Niepokój we mnie cały czas narastał. Pięć dni temu odwiedziły nas wilki z redwood czułem ten dziwny niepokój. Przybyli w dość dużej grupie. Astrid, Megara, Kain, Fenax, Emma oraz trzy nieznane mi osobniki, jeden alfa i dwie bety. Podobno pewnej grupie udało się wytropić osobnika, którego ścigali kilka lat temu. Alsta, syna pewnego alfy którego głowę ścięła Astrid. Znalazł wilkołaki które były mu wierne i nie wiadomo co dalej planował. Podejrzewali, że będzie chciał się w jakiś sposób zemścić. By uporać się z nim raz na dobre, zaplanowali atak. Chcieli wykorzystać ciężką pogodę by niepostrzeżenie wyeliminować zagrożenie. Z tym właśnie przyszli do mnie, bym pomógł im. Chwile się wahałem, to nie była moja sprawa. Polowanie na wilkołaki wydawało mi się niewłaściwe. Jednak tak właśnie trzeba było uczynić, to on w końcu wszystko zaczął, sprowadził nieszczęścia na wiele istnień i możliwe, że chciał zaszkodzić im jeszcze raz. Nie mogłem na to pozwolić.
Aaron został w domu z Remusem oraz wszystkimi naszymi wilkami. Są tam bezpieczni, zwłaszcza w tą pogodę. Wytropienie tego wilkołaka było... ciężkie. Śnieg sypał cały czas, widoczność, węch i słuch były ograniczone. Prowadził nas nieznany alfa, który zdawał się wiedzieć, gdzie idzie. Kroczył dumnie, przed każdą zmianą kierunku podnosił wysoko głowę i węszył. Nie wiem jak on potrafił cokolwiek wyczuć.
Dowiedziałem się tego od Fena. Silver od urodzenia był w niewoli łowców, szkolili go właśnie do tropienia i walk z innymi wilkołakami nawet w tak fatalnych warunkach jak obecnie. Odzyskał wolność jakieś pięć lat temu i dalej się uczy jak to nie być na smyczy człowieka.
Przez te kilka dni miałem pewne wątpliwości co do jego umiejętności, ale nie pokazywałem tego. Reszta grupy szła za nim bez żadnego słowa sprzeciwu. Ufali mu, więc i ja powinienem przynajmniej spróbować. I jak się okazało, moje wątpliwości były błędne. Po tym całym trudzie dotarliśmy do celu.
Najpierw zauważyliśmy małą pomarańczową plamę, która z każdą chwilą odrobinę się powiększała. Światło ognia. Zbliżaliśmy się coraz bliżej, aż Silver stanął w miejscu. Ciężko było to dostrzec, ale jakieś sto... może więcej metrów przed nami, znajdował się dom. Zdecydowanie większy niż mój, ale i w o wiele gorszym stanie. Ściany miały wiele dziur przez które musiał dostawać się chłód.
-Czuje zapach dziewięciu osób. -Powiedział spokojnie Silver niuchając chłodne powietrze. -Wszystkie w tym domu.
-Czekamy do zmierzchu? -Kain patrzył na chatę, ale nie byłem pewien czy ją widzi.
-Może...
-Jeśli tu zostaniemy to prędzej czy później nasz zapach do nich dotrze. -Wtrąciła się Emma, a Silver jej przytaknął. -Możemy się zakraść i sprawdzić czy jest jakieś inne wejście.
-W takim razie ja to sprawdzę. -Powiedziała dumnie Astrid. -Jak coś znajdę dam wam sygnał. Ryland -spojrzała na mnie. -Ty idziesz za Fenaxem, Emma ty masz zostać tu. W razie gdyby ktoś uciekał w twoją stronę nie atakuj. -Kiwnęła głową na stanowcze oświadczenie Astrid.
Emma była w tej grupie tylko i wyłącznie dlatego, by uratować komuś życie jakby został zraniony. Miała stanowczy zakaz brania udział w walce. W końcu gdyby coś jej się stało to mogło oznaczać poważne kłopoty dla reszty grupy.
Astrid już miała ruszać, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Nikt z nas się nie poruszył, obserwowaliśmy w ciszy. Na zewnątrz wyszedł duży mężczyzna. Jednym ruchem, rzucił na śnieg bezwładne, w porównaniu do niego małe ciało. Uderzyło mocno o kamień ukryty w śniegu. Sekundę później mężczyzna wyrzucił kolejne ciało, jeszcze mniejsze nić poprzednie. Dziecko. Płakało głośno, nawet podczas tej śnieżycy dało się go słyszeć. Podpełzł do nieruchomego ciała. Mężczyzna splunął na śnieg, wrócił do środka i trzasnął porządnie drzwiami, że aż śnieg z dachu spadł.
CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasyKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...