- Dzisiaj u Michaela, o siedemnastej. - usłyszałam głos przyjaciółki, na co mimowolnie przewróciłam oczami.
- Jak wy możecie tak codziennie imprezować? Jeszcze dzisiaj rano miałaś kaca. - przypomniałam siadając na łóżku i wsłuchując się w słowa przyjaciółki.
- Oj daj spokój, każdy powód do imprezowania jest dobry. - powiedziała z nutką rozbawienia na co pokręciłam głową, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że blondynka nie mogła tego zobaczyć.
- Jaki jest tym razem? - zapytałam, a słysząc ciszę po stronie dziewczyny zrozumiałam, że zastanawia się nad jakimś pomysłem.
- Jedenaście dni do wakacji? - spytała głupio, na co westchnęłam.
- Tay, jest niedziela. Wiesz, że jutro musimy iść do szkoły?
- No wiem, przecież nie wypijemy aż tak dużo. Poza tym impreza zaczyna się dość wcześnie, więc skończy też wcześnie. - podejmowała próby przekonania mnie, na które niestety musiałam ulec.
I to wcale nie dlatego, że w dalszej rozmowie wspomniała o Luke'u, który ma tam być i o Jessice.
Serio, ja naprawdę chciałam się trzymać od tej blondynki z daleka, ale jednak bardziej pragnęłam tego, aby to ona trzymała się z daleka od Hemmingsa.
Nie wiedziałam, co ta dziewczyna knuje, ale wiadomo było, że jej pobyt na imprezie oznaczał tylko jedno - kłopoty.
Skończyłam rozmawiać z Taylor jakieś pięć minut później. Przed wyjściem, bo było już kilka minut po piętnastej musiałam zastanowić się nie tylko nad moim dzisiejszym ubiorem, jak na wymówce, którą będę musiała wcisnąć cioci. Emily dobrze wie, że nie jestem typem imprezowiczki, jeszcze do niedawna byłam dość aspołeczną osobą, dlatego kiedy chciałam gdzieś wyjść zgadzała się od razu. Teraz takie wypady zdarzają mi się często i po prostu obawiam się, że Emily zacznie mi wmawiać, że jestem w złym towarzystwie czy coś podobnego. Ciocia należy bardziej do spokojniejszych osób i lepiej żeby została przy myśleniu, że imprezy na które idę są stuprocentowo odpowiedzialne, a ja jestem w stanie na nich trzeźwo myśleć.
Naprawdę nie chce wiedzieć, co by się stało, gdyby się dowiedziała o atmosferze panującej tam. Mogłaby mnie nawet uziemić, co nie byłoby zbyt miłą karą dla mnie. W sumie jestem ciekawa, jak to wygląda u innych. Rodziców nie obchodzi gdzie ich dzieci idą? Czy po prostu pozwalają im się bawić, bo wolą to niż ich całodobowe siedzenie przed ekranem komórki czy komputera.
Zaczęłam zastanawiać się nad moim dzisiejszym ubiorem. Z powodu tego, że moje ubrania nie były specjalnie dobrane do imprez w przeciwieństwie do garderoby Taylor zawsze miałam z tym problem.
W końcu zdecydowałam się na biały top w czarne paski i skórzaną spódniczkę. Ubrałam się wcześniej, żeby mieć więcej czasu na pomalowanie się i pokręcenie włosów. Usiadłam przed gablotką gdzie wykonałam trochę mocniejszy makijaż nic na co dzień po czym biorąc lokówkę podłączyłam ją do gniazdka, aby mogła się nagrzać.
Pomyślałam chwilę o transporcie, którym prawdopodobnie będzie taksówka, ponieważ Taylor ma jechać z Niallem, a Luke... sama nie wiem, w końcu jesteśmy parą, mogłabym się jego spytać, tylko jakoś mi głupio.
Wow, jesteśmy parą.
Uśmiechnęłam się sama do siebie jak idiotka, bo ja nadal nie potrafiłam zdać sobie z tego sprawy.
Pokręciłam pasma włosów po czym nadając im lekkiej objętości, wstałam z siedzenia.
Zamknęłam oczy przypominając sobie, że Emily w dalszym ciągu nie zdawała sobie sprawy z moich zamiarów. Powinnam jej powiedzieć przed tym, jak już się przygotowałam, ale oczywiście zapomniałam. Z moich krótkich rozmyśleń wybudził mnie dzwonek do drzwi. Podeszłam do drzwi swojego pokoju, z zamiarem zejścia na dół, kiedy ciocia zapewniła, że otworzy. Wzruszyłam ramionami biorąc telefon i siadając na łóżku. Słyszałam jakieś przyciszone rozmowy, jednak były one prowadzone na tyle cicho, że nie potrafiłam rozszyfrować, kto był gościem. Skoro Emily nie zawołała mnie na dół, oznaczało to, że pewnie nie był to ktoś do mnie.
Wzięłam czarną kopertówkę do której spakowałam telefon, portfel oraz kluczę do domu po czym skierowałam się na dół.
- Hej Melanie. - usłyszałam znajomy głos, kiedy byłam już w salonie.
- Hej Luke. - przywitałam się podchodząc do blatu kuchennego, gdzie stała ciocia, jednak widok blondyna sprawił, że zatrzymałam się w miejscu. - Luke?
- To ja. - pomachał mi dłonią unosząc kąciki ust, co spowodowało powstanie dołeczków.
- Co ty tu robisz? - spytałam marszcząc brwi, po chwili przenosząc wzrok na ciocię, która właśnie wkładała naczynia do zmywarki.
- Siedzę, Emily mnie wpuściła. - wzruszył ramionami, a ciocia uśmiechnęła się do nas.
- Luke mnie poinformował o imprezie, szkoda, że ty tego nie zrobiłaś. - zlustrowała mnie wzrokiem, zatrzymując się na ramionach. - Dzisiaj jest chłodniej, weź jakąś kurtkę. - powiedziała kierując się na schody, aby wejść na piętro. - I wróć o normalnej godzinie, jutro idziesz do szkoły. - dodała patrząc na Luke'a, któremu chyba mrugnęła.
- Przekonałeś ją? - spytałam na tyle cicho, aby Emily nie mogła nas usłyszeć.
- Może. - powiedział patrząc na mnie przez chwilę. - Ładna koszulka. - pochwalił na co zmarszczyłam brwi.
- To top i... dzięki? - zapytałam zdziwiona, dopóki mój wzrok nie wylądował na jego koszulce.
Ow.
- Twoja też. - kiwnęłam głową patrząc na jego białą koszulkę, która również posiadała paski.
- Znowu jesteśmy dopasowani? - blondyn wstał z siedzenia, aby wraz ze mną udać się do wyjścia.
- Tak Luke, znowu jesteśmy dopasowani. - westchnęłam próbując zachować obojętność.
Nałożyłam swoje czarne obcasy, które nakładałam tylko wtedy, kiedy nadawała się okazja. Zdjęłam z wieszaka również koloru czarnego bomberke po czym wyszłam z domu, a za mną Luke.
- Jesteś samochodem czy mogę zadzwonić po taksówkę? - spytałam z zamiarem wyciągnięcia telefonu, jednak chłopak kiwnął głową w stronę swojego motocyklu.
Ow, znowu ow.
- Okej. - podeszłam do pojazdu i z pomocą ręki Luke'a wsiadłam na niego następnie przyczepiłam się do talii blondyna.
- Właściwie to czemu pojechaliśmy tak wcześnie? - spytałam próbując przekrzyczeć ruch ulicy i warkot silników samochodowych, co najwyraźniej mi się udało, gdy blondyn odpowiedział po chwili:
- Wcześnie? Będziemy jakieś dwadzieścia minut wcześniej, obiecałem pomóc Michaelowi przy przygotowaniach. - powiedział na tyle głośno, żebym również go usłyszała.
Kiwnęłam głową następnie położyłam ją na plecach blondyna i patrzyłam jak bloki, które przejeżdżaliśmy znikały dość szybko biorąc pod uwagę prędkość z jaką jechał Luke.
Była 16:38 kiedy dojechaliśmy na miejsce. Luke odstawił swój motocykl i wraz ze mną podszedł do drzwi. Myślałam, że zadzwoni dzwonkiem albo chociaż zapuka, gdy ten po prostu pociągnął klamkę i pewnym krokiem wszedł do środka.
- To normalne u was? - spytałam wchodząc do pomieszczenia zaraz po nim.
- Ta, przez pewien czas mieszkałem tutaj i w sumie, można powiedzieć, że to mój drugi dom. - wzruszył ramionami zamykając drzwi i rozglądając się. - Clifford!
- Kuchnia! - zawołał Mike, co automatycznie pokierowało nas do tego pokoju.
- Porozstawiaj kubki, później zajmiemy się... - zaczął unosząc wzrok i dostrzegając mnie. - Melanie, też przyszłaś. - uśmiechnął się. - Hejka.
- Hej. - odwzajemniłam uśmiech po chwili marszcząc brwi, kiedy zobaczyłam, że czerwonowłosy chował jakieś pudełko pod blat. - Wszystko w porządku? - spytałam unosząc wzrok na niego.
- Ta, tak. - kiwnął głową drapiąc się chwilę po karku. - Chciałabyś pomóc?
- Z chęcią. - postanowiłam odpuścić poprzedni temat i pomóc chłopakom, w, jak się okazało, przygotowaniu przekąsek.
Nie wiem co jest nie tak z tym rozdziałem, ale pisałam go trzy razy i nadal mi się nie podoba, ups.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*