56

1.4K 70 1
                                    

Od Luke'a wyszłam po jakiś dwóch godzinach, zaraz po tym kiedy ciocia zadzwoniła do mnie chcąc, abym wróciła do domu. Nie miała żadnego konkretnego powodu, myślę, że raczej chodziło o to, że Emily ostatnio coraz częściej żali się, że nie ma mnie praktycznie w domu, a ona sama za niedługo zapomni jak wyglądam. W każdym bądź razie blondyn odwiózł mnie do domu pamiętając, abym wzięła pingwinka z jego samochodu. Pożegnałam się z nim krótkim pocałunkiem po czym wyszłam z samochodu blondyna kierując się do domu.

- Już jestem! - oznajmiłam wchodząc do środka i pozbywając się butów weszłam do salonu.

Rozejrzałam się, jednak najwyraźniej cioci nie było w domu. Po raz kolejny chciałam coś powiedzieć, gdy usłyszałam jakiś huk pochodzący z piętra wyżej. Uniosłam brwi i wzięłam pierwszą lepszą rzecz, którą niestety okazała się parasolka. Spojrzałam na zielony przedmiot, który miała przedstawiać żabę, po czym wzruszając ramionami udałam się na górę.

Ugh, czemu ja tam szłam?

- Heeej Melanie. - zza rogu wyłonił się Ryan szczerząc się od ucha do ucha.

- Hej? - zmarszczyłam brwi lustrując go wzrokiem i krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Co zrobiłeś?

- Ja? Nic. Dlaczego tak sądzisz? - spytał chwilę patrząc w prawo, następnie znowu na mnie.

- Bo się szczerzysz. - westchnęłam. - Gadaj.

- Są u mnie przyjaciele, okej? Przypadkowo upadł mi ekran od komputera...

- Wkurwił się bo przegrał! - czyiś głos rozszedł się po domu na co ja przewróciłam oczami.

- Kurwa, Ed. - warknął mój brat, jednak zanim mógł cokolwiek powiedzieć wtrąciłam:

- Słownictwo. - mruknęłam wymijając go i kierując się do mojego pokoju. - Ekran to twój problem, lepiej żeby przetrwał bo ciocia nie będzie raczej zadowolona.

- Ta. - podrapał się po karku.- Właśnie, Melanie. - powiedział, zanim zdążyłam otworzyć drzwi do swojej sypialni. Chłopak widząc moje wyczekujące spojrzenie, postanowił kontynuować. - Twoja koleżanka przyszła tutaj oddać książkę, którą jej pożyczyłaś. - wytłumaczył i gdyby nie druga część zdania, byłabym spokojna.

- Jaka koleżanka? Nie pożyczałam żadnej książki. - odparłam na co chłopak popatrzył na mnie zdziwiony chwilę się zastanawiając.

- Nie pytałem się jej o imię.- wzruszył ramionami wlepiając wzrok w ziemię. - Blondynka, jakieś włosy do pasa. - dodał, na co spojrzałam na niego wymownie, bo jednak jego opis za wiele mi nie podpowiedział. - Miała duże oczy, chyba sztuczne rzęsy. Duże usta. - uśmiechnął się lekko, na co odchrząknęłam. - Sukienka morro, na mój gust zbyt obcisła. - zamyślił się ponownie, po chwili otwierając usta zapewne sobie coś przypominając. - Miała Gucci torebkę. - ułożył usta w dzióbek próbując być zapewne zabawnym, jednak słysząc ostatnie słowa moja mina całkowicie spoważniała domyślając się kim mógł być mój nieproszony gość.

Od razu z zamachem otworzyłam drzwi wchodząc do pokoju i natychmiast rozglądając się za jakimikolwiek uszczerbkami. Podeszłam do okna, gdy czerwony napis na lusterku zatrzymał mnie w miejscu. Pochyliłam się aby wziąć przedmiot przyglądając się słowom zapisanym na szkiełku i nie mogąc w to uwierzyć.

Mówiłam, że to nie koniec. Odpuść sobie, Shanon.

