- Mógłbyś w końcu przestać. - warknęłam wydostając się z uścisku blondyna.
- Przestać co? - zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem, który nie pozwalał mi się opanować.
- Przestać mi dokuczać. - wyjaśniłam odwracając się na pięcie i podchodząc do miejsca, gdzie siedziała Sophie sprawdzając coś na telefonie.
Taylor natomiast bawiła się w najlepsze swoją spokojną jazdą, natomiast Rose zawzięcie rozmawiała z Ashtonem, który nie poświęcał jej jakieś większej uwagi, co chwile zerkając na moją przyjaciółkę.
Usiadłam wbijając wzrok w ziemie. Nie miałam pojęcia co będę robić przez resztę czasu, kiedy już teraz się nudziłam. Wyjęłam swój telefon i zaczęłam przeglądać różne media. Nie było tego za dużo, a ja ciagle byłam znudzona. Uniosłam wzrok chcąc zlustrować zachowanie, a kiedy zobaczyłam, że wszyscy idą w naszą stronę, zmarszczyłam brwi.
- Idziemy gdzie indziej, tam będą wszyscy.. - oznajmił Calum zabierając swój telefon i nakładając okulary przeciwsłoneczne na nos.
- Gdzie? - spytałam podnosząc się i bacznie lustrując Hooda.
- Zobaczysz. - wyprzedził go Luke biorąc swoją deskorolkę w rękę i idąc w nieznanym dla mnie kierunku.
Przewróciłam oczami na jego zachowanie, bo nie uważałam, że miejsce do którego idziemy miałoby być jakaś tajemnicą.
- Od razu zawiążcie mi oczy, porywacze. - mruknęłam pod nosem, jednak nie uszło to uwadze blondynowi, który znalazł się za mną i zakrył moje oczy swoimi wielkimi łapami.
- Zostaw. - rozkazałam zwalniając kroku i podnosząc swoje ręce chcąc strzepnąć te Hemmingsa.
- Mogłabyś się od czasu do czasu wyluzować. - powiedział zdejmując swoje dłonie i mierzwiąc mi włosy na co rzuciłam mi ostrzegawcze spojrzenie.
Już otwierałam usta chcąc coś powiedzieć kiedy coś przebiegło koło mojej nogi. Odskoczyłam od tego czegoś w bok oczywiście lądując na klatce piersiowej Luke'a.
- To tylko pies. - zaśmiał się cicho gładząc uspokajająco moje ramię, co, okej, pomagało.
- Widzę, jaki mały. - przyznałam lustrując wzrokiem brązowego kundelka który przebiegł przed nami.
- To ty jesteś mała. - odparł na co udałam oburzenie. - On natomiast jest bardzo mały.
- Przepraszam? Moje sto sześćdziesiąt sześć centymetrów wzrostu czuje się urażone.
- Moje sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów ma to w dupie.
Widziałam jego szeroki uśmiech, na co tylko westchnęłam i oddaliłam się od tego idioty.
To on jest wielkoludem, bo jednak nie na codzień widuje się facetów z powyżej metrem dziewięćdziesiąt wzrostu.
Szłam, co jakiś czas szurając butami, tworząc niewielki kurz. Zaczęłam się zastanawiać czemu ja nadal z nimi szłam. Nie powiedzieli mi nawet dokąd, a ja sama nie protestowałam. Czy ja naprawdę poszłam tu ze względu na Luke'a?
- Znowu na coś wpadniesz. - ostrzegł Hemmings na co uniosłam wzrok.
- Na przykład na słup? - wskazałam na dzielący mnie jakieś trzy kroki słup, przypominając sobie skrawki rozmowy z powrotu z imprezy Blake'a.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*