Białe światło było pierwszą rzeczą jaką mnie obudziło. Musiałam mrugnąć kilka razy aby przyzwyczaić wzrok do białego otoczenia. Szpital. Wyprostowałam się na moim łóżku nie będąc jeszcze do końca pewną co tutaj robiłam, kiedy poczułam cichy szmer po prawej. Od razu odwróciłam głowę w tamtą stronę napotykając sylwetkę blondyna. Jego włosy były w lekkim nieładzie, a oczy zaczerwienione i spuchnięte, co również wywołało smutek na mojej twarzy.
- Luke. - odchrząknęłam poprawiając barwę swojego głosu. Dopiero teraz zobaczyłam, że ręka chłopaka ciagle trzymała moją. - Co się stało?
- Nie pamiętasz? - zapytał z troską przybliżając się trochę. Pokręciłam głową. - Zemdlałaś. I naprawdę chciałbym, żeby to było tylko i wyłącznie z emocji ale... - czując jego intensywne spojrzenie wiedziałam, że muszę utrzymywać z nim kontakt wzrokowy. - Melanie, istnieje jakaś możliwość, że... no wiesz, ktoś miał dostęp do tego co ostatnio jadłaś?
Jego pytanie wybiło mnie z rytmu, jednocześnie zmuszając mnie do przemyśleń, które i tak nie trwały długo.
- Może to ty zjadłaś coś, no wiesz, złego. - chłopak wolną dłonią przejechał sobie po twarzy wzdychając. - Nic nie zauważyłaś? Na pewno?
- Na pewno, Luke. Kto mógłby coś takiego zrobić? Poza tym, myślę, że jednak chodzi o zatrucie pokarmowe.
- Powtarzam tylko to, co mówili lekarze. - wytłumaczył głaszcząc wierzch mojej dłoni. Przestraszyłaś nas. Myślałem, że chodzi już o ten cały Sydney...
- Sydney. - urwałam patrząc na niego. - To prawda, że wyjeżdżacie? - spytałam. Czemu zadałam te cholerne pytanie, skoro tak bardzo bałam się odpowiedzi?
- Nie wiem Melanie, musimy się jeszcze nad tym poważnie zastanowić. - przyznał. - Możemy przestać o tym rozmawiać? Proszę? Lepiej powiedz mi jak się czujesz.
I tak spędziłam z Luke'iem godzinę w szpitalu. Po tym czasie w końcu udało mi się wyjść. Wróciłam z blondynem do domu napotykając tam całą czwórkę - Taylor, Calum, Ashton oraz Michael. Siedzieli na kanapie oglądając coś i dopiero kiedy przekroczyłam próg domu ich uwaga zwróciła się w naszą stronę.
- Melka! - pisnęła Taylor od razu zrywając się z siedzenia i podbiegając do mnie. - Jak ja się cieszę, że nic ci nie jest. Chcieliśmy tam zostać, ale lekarze powiedzieli, że to na szczęście nic poważnego i że twoja ciocia powiadomi nas o twoim wyjściu. - wyjaśniła wskazując głową na pozostałą trójkę, która również podniosła się z kanapy aby podejść do mnie.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się. - Emily pojechała po jakieś ciasto, a tymczasem, chcecie może coś do picia? - zapytałam odbierając zamówienia od każdego i kiedy skierowałam się do kuchni poczułam uścisk na nadgarstku.
- Idę z tobą, ostatnio źle to się skończyło. - oświadczył Luke, na co wywróciłam oczami nie chcąc się z nim kłócić. Blondyn pomógł mi w przeniesieniu szklanek i wraz ze mną usadowił się w rogu kanapy.
- Luke, o której ma dzwonić menadżer? - zapytał Ashton a ja poczułam jak mięśnie blondyna spięły się. Położyłam swoją dłoń na jego chcąc dodać mu w pewnym sensie jakiegoś zapewnienia, że jest w porządku.
- Koło godziny? Jak zadzwoni to zadzwoni. Miał mieć ponoć jakąś propozycje. - uciął wlepiając wzrok w ekran telewizora i nawet jeśli z pozoru mógł wyglądać na takiego, którego ciekawił program tak teraz byłam przekonana, że myślami był gdzie indziej.
I ja również, bo sama musiałam przemyśleć to wszystko. Naprawdę ta cała sprawa z zespołem potoczyła się zbyt szybko i nie byłam pewna, czy mogłabym przyjąć do wiadomości to, że chłopcy wyjechaliby. Po prostu... ugh, nie.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*