Ze złością odstawiłam lusterko na swoje miejsce i zacisnęłam szczękę. Jeśli ta idiotka myślała, że dam się zastraszyć albo zerwę z Luke'iem, bo ona chce być znowu osobą zainteresowań, to się grubo myliła. Nie zamierzałam tego tak zostawiać, nie było takiej opcji. Właśnie chciałam wyjść z pokoju, gdy jeszcze jedna rzecz mnie zatrzymała. Przełknęłam ślinę cofając się o krok, chcąc, aby to nie była prawda. Powoli odwróciłam głowę w prawo przymykając oczy, kiedy zobaczyłam to, czego niestety nie chciałam zobaczyć.

Wzięłam drżący oddech kiedy dotknęłam czerwonego materiału, którego w tej chwili szpeciły napisy zapisane czarnym markerem.

Bluza Luke'a.

Zamrugałam kilkakrotnie oczami, bo to nie powinien być powód do płaczu.

A jednak był.

Tą bluzę Luke podarował mi na jednym z pierwszych spotkań, kiedy wracaliśmy z próby. Dał mi ją, bo było mi zimno. Nie mówił, że mogę sobie ją zatrzymać, a nawet kiedy teraz chciałabym mu oddać, byłoby to totalnie nie na miejscu. Jeśli dziewczyna zapisała to wszystko niezmywalnym markerem, nie było szans na odratowanie bluzy. Powiodłam wzrokiem po materiale czytając wszystkie bzdury, które napisała blondynka.

Między innymi znalazłam Puszczalska, Drama Queen, Idiotka, Konfidentka, Zabawka. Te określenia totalnie mnie nie opisywały, prędzej mogłam tą bluzę dopasować nie do nikogo innego, jak do Jessicy.

Wypuściłam bluzę z rąk, która po chwili wylądowała na ziemi i uniosłam wzrok na lustro znajdujące się na przeciwko.

Ona tego chciała.

Chciała, abym się załamała, abym zaczęła rozważać jej wyzwiska i uosabiając się z nimi. A ja musiałam chociażby udawać, że mnie to nie ruszyło, za wszelką cenę.

- Melanie, przepraszam. - do moich uszu dotarł głos Ryana, który właśnie wychylał się zza drzwi.

Pokręciłam głową, przy okazji ocierając policzki, na których jakimś cudem pojawiły się łzy. Nienawidziłam siebie za to, że byłam tak wrażliwa, tak miękka.

- To nie twoja wina, Ryan. Nie mogłeś wiedzieć, co chciała zrobić. Jessica zawsze osiąga sukces, chociażby miała to zrobić po trupach. - westchnąłem patrząc chwilę w ziemię zagryzając wargę. - Boję się, że znowu jej to się uda. - uniosłam wzrok na brata, który wyraźnie był zagubiony w tej sytuacji. Uśmiechnąłam się smutno. - Nie przejmuj się, proszę, po prostu wyjdź.

Na moje szczęście chłopak opuścił pokój, a ja nie mogąc wytrzymać położyłam się na łóżku wsadzając głowę w poduszkę, gdzie mogłam tłumić płacz.

Czemu to wszystko mnie przerastało?

Czemu nie mogłam mieć bezproblemowego związku, którego nikt nie chciałby rozbić dla swoich korzyści?

Nie wiem ile tak leżałam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Dwadzieścia, trzydzieści minut? W każdym bądź razie ani mi się śniło schodzić na dół w takim stanie, zwłaszcza, że szczerze mówiąc do drzwi mogła pukać ciocia, która na przykład zapomniała kluczy. Odwróciłam poduszkę na drugą stronę, w momencie, kiedy drzwi do mojego pokoju się otworzyły.

- Ryan, mówiłam, żebyś się nie przejmował i po prostu wy...

- Serio mu tak powiedziałaś? Żeby się tobą nie przejmował? - zapytał mój gość, na co otworzyłam szeroko czy prostując się do pozycji siedzącej i patrząc zdziwiona na blondyna.

- Luke, co ty tu robisz? - spytałam rozglądając się dookoła i przystając na lustrze, które doskonale pokazywało w jak złym stanie byłam.

- Pomagam ci. - złapał mnie za rękę, którą podniosłam chcąc wytrzeć już i tak mocno czerwone oczy. Splótł razem nasze palce, po czym zrobił to samo z drugą ręką i popatrzył w moje oczy tak intensywnym spojrzeniem, jakby miał za chwilę wszystko rozczytać.

Hetemmo|l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz