-Dzisiaj przyrządziłem coś nowego. -Uśmiechnąłem się do swojego zmęczonego alfy. -Siadaj, nałożę ci.
-Co takiego wymyśliłeś?
-Nie wymyśliłem. Dostałem ten przepis od Vivi. Nie ma tu nic czego nie lubisz. -W zasadzie nie było rzeczy której mój alfa nie lubił. -Jest makaron, sos pomidorowy, pieczarki, mięso. -Podałem mu pełny talerz, a ten zaczął się przyglądać podejrzliwie. Nałożyłem również sobie i chłopcom których posadziłem obok siebie. -Jak minął ci dzień?
-Męcząco... ale również satysfakcjonująco. -Uśmiechnął się lekko. Obserwował mnie uważnie jak nawijam makaron na widelec i powtórzył to. Chłopcy natomiast... już mieli rączki, buzie i koszulki całe ubabrane w sosie.
Minęły prawie dwa tygodnie odkąd tu zamieszkaliśmy, a mogłoby się zdawać, że znacznie dłużej. Sprzątanie nowego domu do stanu w którym byłem z tego usatysfakcjonowany, zajęło mi dwa dni. I to głównie przez piwnice która była w najgorszym stanie. Szczerze myślałem, że zajmie mi to znacznie więcej czasu. W swojej wyobraźni widziałem tu pajęczyny wielkości mojego alfy i pająki wielkości moich dzieci. Na szczęście okazało się to tylko głupim wyobrażeniem. Wystarczyło tylko wszystko porządnie przejechać mokrą szmatą, wywietrzyć ponownie umyć i powtórzyć tak z trzy razy.
Ten dom był odrobine większy od naszego wcześniejszego domu. Było tu kilka pomieszczeń, największym z nich była główna izba, później kuchnia, pokój który zajęliśmy z Rylandem, następnie dwa pokoje które będą dla dzieci i niewielkie pomieszczenie z którego zrobiliśmy, a raczej ja zadecydowałem, że zrobimy łazienkę. No i oczywiście wielka piwnica która już służyła nam za magazyn i spiżarnie.
Na zewnątrz również mieliśmy dużo miejsca. Za domem już wiedziałem, że zrobię ogródek. Może w przyszłości, jak Ryland będzie miał więcej czasu znowu zaczniemy hodować zwierzęta. Na chwile obecną, te które mieliśmy oddaliśmy pod opiekę Owena, bety który zajmuje się większością zwierząt w stadzie. Oczywiście każdy mógł hodować zwierzęta na swoim terenie, ale nie było zbyt dużo wilkołaków chętnych do tej roboty.
Blisko domu rosło wiele drzew, najbliższe znajdowało się niecałe dwadzieścia kroków od drzwi wejściowych. Ryland już się zastanawiał czy nie zrobić dla dzieci jakiejś huśtawki.
Przy porządkach Ryland pomagał mi prawie do samego końca. Prawie, gdyż został porwany przez Alfę oraz jego brata. Alfa chciał, żeby kuźnia jak najszybciej zaczęła funkcjonować. Podobno mieli sporo rzeczy do naprawienia i stworzenia. Odkąd dowiedział się, że Ryland zna się na tym fachu znacznie lepiej niż obecny kowal, postanowili zamknąć kuźnie i wyznaczył jedną osobę do zbierania zamówień dla przyszłego kowala.
Jak Ryland wrócił ze swojego pierwszego dnia pracy był potwornie zmęczony, ale i zadowolony. Twierdził, że ma naprawdę sporo pracy i jak mu czegoś nie dorzucą, to ma zaplanowane dwa miesiące. Nie wiem ile tego musiało być, ale najwidoczniej mojemu alfie się to podobało. Wraz z Astaronem dogadał się jak będzie działać kuźnia w przyszłości. Nie było bowiem sensu rozgrzewania wszystkiego by stworzyć dwa gwoździe, bądź by naprawić jakiś nóż. Wolał zebrać odpowiednią ilość zamówień by pracy było przynajmniej na jeden dzień.
Ja również chciałem jakoś się przydać stadu, tylko nie wiedziałem co dokładnie mogłem zaoferować. Nie posiadałem żadnych specjalnych umiejętności. No chyba, że poznane przeze mnie tajemne techniki rzucania drewnianą łyżką mogły się do czegoś przydać, oprócz gnębienia mojego alfy.
Jednak i tym problemem zajął się Fenax. Jasno stwierdził, że nie muszę się tym martwić, a jak już tak naprawdę chce pomagać to mogę się zgłosić do Emmy, by pomóc jej ze zbieraniem ziół. Podobno oboje twierdzili, że się do tego nadawałem. Żebym się tym teraz nie przejmował, podstępem zaciągnął mnie na spotkanie z niektórymi kobietami które niby chciały mnie poznać i powitać w stadzie.
CZYTASZ
Szczenię |ABO|
FantasiaKontynuacja opowiadania Mieszaniec. Przed przeczytaniem tego opowiadania zalecam przeczytanie poprzedniej części, choć nie jest to konieczne. Szczęście, radość z życia? Kiedyś dla Aarona te słowa były obce. Nigdy nie spodziewał się dobrego zakończen...