiedzały stado i czekały na wizytę u Alfy. Fenax chciał powiększyć to miejsce, by zrobić z niego coś w rodzaju ludzkiej gospody. Jak stado odwiedzają goście to trzeba im szukać miejsca do spania, i najczęściej są rozdzieleni na kilka domów, a tak wszyscy byliby w jednym miejscu. 

Było tu całkiem dużo ludzi zajmujących się zwykłymi codziennymi sprawami. Rozmawiali, handlowali między sobą... jak już dowiedziałem się od Fena, u nich handel polegał na wymianie dóbr, a nie na kupnie jak w ludzkich wioskach, chociaż czasami z handlarzem można było się dogadać. Wilkołaki handlowały głównie między stadami. Ciekawiło mnie czy też to robili z ludźmi. Gdzieś musiały się też znajdować zwierzęta hodowlane. Nie widziałem ich, ale słyszałem. 

Część osób przyglądało nam się z zainteresowaniem. Niektórzy witali się z długo niewidzianym przez nich Fenaxem. Kilka twarzy udało mi się rozpoznać, a dokładnie Silvera który dźwigał skrzynie, Mone pakującą rzeczy do koszyka, Kaina i Meg trzymających się za ręce. Była również Emma, przez którą omal zawału nie dostałem. Pojawiła się po mojej lewej jak jakiś duch. Nie wiem co mnie powstrzymało od podskoczenia, może był to Hawke trzymany na rękach, a może jakaś inna siła. Cokolwiek to było byłem temu wdzięczny. Tak szybko bym się skompromitował przed nowymi ludźmi.  

Hawke pisnął mi do ucha z radości, wyciągnął rączki w kierunku kobiety. Po twarzy Emmy wywnioskowałem, że nie będzie miała nic przeciwko, więc wręczyłem jej go. Moje drugie dziecko nie dostrzegło jeszcze kobiety, wolało przyglądać się nowej okolicy i tłumowi ludzi z ramion ojca. 

-Pisklątko ładnie wyrosło od naszego ostatniego spotkania. -Uśmiechnęła się lekko w kierunku Hawka który się zaśmiał, jakby w pełni zrozumiał co do niego powiedziała. -Wygląda zdrowiej, zdecydowanie więcej waży...

-Pojawiłaś się przywitać czy by sprawdzić stan chłopców? -Fen mruknął przez ramię. Kobieta spojrzała na niego chłodno. 

-Ty to byś mógł zrzucić nadmiar kilogramów. -Beta udał urażonego. Nawet prychnął kilka razy. Kobieta spojrzała na mnie i na mojego alfę. -W sumie nie wiem co dokładnie powinnam powiedzieć. Cieszę się, że w końcu będziecie częścią stada oraz że Fen nie będzie znikał na całe miesiące... ale też współczuje wam, że spotkało was... a zwłaszcza ich -spojrzała na Hawka i Remusa który w końcu ją zauważył i pomachał do niej rączką. -takie nieszczęście. 

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz