- Hej, stary. - przywitał się z Luke'iem jakiś chłopak, którego kojarzyłam z treningów.
Spojrzał w moją stronę lustrując mnie wzrokiem i nieświadomie (albo świadomie) zagryzając wargę.
Poczułam lekkie zawstydzenie dlatego spuściłam wzrok zaczynajac bawić się palcami.
- Melanie, poznaj Nathana. Nathan, Melanie. - przedstawił nas, na co tylko kiwnęłam głową niepewnie rozglądając się za kimś bardziej znajomym.
- Nie chce tu być. - szepnęłam kiedy Nathan zniknął z mojego pola widzenia.
- To idź, jak chcesz. - wzruszył ramionami podchodząc do reszty osób i się z nimi witając.
Super, po prostu super.
Nie było szans abym odnalazła drogę powrotną, rzucałam okiem tylko na okolice jakie mijałam, nic więcej. Nie zauważyłam nic charakterystycznego, wiec sama bym się nie odnalazła. Jeśli miałabym wracać do domu, to z kimś, kto jednak zna trochę więcej te tereny ode mnie.
Poddałam się z myślą o pójściu z tej "imprezy" wiec po prostu usiadłam na trawie, wokół ogniska, a raczej sterty patyków, jak najdalej kogokolwiek. Naprawdę chciałam unikać zbędnych pytań od nieznajomych.
Mówiłam już, że jestem troszeczkę aspołeczna?
Tylko troszkę.
- Czy wszyscy mogą zająć miejsce na swoich popieprzonych czterech literach, abym mógł w końcu rozpalić to pieprzone ognisko? - zawołał jakiś chłopak z kręconymi włosami.
Był raczej drobnej postury i nie przypominał takiego, za jakiego przed sekundą się ukazał. Wyglądał raczej na miłego i bardziej skrytego w sobie, jednak jak widać, można się przeliczyć. Jego irytację było widać zarówno w głosie, jak i w zachowaniu kiedy niecierpliwie czekał, na spełnienie jego prośby.
Luke usiadł koło Jamesa i jeszcze jakieś dziewczyny, nawet nie uraczając mnie spojrzeniem. Może naprawdę myślał, że sobie poszłam więc nawet nie starał się mnie znaleźć? Trzymał w ręku plastikowy, biały kubeczek a ja bez problemu mogłam się domyśleć, że miał alkohol. Uważnie słuchał słów swojego kolegi biorąc swojego kolczyka w wardze między zęby i co jakiś czas przytakując.
Dobra, pomimo że ognisko w dalszym ciągu nie było rozpalone mogłam poczuć dziwny gorąc w ciele.
Spuściłam wzrok na swoje palce chcąc skupić się na czymś innym, ponownie.
- Kourtney, rudym trzeba dwa razy powtarzać?! - zwrócił się do jakieś rudowłosej dziewczyny, która trzymała w ręku telefon oparta o drzewo.
- Pierdol się, Oscar. - wystawiła mu środkowy palec, po czym chowając swoją komórkę do kieszeni swojej, jak na mój gust, za krótkiej spódniczki podeszła do naszego "koła".
Chłopak wziął zapalniczkę i po prostu rozpalił ognisko. Gdy ogień zaczął się stopniowo powiększać, cofnął się o krok bawiąc się przedmiotem w ręku, wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Westchnął w końcu siadając dość blisko mnie i wyjmując paczkę papierosów. Przyglądałam się mu uważniej chcąc wyczytać z jego twarzy, co się dzieje, ale uwierzcie, szło mi to fatalnie.
- Chcesz? - spytał wskazując na prostokątne pudełko i patrząc na mnie wyczekująco.
Spojrzałam szybko raz na Luke'a, a raz na loczka siedzącego przede mną po czym pokręciłam głową.
CZYTASZ
Hetemmo|l.h.
RandomMelnon: nahh, nie zasnę dzisiaj. O której idziesz spać? Hetemmo: o 3 Melnon: to dobrze, będziesz ze mną pisać bo wszyscy mają mnie już dość Hetemmo: 23*