Na boisku siedzieliśmy jeszcze z jakąś godzinę, gdy większość z nas musiała już iść. Niall oczywiście był przeciwko i dziwił się, jak można wracać do domu tak wcześnie, bo przecież on nie znał granic. To znaczy mam na myśli, że gdyby chłopak wróciłby o trzeciej w nocy do domu nic by się nie stało, bo przecież jest już prawie dorosły. Dlatego lekko obrażony na nas nie pożegnał się z nikim z wyjątkiem Taylor i poszedł w przeciwnym do nas kierunku.
Ja natomiast, wraz z Luke'iem, Taylor, Harrym i Alice wracaliśmy do swoich domów. Michael mieszkał niedaleko Mirandy i Liama, w całkiem innym kierunku od nas dlatego to ich postanowił podwieść. Oczywiście nie miałam mu za złe tego, to w sumie nawet lepiej ze względu na to, że ostatnio polubiłam spacery.
- Ej, sprawdził z was ktoś jaki jest jutro tematyczny dzień? – zapytał Luke, patrząc na każdego z po kolei z nas.
Wszyscy z wyjątkiem Alice zaprzeczyli albo wzruszyli ramionami.
- Jutro dzień w kratkę. - powiedziała, a widząc u niektórych zdziwienie, postanowiła wyjaśnić. - Tak jak z moro, przynosimy coś, co ma wzór w kratkę. Myślę, że koszula będzie górowała. - kiwnęła głową kończąc swoją wypowiedź.
- W sumie, to tylko koszulę mam w kratkę. - wzruszył ramionami Harry odgarniając swoje włosy do tyłu, które ciągle przysłaniały mu widoczność ze względu na to, że chłopak miał spuszczoną głowę.
- Też. - potwierdził Luke spoglądając na mnie. - A ty, maluchu?
- Maluchu? - powtórzyłam udając oburzenie. - Wypraszam sobie, jesteś tylko o rok starszy.
- Twój wzrost mówi coś innego.
- Przestaniesz kiedyś mi wypominać mój wzrost? To ty urodziłeś się z drożdżami w rękach. - przewróciłam oczami, postanawiając dać spokój. - Wracając, mam czarne spodnie w kratkę, ale raczej ich nie nałożę. Wezmę zwykłą koszulę.
- Masz spodnie białych dziewczyn? - spytała Taylor z uśmiechem na ustach.
- Melanie, bądź tumblr. - odezwał się Harry akcentując ostatnie słowo.
- One nie są tumblr, okej? Kupiłam je kiedyś bo mi się podobały, a miałam je z może trzy razy. - wzruszyłam ramionami. - Są ładne.
- Więc skoro są ładne nałóż je i nie przejmuj się idiotami. - powiedział Luke rzucając krótkie spojrzenie naszym towarzyszom i przyciągając mnie bliżej do siebie.
- Zastanowię się jeszcze. - zdecydowałam unosząc lekko kąciki ust, na co blondyn przytaknął odwzajemniając mój gest.
- I tak najbardziej nie mogę się ucieszyć poniedziałku. - Taylor z ekscytacją uniosła dłonie do klatki piersiowej uśmiechając się szeroko.
- Co jest w poniedziałek? - zapytałam marszcząc brwi i patrząc na przyjaciółkę pytająco.
Blondynka właśnie otwierała usta w zamiarze wyjaśnienia, kiedy głos zabrał Luke:
- No jak to co? Ostatni dzień szkoły. - powiedział stanowczo chłopak patrząc na wszystkich z nas. - Prawda?
- Taaak. - potwierdziła Taylor zagryzając wargę, co wydawało mi się lekko podejrzane.
Spojrzałam na Alice, która kiwnęła tylko głową rzucając mi krótkie spojrzenie, natomiast Harry prychnął uśmiechając się pod nosem i nic nie mówiąc.
- Na pewno? - spytałam krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Po co miałbym cię wkręcać, Melanie? - zapytał wysoki blondyn, na co wzruszyłam ramionami.
- Czemu niby miałbyś mnie nie wkręcać? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co chłopak zastanowił się, po chwili śmiejąc się krótko i patrząc na mnie z rozbawieniem.
- Nie mam pojęcia co powiedzieć. - przyznał, na co ja westchnęłam.
Chęć kontynuowania tej rozmowy była wielka, gdyby nie fakt, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Wyjęłam telefon i nawet nie patrząc kto to, odebrałam.
- Halo? - spytałam słysząc szmer po drugiej stronie.
- Halo, Melanie? - odezwała się moja ciocia. - Dziecko kochane powiedz mi, wiesz może gdzie jest Ryan? Nie odbiera ode mnie telefonu, a wyszedł pięć godzin temu.
- Nie mam pojęcia, dzisiaj wyszedł z przyjaciółmi, prawda? Może ma wyciszony telefon, a teraz jest zajęty?
- Miał być o dwudziestej w domu. Rozumiem, że czasem możecie się spóźnić, ale już jest po godzinie dwudziestej pierwszej i mam prawo się martwić. Proszę, spróbuj się z nim skontaktować.
Słysząc przejęcie w głosie cioci zdecydowałam się zgodzić. Pożegnałam się z nią, po czym krótko tłumacząc sytuację przyjaciołom wybrałam numer do Ryana. Nikt się nie odzywał, a jedyne co słyszałam to dźwięk nawiązywanego połączenia. Naprawdę miałam nikłą nadzieję, że chłopak po prostu nie może odebrać, ale kiedy nic się nie działo przez kolejne dziesięć minut moje myśli poszły w bardziej mroczniejsze strony.
- Ciocia jest pewna, że nie zostawił jakieś wiadomości? - spytała Alice, która niespodziewanie też się tym przejęła.
- Słyszałam jakiś szmer, jestem pewna, że przeszukała cały dom. - westchnęłam wiedząc, że Emily była do tego jak najbardziej zdolna.
- Może mu się rozładował telefon? To normalne w naszych czasach. - zaśmiała się nerwowo Taylor jednak widząc moją obojętność przechodzącą w smutek przestała.
- Jestem pewna, że jeśli by tak było skontaktowałby się z Emily w jakiś inny sposób. Ryan działa pochopnie, może serio coś mu się stało.
- A jestem pewny, że wróci do domu. - Luke potarł moje ramię, co najwidoczniej było już w jego zwyczaju. Zawsze to robił, kiedy widział, że coś się działo.
- Znasz może jakieś miejsca, gdzie mógłby być? W sensie, mógł sobie gdzieś pójść przemyśleć parę spraw wyłączając się ze świata. Troszkę wiem jak to jest. - Harry podrapał się po karku, na co każdy z nas popatrzył na niego z lekkim zaciekawieniem jak i niepokojem.
- Jedyne miejsce gdzie przebywa mój brat to skatepark. - powiedziałam zgodnie z prawdą, bo chłopak gdyby mógł zamieszkałby tam. Serio, nie było dnia gdzie chłopak rozstawał się ze swoją deskorolką.
- Okej, mam propozycję. - zaczął Luke, na co nasza uwaga się skupiła na nim. - Ja z Melanie pójdziemy do domu, może w czasie drogi gdzieś go spotkamy, ewentualnie trafimy na niego już w środku. Wy natomiast możecie pójść do tego skateparku i jak coś to się dzwonimy, tak?
Wszyscy zgodzili się na tą propozycję, po czym udaliśmy się we własne strony. Czułam niepokój i marzyłam tylko o tym, żeby mój brat po raz kolejny popisał się swoją głupotą nie ładując telefonu przed wyjściem i spóźniając się na autobus. Takie sytuacje miały miejsce dość często, ale jego spóźnienia nie były aż tak... przesadzone? Bawiłam się nerwowo palcami wymyślając coraz gorsze scenariusze, co nie uszło uwadze blondyna, który splótł nasze dłonie zatrzymując nas.
- Melanie. - powiedział opanowanym głosem patrząc na mnie z troską. - Musisz się uspokoić, nerwy nie pomogą nam w tej chwili.
Mój oddech znacznie się uspokoił po jego wypowiedzi. Nie miałam pojęcia jakim sposobem udało się to zrobić chłopakowi, ale byłam pod wrażeniem. Potrafił trzymać nerwy na wodzy nic po sobie nie pokazując, z wyjątkiem zrównoważenia.
Kiwnęłam głową zagryzając wargę i powstrzymując emocje, które próbowały się uwolnić: strach, lęk i przerażenie.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*