Udało nam się przybyć na kręgielnie nieco wcześniej dlatego też po zarejestrowaniu się i dobraniu odpowiedniej rozmiarówki butów mogliśmy wejść na swój tor. Graliśmy w dwie drużyny sześcioosobowe - ja, Luke, Calum, Miranda, Ashley oraz Oscar, natomiast druga drużyna składała się z Taylor, Nialla, Kourtney, Rose, Harry'ego oraz Ashtona. Reszta osób została na plaży, tak jak było umówione.
Po zapisaniu się w swoich drużynach tak, aby ekran wiszący nad nami to pokazał zaczęliśmy grę. Pierwszy z naszej drużyny ustawił się Luke, z przeciwnej stała Rose. Próbowałam odpuścić fakt, że dziewczyna mogła specjalnie zapisać się pierwsza ze względu na Luke'a, ale coś mną targnęło kiedy przy wybieraniu kuli „przypadkowo" zetknęła się z dłonią wysokiego blondyna. Jednak na szczęście on zdawał się tym nie przejmować, gdy od razu odsunął ręce wybierając swoją kule niemal przygniatając palce Rose. Mimowolnie się uśmiechnęłam i obserwowałam rzut Luke'a, który zmiótł wszystkie kręgle.
- Wow. - powiedziałam z podziwem patrząc jak blondyn uśmiechnął się zadowolony odwracając się do mnie przodem.
- Zwycięski buziak? - nachylił się nade mną układając usta w dziobek. Rzuciłam tylko kątem oka na Rose, która wydawałoby się, że dopiero spuściła wzrok po czym wspięłam się na palcach i cmoknęłam blondyna.
- Jest kolejka, co oznacza, że każdy czeka na swoją kolej. - powiedziała blondynka, na co uniosłam brwi odwracając się.
- Nawet jeśli jest, to tak troszkę nie w twojej drużynie. - wzruszyłam ramionami lekko zdziwiona, że obchodziła ją moja drużyna po czym przystąpiłam do swojego rzutu.
Trzy poślizgi i pół. Tyle osiągnęłam podczas gry pomijając jakieś pojedyncze, udane strzały, które zbiły chociaż dwa kręgle. Co do moich poślizgów-upadków doliczyłabym czwartego, gdyby nie szybka interwencja Luke'a. Miałam wrażenie, że chłopak za często ratował mi życie dlatego może i warto byłoby to w końcu zmienić.
Po zdjęciu butów i narzekaniu jak bardzo bolą mnie stopy, a zwłaszcza lewa kostka po drugim upadku udało mi się namówić blondyna na wzięcie mnie na barana. Znaczy, w sumie to obydwie strony tego chciały. Chłopak sam się zaoferował i szczerze, nawet nie pozwolił mi się ze sobą kłócić.
W każdym razie postanowiliśmy się udać na kolację, żeby mieć już ją z głowy. Było kilka minut po osiemnastej dlatego też bez problemu wpuścili nas na salę jadalniową. Postawiłam na małą porcję lazanii, aby w następstwie napakować się koktajlami, podobnie jak poprzedniego wieczoru. W sumie to można powiedzieć, że moich towarzyszów zaraziłam miłością do koktajlów, bo po chwili Niall przyniósł szklanki dla siebie i dla Taylor wypełnione smakiem leśnych owoców.
Po naszym jakże wykwintnym posiłku (który w jakichś 60% składał się z tych koktajlików) udaliśmy się do pokoju. Hotel był naprawdę ogromny, a na piętrze znajdowało się przynajmniej pięćdziesiąt pokoi (podejrzewam jednak, że o wiele więcej) dlatego też droga zawsze zajmowała trochę czasu.
- Wiecie, to nawet fajnie, że tyle chodzimy po posiłkach. - zaczęła Taylor. - Zawsze coś się spali, co? - zaśmiała się z własnej wypowiedzi wyjmując kartę do pokoju ze swojej kieszeni. Zanim dotarliśmy do drzwi zobaczyłam sylwetkę Rose po drugiej stronie korytarza. Luke również ją zauważył, a raczej moją reakcję, bo trzepnął lekko moje ramię informując, że za moment możemy wejść do pokoju. Uniosłam na niego spojrzenie po czym mówiąc szybkie "daj mi chwilę" ruszyłam w stronę blondynki.
Szczerze, od tego wyjazdu miałam do niej mieszane uczucia. Wolałam wyjaśnić z nią sprawę osobiście zanim sama będę coś dopowiadać.
- Rose. - na dźwięk mojego głosu dziewczyna od razu się odwróciła wyglądając na zaskoczoną. Przenosiła z ręki do ręki telefon wyglądając również na trochę poddenerwowaną.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*