R 7. LVII

717 117 13
                                    

Wlałem ostatnie wiadro z gorącą wodą do najmniejszej balii jaką mieliśmy w domu, i wlazłem do środka. Moi synowie mogliby się tu bez problemu zmieścić, Aaron również jakby odpowiednio się ułożył, natomiast ja większość swojego ciała miałem poza drewnianym konstruktem. Nie chciało mi się grzać więcej wody, a miałem dzisiaj szczególną ochotę się porządnie wykąpać. A może była to tylko zwykła potrzeba posiedzenia w gorącej wodzie?

Dzisiejszy dzień strasznie mi się dłużył. Moje normalne obowiązki w kuźni zostały na ten dzień zmienione. Sytuacja była nadzwyczajna więc nie miałem tego za złe, w końcu chodziło o bezpieczeństwo stada. W lasach coraz częściej dało się zobaczyć obecność niedźwiedzi a niektóre z nich podchodziły zbyt blisko wioski. Dla większości było to bardzo dziwne. W tych lasach nie było zbyt wielu niedźwiedzi, a teraz wydawało się jakby wszystkie zmówiły się ze sobą i postanowiły przezimować blisko wioski. To również okazało się być dziwne dla tutejszych, gdyż większość niedźwiedzi już powinna zimować.

Nie mogliśmy pozwolić by żyły tak blisko nas, chwila nieuwagi i nieszczęście gwarantowane. Trzeba było je przepędzić by znalazły sobie inne, bezpieczniejsze dla nas i dla nich miejsce. Dlatego każdy alfa brał w tym udział jak i większość męskich bet. Część musiała zostać by w razie przeoczenia któregoś miśka mogła bronić wioskę. Siostra Thorina również wzięła w tym udział, chociaż starszyzna głośno protestowała.

Niektórzy biegali w dwuosobowych grupach, i na moje nieszczęście ja miałem ten zaszczyt. Alfa chciał bym ruszył z Castelem. Według niego była to dobra okazja do rozejmu między nami. Posłuchałem się Astarona i jego rady, by każdemu dawać drugą szanse, by spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Naprawdę się starałem i nawet na początku to wychodziło, dopóki Castel się nie odezwał. Sam jego głos mnie drażnił, sposób w jakim się odzywał, i jakie poglądy głosił. Wydawało mi się, że Astaron również z nim zamienił kilka słów... chyba naprawdę chciał byśmy nie byli wrogami.

Byliśmy jednak elementami które do siebie nie pasują i nie powinny przebywać zbyt blisko siebie. Niekiedy wystarczy tylko spojrzeć na osobę by wiedzieć, że jej się nie polubi. I w naszym przypadku tak było, a naszej 'przyjaźni' nie poprawiała obecna sytuacja, wręcz przeciwnie, z każdym jego głupim zdaniem skierowanym w moje szczenię, miałem ochotę mu rozerwać gardło. Nie mówiąc już, że miał czelność skarżyć się na brak wychowania mojego omegi. Określił go jako nieokrzesanego dzikusa, który ma zły wpływ na wszystkich wokół, a zwłaszcza na Bila który coraz częściej przebywa poza domem.

Kiedy wtrąciłem, że nie może mu zakazać wychodzenia z domu i przebywania wśród innych zaczął się nerwowo tłumaczyć, że chodzi mu tylko i wyłącznie o dobro swojego byłego partnera. Opowiadał jak to stara się znaleźć dla bezużytecznego omegi jakiegoś partnera, któremu nie będzie przeszkadzał fakt, że jest oznaczony ani nie może urodzić dziecka. Nie trzeba było długo się zastanawiać, by wiedzieć, że próbuje po prostu pozbyć się problemu. Chyba opieka nad dwiema omegami była dla niego zbyt ciężka.

Później, jako starszy i bardziej doświadczony alfa zaczął mi zdradzać skuteczne techniki w tresowaniu omegi. Aarona mogę tresować tylko w jednym miejscu, łóżku, i to tylko wtedy kiedy mamy ochotę zaszaleć i odegrać jakąś dziwną scenę. Z każdą jego 'złotą' poradą, miałem ochotę zrobić mu jeszcze większą krzywdę. Niestety, jest członkiem tego samego stada, więc nie mogę, a raczej nie powinienem być wobec niego wrogi.

Oczywiście los chciał inaczej. Grubo po tym jak zapadł zmrok i stwierdziliśmy, że kończymy z przeganianiem niedźwiedzi odrobine się pokłóciliśmy i nawet pogryźliśmy. Mógł nie obrażać mojego omegi i dziecka i sam mógł przyjąć krytykę jaką na niego wylałem, a nie atakować mnie od tyłu. Okazał się całkiem silnym przeciwnikiem, nie takim któremu nie dałbym w końcu rady, ale na pewno bym się mocno napocił. Zostaliśmy rozdzieleni przez Alfę który nawet nie chciał wiedzieć o co poszło. Widać było po nim, że jest rozczarowany naszą walką. Coraz bardziej pragnąłem, by ten cholerny alfa zniknął z tego stada. Mam nadzieje, że plan Fena okaże się skuteczny i jak straci swój stołek to zmieni stado na inne.

Szczenię |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz