35

2K 91 19
                                    

- Mógłbyś w końcu przestać. - warknęłam wydostając się z uścisku blondyna.

- Przestać co? - zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem, który nie pozwalał mi się opanować.

- Przestać mi dokuczać. - wyjaśniłam odwracając się na pięcie i podchodząc do miejsca, gdzie siedziała Sophie sprawdzając coś na telefonie.

Taylor natomiast bawiła się w najlepsze swoją spokojną jazdą, natomiast Rose zawzięcie rozmawiała z Ashtonem, który nie poświęcał jej jakieś większej uwagi, co chwile zerkając na moją przyjaciółkę.

Usiadłam wbijając wzrok w ziemie. Nie miałam pojęcia co będę robić przez resztę czasu, kiedy już teraz się nudziłam. Wyjęłam swój telefon i zaczęłam przeglądać różne media. Nie było tego za dużo, a ja ciagle byłam znudzona. Uniosłam wzrok chcąc zlustrować zachowanie, a kiedy zobaczyłam, że wszyscy idą w naszą stronę, zmarszczyłam brwi.

- Idziemy gdzie indziej, tam będą wszyscy.. - oznajmił Calum zabierając swój telefon i nakładając okulary przeciwsłoneczne na nos.

- Gdzie? - spytałam podnosząc się i bacznie lustrując Hooda.

- Zobaczysz. - wyprzedził go Luke biorąc swoją deskorolkę w rękę i idąc w nieznanym dla mnie kierunku.

Przewróciłam oczami na jego zachowanie, bo nie uważałam, że miejsce do którego idziemy miałoby być jakaś tajemnicą.

- Od razu zawiążcie mi oczy, porywacze. - mruknęłam pod nosem, jednak nie uszło to uwadze blondynowi, który znalazł się za mną i zakrył moje oczy swoimi wielkimi łapami.

- Zostaw. - rozkazałam zwalniając kroku i podnosząc swoje ręce chcąc strzepnąć te Hemmingsa.

- Mogłabyś się od czasu do czasu wyluzować. - powiedział zdejmując swoje dłonie i mierzwiąc mi włosy na co rzuciłam mi ostrzegawcze spojrzenie.

Już otwierałam usta chcąc coś powiedzieć kiedy coś przebiegło koło mojej nogi. Odskoczyłam od tego czegoś w bok oczywiście lądując na klatce piersiowej Luke'a.

- To tylko pies. - zaśmiał się cicho gładząc uspokajająco moje ramię, co, okej, pomagało.

- Widzę, jaki mały. - przyznałam lustrując wzrokiem brązowego kundelka który przebiegł przed nami.

- To ty jesteś mała. - odparł na co udałam oburzenie. - On natomiast jest bardzo mały.

- Przepraszam? Moje sto sześćdziesiąt sześć centymetrów wzrostu czuje się urażone.

- Moje sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów ma to w dupie.

Widziałam jego szeroki uśmiech, na co tylko westchnęłam i oddaliłam się od tego idioty.

To on jest wielkoludem, bo jednak nie na codzień widuje się facetów z powyżej metrem dziewięćdziesiąt wzrostu.

Szłam, co jakiś czas szurając butami, tworząc niewielki kurz. Zaczęłam się zastanawiać czemu ja nadal z nimi szłam. Nie powiedzieli mi nawet dokąd, a ja sama nie protestowałam. Czy ja naprawdę poszłam tu ze względu na Luke'a?

- Znowu na coś wpadniesz. - ostrzegł Hemmings na co uniosłam wzrok.

- Na przykład na słup? - wskazałam na dzielący mnie jakieś trzy kroki słup, przypominając sobie skrawki rozmowy z powrotu z imprezy Blake'a.

Hetemmo|l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz