Bay
-Powiesz mi, co się stało? – Lee próbowała jakkolwiek dotrzeć do przyjaciółki, gdy ta tylko weszła do mieszkania. Bay padła bez życia przy drzwiach i pozwoliła sobie na płacz. Praktycznie dławiła się nim, ale w tamtym momencie się tym nie przejmowała. Pragnęła cudem wylać z siebie wszystko, co złe i to, co w niej pękło. Po raz pierwszy od dawna znowu czuła się sama, skazana na porażkę. W jej głowie szalał huragan, który niszczył wszystko, w co wierzyła i przyciągał same najgorsze myśli. – Co ci zrobiła Chyli, muszę widzieć – blondynka nie prosiła, praktycznie krzyczała, aby zdobyć jakiekolwiek informacje. Wiedziała, że to nie pomagało Bay, ale nie widziała innego wyjścia. Brunetka nie chciała mówić i było to po niej widać. – Błagam cię... Jak mi nie powiesz, to ci nie pomogę. Wyrzuć to z siebie.
-To jednak litość Lee... - szepnęła cicho brunetka, z trudem prostując kręgosłup. Nerwy zaatakowały całe jej ciało, przez co czuła ból niszczący jej plecy, serce i płuca. Była pewna, że mniej by bolało, gdyby ktoś kazał jej połknąć podpalony dynamit, który rozsadziłby ją od środka. – Kurewska litość Lee – to słowo niszczyło jej głowę i zmysły. Bała się tego od samego początku. Próbowała niszczyć tę myśl, która raz za razem pojawiała się, ale w tamtym momencie stała się bardziej niż realna. Nagle okazało się, że miała racje. Od samego początku się nie myliła. – Ja pierdolę. Dlaczego uwierzyłam, że mogłaby mnie naprawdę pokochać? Przecież nikt by mnie nie chciał. Jestem pierdoloną wariatką, która nie powinna liczyć na to, że ktokolwiek będzie obok. Nigdy nikogo nie miałyśmy Lee, a ja głupia uwierzyłam, że nagle to się zmieni, że ktoś nas pokocha i będzie chciał ułożyć sobie z nami życie – zanosiła się płaczem, nerwowo zaciskając palce na swoich ramionach, całych już czerwonych z nerwów oraz śladów ucisku i paznokci.
-Dlaczego litość Kochanie? Co ona ci powiedziała? Skarbie, może coś źle zrozumiałaś. Znam Chyler, kurwa mać... Ona celowo by ci nigdy nie zrobiła krzywdy, jestem pewna... - Bay w końcu uniosła lekko głowę, aby spojrzeć na przyjaciółkę. Jej twarz wyrażała ogrom bólu, przez co Lee automatycznie zadrżały wargi. Ciężko było widzieć przyjaciółkę w takim stanie. – Ok. Rozumiem, mam jej nie bronić. Dlatego powiedz mi, co ona zrobiła. Chcę wiedzieć, co się stało. Jeśli trzeba, pójdę jej wpierdolić. Tylko muszę wiedzieć, co się tam stało. Jeśli ona cokolwiek ci powiedziała, skrzywdziła cię jakoś...
-Nic mi nie powiedziała. Wypadły jej dokumenty z teczki, zaczęłam je zbierać i... Boże Lee. Ona wszystko wiedziała od początku. Rozumiesz? Miała praktycznie pełen obraz tej jebanej sytuacji. Nic nie musiałyśmy jej mówić. Od początku nas oszukiwała, mnie oszukiwała. Robiła z nas pierdolone debilki albo po prostu stwierdziła, że nikt z nami nie wytrzyma, więc będzie obrońcą uciśnionych i z nami przeżyje... To ma sens. Pewnie ma traumę po mamie i uznała, że będzie pomagać innym, których nikt nie chce. Teraz to jest już logiczne. Ja pierdolę – łkała, na nowo chowając twarz w swoich ramionach. Lee usiadła obok przyjaciółki, zerkając na nią niezrozumiale. Lekko ułożyła dłoń na plecach brunetki i delikatnie gładziła, aby dodać jej sił. – Lee... Miśku... Ona znała nas wcześniej. Widziała, co mam nie tak z głową, że byłam w psychiatryku przez lata czy to, że próbowałam się zabić. Kochanie... Znalazłam dokumenty o wyrzuceniu jej z praktyk. Miała je w ośrodku, w którym byłam po próbie samobójczej. Rozumiesz to? Nie dość, że wiedziała wszystko, znała mnie, to jeszcze musiała się mną opiekować w takim stanie, gdy ja nawet nie pamiętam, jak wstawałam z łóżka. Kurwa Lee... Ją wyrzucili, bo przestała podawać mi leki... - wyciągnęła drżącą dłoń ku przyjaciółce, aby ta spokojnie ją złapała.
-Bay... Wiem, że to teraz brzmi tragicznie, ale to oznacza, że na swój sposób cię uratowała. Pomyśl, że gdyby nie ona, pewnie nadal byś tam trwała – Bay zalała się jeszcze głośniejszym płaczem. Nie dawała sobie z tym rady. Z jednej strony rozumiała podejście przyjaciółki. Wiedziała, że to, co zrobiła Chyler, było ratunkiem. Gdyby ktoś nie odciął jej od leków, nadal pewnie trwałaby w ośrodku, bez szansy na odzyskanie sił, spotkanie z Lee i zdobycie jakiejkolwiek nadziei, że będzie lepiej. Jednak to jeszcze bardziej podkreślało dla niej fakt, że Chyler była z nią z litości. Wdziała ją w tak złym stanie i uznała, że trzeba było pomóc, bo inaczej mogła skończyć jak jej matka. To wszystko układało się tak w jej głowie tak źle, że na nowo zaczynała wariować. – Kochanie... Jezu... Musimy z nią o tym porozmawiać. To wszystko jest za dziwne. Strasznie dziwne, ale nie można jej skreślić, po tej jednej sprawie... Odetchnij trochę i proszę, wybierzemy się do niej i porozmawiamy – Bay szybko pokręciła głową. Za dużo w niej pękło, aby mogła racjonalnie myśleć. – Uratowała nas... Wasze kolejne spotkanie było na pewno przypadkowe, spodobałaś się jej i chciała więcej. Powinna ci o tym powiedzieć, zjebała bardzo, ale musisz z nią porozmawiać. Ta sytuacja jest za dziwna, żeby to tak zostawić. To jednak na pewno nie litość Bay. Ona po prostu się w tobie zakochała, mimo tego, co masz z tą swoją śliczną główką. Widziałam, jak na ciebie spojrzała przy pierwszym spotkaniu. Znaczy może niepierwszym, ale dobrze wiesz, o co mi chodzi. Jej oczy rozbłysnęły, a na twarzy pojawił się piękny uśmiech. Widać było, że zachwycała się tobą. Może czekała na to spotkanie? Pewnie już w szpitalu się jej spodobałaś, ale nie wierzyła, że cię zobaczy, czy coś... Kochanie. Wiem jedno, ona jest tobą szczerze zachwycona. Kocha cię całym sercem. Nie możesz myśleć, że to litość czy cokolwiek złego...
CZYTASZ
Will you give in to me?
RomanceBay od dziecka miała w życiu pod górkę. Lata spędziła próbując leczyć swoją chorą głowę, ale i tak na każdym kroku coś pchało ją w ramiona głębszej depresji. Czy, gdy pozna miłość swojego życia, uda się jej wygrać z chorobą i wszystkim co złe? Czy p...