11. Tęsknota

12.1K 802 228
                                    

To nie tak, że na własne życzenie wszystko się popsuło. Po prostu świat magii jest nieco bardziej pokręcony niż mogłoby się wydawać. Kolejny trening przed meczem quidditcha wycisnął z Harley siódme poty i błagała, by było po wszystkim. Jeszcze nigdy nie przebywała na miotle tak długo. Nie lubiła się popisywać, ale patrzenie, jak Weasley czerwieni się na widok różnych sztuczek, po kolei jej się przypominających. Uczyła ją siostra, potem Draco.

Jego zachowanie, czy jak lepiej nazwać wdzięczność, potwierdziły oczekiwania i obawy. Draco naprawdę stał się aroganckim dupkiem, pilnującym się nogi ojca, ale stał się taki przez nią. Odeszła i zostawiła go, choć byli nierozłącznym duetem. Bliższymi przyjaciółmi, niż kiedykolwiek mógłby być dla niego Nott, Zabini czy w ogóle Parkinson. Nikt nie potrafił ocalić chłopaka przed zepsuciem.

Po jej domniemanej śmierci ojciec zaczął wpajać mu głupie zasady, jak to, że mugole, czy ich dzieci obdarzone mocą magiczną są mniej warte od rodzin czystokrwistych. Głupota. W ogóle nie mieli dla nich wartości.

- Oklumecja. Severus nie mógł w żaden sposób dotrzeć do tego wspomnienia. Czy naprawdę wszystko musisz utrudniać? - odezwała się Hilde, krzyżując ręce na piersiach. - Doprawdy, dziecko... czy musisz wszystko komplikować bardziej?

Harley oparła się czołem o zimny stół. Pierwszy raz była w prywatnym gabinecie nauczyciela, inna sprawa, że to gabinet jej ciotki. Nie tknęła herbaty z obawy, że być może ciotka dodała tam dla słodkiego smaku kilka kropel verita serum. Na to nie miała najmniejszej ochoty. Słuchała, jak kobieta karci ją za lekcję z Severusem, które zakończyły się fiaskiem. Zakon Feniksa potrzebował jak najszybciej tej informacji. Może udałoby się ustalić, z jakiego powodu Śmierciożercy pojawili się w tym domu, nie postrzeżenie minęło barierę chroniącą dom. I dlaczego tylko Alice przeżyła.

- Od dziecka wszyscy poddajecie mnie testom i badaniom. Teraz wchodzicie mi do głowy. Mam dość - jęknęła, zmęczona z powodu niewyspania. Długo po powrocie do dormitorium nie mogła zasnąć.

- Już dawno miałabyś to za sobą, gdybyś współpracowała.

Zakon... ciotka... traktowali ją, jak obiekt testowy. Rozumiała, że chcieli poznać wszystkie szczegóły, ale nie za taką cenę. Nie chciała wracać do tamtego dnia. Zawiodła się wtedy, bała, a potem znienawidziła siebie samą. Czuła wobec siebie odrazę. Wstała, by wyjść i nie kontynuować opierniczu od ciotki. Harry zwołał za godzinę trening przed sobotnim meczem. Złapała za klamkę, ale chrapliwy głos ciotki rozbrzmiał w jej głowie echem. Serce zabiło mocniej i miała nadzieję, że to było kłamstwo, mające na celu ją zmusić do współpracy albo też po prostu przestraszyć.

- Szukają cię.

Pokręciła głową i wybiegła z gabinetu. Zbiegła po schodkach i przeszła przez klasę Obrony Przed Czarną Magią. Znalazła się na korytarzu. Uczniowie nawet tutaj spędzali przerwę. Zeszła po schodach i szybko znalazła się w dormitorium w Wieży Gryffindoru, by przygotować się do treningu. Przykucnęła przy kufrze, ale go nie otworzyła. Nerwowo wpatrywała się w drżącą dłoń.

,,Szukają cię''.

Cholera! Jeżeli to nie było kłamstwo, a szczera prawda? Zakon nie kłamałby w takiej sprawie. Obiecali jej ochronę. Mieli ukrywać jej istnienie. Alice Manson miała zniknąć na zawsze, pozostawiając aktora bez twarzy.

Myśl, że mogła ponownie widzieć te czarne płaszcze i maski, skrywające sługi zła... przyprawiała ją o mdłości. Nie chciała, by ta historia tak się zakończyła. Przebrała się już tutaj i wyszła na korytarz pełen ruchomych schodów.

Trening okazał się edenem. Miejscem idealnym - pozbawionym zmartwień. Latając, grając jako ścigająca, czuła się wolna, ale nie jako Harley, a Alice. Choć nie powinna, pozwoliła sobie na pozostawienie tej części. Żadna grana przez nią postać nie potrafiłaby tak kochać latania, jak Alice Manson.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz