R 2. IX

1.6K 173 20
                                        

Miesiąc później.

-Dobrze, teraz naciągnij do samego policzka.. wyceluj.. ale nie zamykaj oka, obydwa mają obserwować cel. -Powtarzał te słowa od jakiejś godziny. 

-Jakby to było takie łatwe.. 

- Naciągnij, wyceluj i strzelaj. -Wystrzeliłem. Obydwoje obserwowaliśmy jak strzałą 'minimalnie' mija mój cel i znika za krzakami. Spojrzałem na niego gniewnie kiedy prychnął z rozbawienia.

-Nie śmiej się, tylko idź i ją przynieś. -Ryland pstryknął palcami dając znać Happiemu by ruszył po strzałę. Wilk z wywalonym jęzorem pobiegł po nią.  -Nie wysługuj się wilkiem. 

-Wybacz, po prostu, ta strzała tak pięknie przeleciała kilometr nad tarczą. 

-Milimetr! -Znów prychnął, a ja zacząłem mordować go wzrokiem. 

-Będziesz ćwiczył systematycznie, a twoje strzały nie będą mijały 'milimetr' -zrobił króliczki w powietrzu -nad tarczą, tylko w nią trafią.. może nawet w sam środek. -Dodał szeptem który i tak usłyszałem. 

Dwa dni temu wspomniałem mu, że chciałbym się nauczyć jak się poluje oraz strzela z łuku. Miałem przygotowane kilka wersji, dlaczego chce zdobyć te umiejętności, w razie jakby nie chciał współpracować. Nie potrzebnie się martwiłem, wystarczyło tylko powiedzieć, a on już zabrał się do roboty. Stworzył dla mnie łuk, kilkanaście strzał oraz tarczę. Przygotował nawet miejsce gdzie mogłem ćwiczyć, z dala od domu, bym przypadkiem nie zabił jakiegoś zwierzaka. Była to mała polana na której postawił tarcze. Przed nią znajdowało się sporo wbitych w ziemie strzał. 

Zebrałem je wszystkie, po czym Happy przyniósł tą która poleciała 'odrobine' dalej. Była lekko obśliniona, ale na szczęście nie złamana ani przegryziona. Dobrze, że za nami poszedł, inaczej sam musiałbym jej szukać. 

-Zaraz powinno zajść słońce, lepiej powoli wracajmy do domu. -Gburek podszedł do mnie, zaczął sprawdzać w jakim stanie są wystrzelone przeze mnie strzały. -Jutro przyjdziemy tu znacznie wcześniej. 

-Zostało jeszcze trochę czasu. -Powiedziałem to z pewnością, po czym spojrzałem na pomarańczowe niebo. Nawet nie wiedziałem kiedy ten czas minął. -No dobra, możemy wracać. 

-Możemy się też jutro przejść po twoje zioła. Niedługo pełnia. -Zabrał ode mnie łuk i przewiesił przez ramie. Zaczął sprawdzać jeszcze raz strzały, jak był pewny wkładał je do kołczana. 

No tak, zioła. Zostało mi ich trochę, na pewno wystarczą na tą pełnie, ale na następną już nie. A według Gburka, zima w tym roku przyjdzie bardzo szybko. Możliwe, że pod koniec miesiąca. Ufałem jego instynktowi, więc lepiej było mieć jakiś zapas. W końcu szukanie ziół, pod grubą warstwą śniegu może być naprawdę męczące, o ile w ogóle coś znajdę. Na szczęście wszystkie składniki znajdowały się w okolicy, nie musiałem zagłębiać się głębiej w las.

Jednak, nie wiem czy chciałem ich teraz używać. Było obecnie nam dobrze. Ryland co jakiś czas coś majsterkował. Tak jak obiecał, w domu naprawił wszystko, stworzył pozostałe meble które nam brakowały. Rąbał drewno, sprawdzał ogrodzenia, pomagał przy zwierzętach, polował, patroszył, przynosił wodę. Ostatnio zrobił gustowny wieszak wykorzystując poroże jelenia, choć dobrze wiedziałem, że wolałby zająć się czymś innym. Często przyłapywałem go jak przechodzi koło jego dawnego pokoju. Podejrzewałem, że planuje je jakoś zagospodarować, ale nie był pewny, czy powinien. A ja.. cóż, miałem podobnie. Kiedy wyruszał na polowanie chwytałem za nici i starałem się stworzyć jakieś ubranie. Wiedziałem co mam robić, ciotka Gburka mnie tego nauczyła, ale było to zajęcie bardzo czasochłonne. Do tej pory udało mi się stworzyć parę skarpetek i jedną koszulkę która wyglądem jej nie przypominała.  

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz