I tak właśnie minął miesiąc, gdzie wstawałam o ósmej, aby nie spóźnić się do pracy, która jak się okazała, była w McDonaldzie. To znaczy na początku umiejscowiłam się w jakiejś pobliskiej kawiarni, jednak gdy Taylor przyniosła mi ulotkę gdzie było napisane, że szukają pracowników zgłosiłam się. Zapłata była o wiele lepsza i udało mi się uzbierać sporą część na naszą wycieczkę. Emily była ze mnie dumna i pomimo że mówiła, że wcale nie muszę pracować i tak chciałam to robić. Chociażby dla siebie, w końcu kiedyś i tak nadejdzie ten moment więc... czemu by nie spróbować?
Był właśnie ostatni wieczór przed moim wyjazdem, a ja rozmawiałam na głośnomówiącym z Taylor chcąc się upewnić czy niczego nie zapomniałam. Moje roztargnienie było zaawansowane aż do tego stopnia, że mogłam zapomnieć wziąć walizki z domu. Choć z drugiej strony nie potrzebowaliśmy za wiele rzeczy, zwłaszcza, że w hotelu było praktycznie wszystko. Musiałam tylko zadbać o kosmetyczkę, ubrania no i oczywiście ładowarkę oraz słuchawki. Te dwie ostatnie rzeczy jako pierwsze spakowałam do torebki, która będzie przy mnie podczas całej podróży. Spakowałam również portfel, chusteczki na wszelki wypadek i mini prowiant przygotowany przez Emily.
Przyjaciółka, z którą prowadziłam rozmowę po kolei wymieniała wszystkie rzeczy, które ona już spakowała, na co przytakiwałam albo wypytałam po co jej na przykład czajnik, który raczej znajdował się w hotelu, albo była chociaż możliwość użycia go. Po rozmowie z blondynką czułam się bezpieczniej jeśli chodzi o spakowane rzeczy.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał prawie jedenastą. Obiecałam sobie, że pójdę wcześniej spać chcąc być wypoczętą na drugi dzień. Po kąpieli udałam się od razu do łóżka zgarniając telefon i ustawiając budzik na 10 pomimo że wyjazd miał być równo o 12.00, a jeszcze wcześniej z domu miał mnie zgarnąć nikt inny jak Luke. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc wiadomość od niego życzącą mi dobrej nocy. Odpisałam mu, po czym odłożyłam telefon na szafkę nocną przykrywając się kołdrą.
Donośny dzwonek budzika obudził mnie praktycznie w trybie natychmiastowym. W sumie to wnioskuję, że nie tylko mnie, zwłaszcza, że z pokoju Ryana wyleciała poduszka, która znalazła się po chwili w moim pokoju. Wyłączyłam denerwującą muzykę zwlekając się z łóżka i biorąc poduszkę z ziemi wręczyłam ją Ryanowi.
- Coś zgubiłeś. - wytłumaczyłam niewinnie wzruszając ramionami, na co chłopak posłał mi tylko wrogie spojrzenie. Uśmiechnęłam się lekko po czym zeszłam na dół, gdzie już czekała ciocia.
- Zaparzyłam herbatę. - poinformowała stawiając filiżankę i cukier na stole.
- Nie musiałaś... - zaczęłam, jednak moja odpowiedź została jak zwykle przerwana:
- Ale mogłam, chciałam pomóc. Herbatę mniej, więcej czasu zaoszczędzonego. - uniosłam brwi patrząc na nią. - Pomyśl o tym w ten sposób.
- Okej? - spytałam, na co ciocia mrugnęła do mnie po chwili udając się na górę.
Zabrałam się do przygotowania śniadania, którym były zwykłe tosty z szynką i serem. Po zjedzeniu umyłam zęby następnie udałam się do swojego pokoju. Wczoraj zapomniałam o przyszykowaniu ubrania, dlatego teraz miałam z tym mały kłopot. Sprawdziłam pogodę, która wykazywała powyżej dwudziestu pięciu stopni. Pomimo że słońce miało być przez cały dzień to i tak postanowiłam wziąć ciemną koszulkę. Dzisiejszy dzień planowaliśmy spędzić w hotelu. Jest tam na tyle atrakcji, które nie pozwolą nam się nudzić, że aż szkoda nie było z nich skorzystać.
Luke tak jak mówił, był o 11.30. Pożegnałam się z ciocią i Ryanem obiecując dzwonić. Blondyn pomógł mi znieść walizkę, następnie otworzył drzwi od strony pasażera pozwalając mi wsiąść. Wszyscy mieliśmy się spotkać u Harry'ego, bo to on miał załatwić transport. Jechało nas dwadzieścia jeden, bo bez Emily, która nadal spędzała wakacje z rodziną. Wszyscy zebraliśmy się za dziesięć dwunasta u Harry'ego, który zajęty był rozmową przez telefon. Każda osoba, która do niego podchodziła była odtrącona przez jego gest dłoni. Ciągle przytakiwał albo coś tłumaczył. Gdy rozmowa się skończyła schował telefon do kieszeni uśmiechając się szeroko.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*