R 4. XXVII

1K 158 10
                                    

-Aaron, słońce...

-Nie słońcuj mi tu, tylko podaj mi to wreszcie. 

Wystarczyło porządnie warknąć na swojego alfę, by ze zbitą miną podał mi z koszyka kilka futrzanych materiałów. Wcisnąłem je pomiędzy swój płaszcz oraz Remusa którego nosiłem przy pomocy chusty. Mały otworzył z zaciekawieniem oczka. Nie wiem czy dobrze robię, ale uległem swojemu alfie. Udało mu się mnie przekonać na pierwszy dłuższy spacer z małym po lesie. Według mnie było dla niego zdecydowanie za zimno, jak i za wcześnie, ale po dwóch dniach marudzenia w końcu uległem. 

-Gdyby Remi umiał mówić, krzyczałby "mamo, jest mi za gorąco!" -Spiorunowałem swojego durnego alfę wzrokiem. 

-Raczej mówiłby "mamo, wracajmy do domu, zimno jest. Nie słuchaj się więcej ojca wariata!".  

-Mój syn nigdy mnie nie nazwie wariatem...

-W twojej obecności raczej nie... ale za twoimi plecami... -Mruknąłem do siebie. 

-...i nie będzie narzekał na zimno. 

No tak, mu to zawsze było ciepło. Nawet teraz nosił swoją kurtkę pod pachą. Przynajmniej miał tunikę z długim rękawem, szkoda tylko, że pod szyją sznurki rozwiązane, a pod nią nie nosił żadnej dodatkowej koszuli. Jak mi się przeziębi to będzie na dworze spał, by Remusa mi nie przeziębił. A jak moje maleństwo coś złapię, to dopiero wtedy pozna mój gniew. 

-Może jeszcze daj swoją czapkę, skoro jej nie używasz. 

-Słońce. -Znów spiorunowałem go wzrokiem. -Przesadzasz. Spójrz. -Wskazał palcem niewielką zaspę. -Śnieg topnieje na naszych oczach. Wieje ciepły wiatr, gdzieniegdzie można zobaczyć przebijającą się trawę. Remi jest ubrany od stópek po główkę, owinięty kilkoma mniejszymi futrami, w dodatku przy twojej piersi i chroniony przez twój płaszcz. -Sapnąłem niechętnie przyznając mu racje. -Więc może rozbierz go trochę? Tak z dwa materiały mogę... -zamilkł.

-Jeszcze mi się dziecko przeziębi. -Warknąłem na niego. -Masz jeden. -Podałem go niechętnie. -A jak Remi mi się przeziębi... to...

-Tak tak, wiem. Dostanę po łbie. 

-Chciałbyś żeby tylko to cię czekało.

Nie odpowiedział. Złapał mnie mocno za wolną rękę, jakby obawiał się, że jak zostanę w tyle to jeszcze się wrócę do domu, i ruszył w głąb lasu. Zaplanował naprawdę długą wycieczkę. Wydaje mi się, że uwzględnił wszystko, nawet jakby zdarzyła się komuś awaria. Zapakował do koszyka jeszcze kilka rzeczy, ale nie wiedziałem dokładnie co. Zbytnio mnie to nie obchodziło, najważniejsze by były rzeczy Remiego, a jak chce dźwigać inne rzeczy, to niech dźwiga. 

Po kilkuminutowym marszu, kiedy byłem przekonany, że jest wystarczająco ciepło, uchyliłem płaszcz, by Remi mógł podziwiać śnieżnobiały las. Wątpiłem by cokolwiek zapamiętał z tej pierwszej dłuższej wyprawy, w końcu miał dwa miesiące. Ale była to jego pierwsza taka wycieczka, więc powinien coś widzieć, a nie tylko jasny materiał mojego płaszcza, bądź zielonkawy mojej tuniki.  

Remusowi chyba się podobało. Obserwował wszystko co znalazło się w zasięgu jego wzroku. Był zaskakująco spokojny jak na siebie, zapewne przez otoczenie którego jeszcze nie znał. Mógłbym przysiąc, że widziałem na jego buzi uśmiech. Remi był już znacznie większy. Jak przy porodzie był taki malutki jakby był wcześniakiem, tak teraz wydawał się jakby miał więcej niż dwa miesiące. Rósł w oczach. Wiem, że było to normalne. Emma przedstawiła mi wiele niezbędnych informacji dotyczących szczeniaków. Rosły zdecydowanie szybciej niż ludzkie, były odporniejsze, no i o wiele bardziej aktywne, co mogło oznaczać wiele nieprzespanych nocy. 

Nagle przed naszymi oczami pojawiło się zwierzę. Sarna. Nie zauważyła nas, dalej jadła. Mały przyglądał się jej jak zahipnotyzowany. Chłopiec zaczął się nagle wiercić, wyciągnął rączkę w kierunku zwierzęcia. W sumie to było trzecie stworzenie jakie spotkał, do tej pory widział wilki, Estell, Happiego, oraz kurę, moją Matyldę, która wbiegła do domu. 

Ryland zaśmiał się płosząc zwierzę. Remi w ogóle się tym nie przejął, szybko znalazł inny przedmiot zainteresowań. 

-Co cię tak rozbawiło? -Spojrzałem z zaciekawieniem na swojego alfę. 

-Po prostu się cieszę. -Pogłaskał małego po główce, po czym znów chwycił moją dłoń. -Widać, że ma w sobie duszę łowcy. 

-Wydaje mi się... tak, masz racje. -Mruknąłem nie chcąc mu niszczyć wyobraźni. Według mnie, mały chciał po prostu przylgnąć do cielska zwierzęcia. Lubił leżeć przy Estell która była bardzo puchata, więc pewnie wydawało mu się, że sarenka też ma podobne futerko. -Widać, że twój syn. -Znów się zaśmiał.

Ruszyliśmy dalej. Chodziliśmy tak długo, że zaczęły mnie boleć nogi. Dawno nie chodziłem tak długo. Mały w między czasie zdążył usnąć, tak jakby on też był tym wszystkim zmęczony.  

-Wracamy? -Mruknąłem do Rylanda. -Mały zasnął, a pewnie jak się obudzi będzie wołał o jedzenie. Nam też by się przydało coś ciepłego zjeść. -Kiedy otworzył usta, wydobyło się wycie. Wilcze wycie. Ryland uniósł wysoko głowę.  -Intruz? 

-Nie. -Powiedział spokojnie. -Ktoś wszedł na nasz teren, przyjaciel. Wilki go znają. 

-Zgadujesz kto?

-Wątpię by to była Ali, przebywała tu w końcu kilka tygodni, i bardzo cieszyła się na powrót do cywilizacji. Na Fenaxa również za wcześnie, Emma ma sporo pracy, Astrid, Kain oraz Meg mają również swoje obowiązki... ale możliwe, że to któreś z nich. Cóż, sprawdźmy kto to. Słyszę, że są blisko.

-Jak blisko?

-Wydaje mi się, że jakiś kilometr. -Spojrzałem na niego lekko zirytowanym wzrokiem. Moje nogi już odpadały, a ten chciał, bym chodził jeszcze dłużej. -Cóż, idziemy. 

Nie czekając na moją odpowiedź ruszył. Na moje szczęście przybysze również się do nas zbliżali, zdecydowanie szybciej niż my do nich. Już po kilku minutach drogi ich dojrzeliśmy. Mężczyznę w grubym brązowym płaszczu, z futrzanymi dodatkami, oraz mniejsza osobę, kobietę w szykowniejszym płaszczu. Za mężczyzną szedł obładowany koń. 

-Nie wierze. -Mruknął Gburek. Słyszałem w jego głosie nutkę ekscytacji. Ja rozpoznałem ich dopiero kiedy odległość między nami wynosiła ni miej niż 20 metrów. I również nie wierzyłem. -Co wy tu robicie? 

-Jak to co? -Powiedziała Laetta. -Przyszliśmy zobaczyć naszego wnuka. -Tym razem powiedzieli to oboje. 

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz