R 3. XVII

1.1K 155 13
                                    

Zmarnowałem trochę czasu na usunięciu kłody z drogi. To była najszybsza trasa, a w obecnym stanie obejście tego drewna zajęłoby mi dwukrotnie więcej czasu, niż jego usunięcie. Jak znajdę odrobine czasu, to przytargam ją do domu. Można z niej zrobić wiele rzeczy, a jak nie to po prostu będzie w pobliżu. Dobrze mieć jakiś zapas drewna, o ile nie będzie przeszkadzać mojemu omedze. Mu to potrafi przeszkodzić źle odłożony młotek w jaskini do której nie zagląda, albo pajęczyna w ciemnym rogu, tam gdzie nawet ja nie zaglądam. Nie wiem skąd on to wie, pewnie posiadł jakąś tajemną moc i mnie obserwuje z ukrycia przy pomocy magicznego lustra. Podejrzewam, że sam będzie miał kilka pomysłów co można z tego zrobić. Może będzie chciał postawić to w ogródku, gdzieś przed domem albo blisko kurnika... cóż pewnie nic z tego. Możliwości było wiele, i tylko mój omega wie, co z tym będzie chciał zrobić. Teraz jednak miałem inne zadanie.

Odwróciłem łeb by sprawdzić czy zwierzę dalej znajduje się na saniach. Aaron w ostatnich dniach miał wielką ochotę na dzika. Chciałem od razu spełnić jego zachciankę, w końcu szczęśliwy omega to spokojny omega, a on w ostatnich dniach potrafił dać w kość. Raz spycha mnie z łóżka przez co muszę spać na podłodze, i nie, nie mogę wyjść z pokoju by przespać się na innym łóżku... mam być przy nim, ale nie na łóżku, a innym razem mam natychmiast znaleźć się na łóżku i go ogrzewać. Innym razem potrafię dostać drewnianą łyżką za samo siedzenie na fotelu. Cóż, nie obwiniam go o to zachowanie, widzę po nim, że sam się ledwo kontroluje. W stadach słyszałem, że im omedze bardziej odbija, tym silniejszy instynkt posiada. Mam nadzieje, że to prawda... ale nie chce by zupełnie mu odbiło. Brakuje jedynie by zaczął rzucać we mnie nożami, a z jego szczęściem trafi prosto we mnie. 

Już pierwszego dnia, kiedy tylko wspomniał o dziku miałem zamiar upolować jakiegoś. Wiedziałem gdzie się znajdują, i to nie było aż tak daleko. Jednak on nie chciał, by to co wcześniej przyniosłem się zmarnowało. Oczywiście sam musiałem wszystko zjeść, bo on zachowywał się jak jakiś niejadek. Bawił się jedzeniem i ledwo co zjadał, zostawiał twierdząc, że nie ma apetytu, albo wynosił na zewnątrz i dawał wilkom myśląc, że tego nie widzę. 

W tamtej chwili przypomniała mi się historia ojca. Opowiadał o zachciankach matki kiedy była przy nadziei ze mną jak i moim bratem. Nie było dnia w którym nie musiał biegać po jakieś zwierzę, bo matce nagle zmienił się gust. Raz zachciała kaczki, i jakie wielkie zdziwienie przeżył ojciec kiedy przyniósł jej kaczkę, a ta jej nie chciała tknąć. Tylko dlatego, że był to samiec, a nie samica kaczki. Nawet ją wtedy sparodiował, "Nie chciałam kaczora, tylko kaczkę. Przecież wyraźnie powiedziałam!"  I wtedy też dostał po łbie od matki za to, że opowiada mi zmyślone historię.

Mam nadzieje, że Aaron nie zechce nagle lochy i zadowoli się samym odyńcem. Zwłaszcza, że to nie był zwykły odyniec. Jak na dzika był nadzwyczajnie wielki i przez co idzie, ciężki. Taszczenie go na saniach było zdecydowanie męczące. Miał więcej sierści na grzbiecie niż zwykłe, kły grubsze, dłuższe i ostrzejsze. Przewrócone pnie przerzucał jakby były nic nieważącymi patyczkami. W dodatku jego skóra była strasznie twarda. Walka z nim była naprawdę wymagająca. Wypuściłem w niego cztery strzały, trzy odbiły się od niego, a jedna połamała się. Musiałem szybko przemienić się w wilka, niszcząc przy tym swoje ubrania bo inaczej by mnie stratował.

Był to dobry przeciwnik, silny i niebezpieczny. Walczyliśmy ze sobą dobre kilkanaście minut, i do ostatnich swoich chwil walczył jak jakiś szaleniec. Nie wyszedłem z tej walki bez żadnego szwanku, wbił się swoim kłem w mój lewy bok, zostawiając mi po sobie pamiątkę. Zapewne za kilka dni tej pamiątki nie powinno być, albo zostanie delikatny ślad. Oby Aaron się tylko o to nie denerwował. Ciągle zapomina, że nie jesteśmy ludźmi tylko wilkołakami. Rany które dla zwykłych ludzi były by uciążliwe, a nawet śmiertelne, dla nas są zwykle niegroźne. Tak jest i teraz, ta rana jedynie mnie irytowała gdyż co jakiś czas czułem nieprzyjemne szarpnięcia. 

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz