46. Hogsmead z Draco

8.2K 673 290
                                    

Hogsmead było piękne o tej porze roku. Z nieba prószył srebrzysty śnieg, ozdabiając dachy budynków. W jednym miejscu stali kolędnicy, upiększając spacery przechodniom. Harley miała ochotę przystanąć w miejscu i chwilę ich posłuchać, ale wiedziała, że jej towarzysz tego pragnienia nie podziela. Dotknęła palcami krawędź szalika, który jej pożyczył, uwielbiała ten zapach... dawał jej poczucie bezpieczeństwa i kojarzył się z domem.

- To gdzie chcesz najpierw iść? - spytał od niechcenia, rozglądając się po oświetlonych witrynach sklepów.

Harley zamyśliła się chwilę, przygryzając paznokieć kciuka. Zastanawiała się, gdzie mogłaby zaciągnąć Dracona, aby mógł spokojnie spędzić dzień. Coś mu dokuczało. Pansy też to widziała, bo ją ostrzegała, a Diabeł nim stracił pamięć przez Obliviate coś mącił. Złapała go pod ramię, ignorując jego krzywe spojrzenie i protesty, a potem zaciągnęła w stronę Miodowego Królestwa.

- O tam! - Wskazała palcem drzwi do cukierni. - Mam ochotę na coś słodkiego!

- Jak na kogoś, kto wpiernicza ogromne ilości cukru, jesteś bardzo... - nie dokończył, zdając sobie sprawę, że Benson go nie słucha. W dodatku sam nie chciał tego kończyć.

Dając się ciągnąć w stronę sklepu o tak niskich standardach, do którego sam z własnej woli by nie wszedł, przyglądał się niższej dziewczynie. W duchu pogratulował sobie, że nie dokończył tej myśli. Była chuda, aż za bardzo, przecież widział wtedy jej odstające obojczyki. Jeszcze dochodziła tamta sytuacja, kiedy straciła przytomność na Transmutacji, że przespała trzy dni! Zaniedbywała siebie i Draco bardzo dziwiło, że nikt ze Złotej Trójcy, co uważała się za jej przyjaciół, nie zauważył tego pogorszenia stanu.

Zresztą, nie tylko oni. Pansy również nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo dziewczyna marnieje. Gdy weszli do Miodowego Królestwa, uwiódł go cudowny zapach ciasteczek czekoladowych, podobne robiła kiedyś jego matka. Nawet nie zauważył, kiedy Gryfonka zniknęła mu wśród pozostałych klientów. Chodził po całej cukierni szukając towarzyszki, ale nigdzie nie widział swojego szalika, który wydawał się być chyba najbardziej rozpoznawalną rzeczą w tłumie.

- Cholera - burknął zdenerwowany.

W końcu dostrzegł ją przy jednym stoisku z kilkoma łakociami w dłoniach. Gdy stanął przy niej, nie zauważyła go.

- Możesz nie znikać od tak sobie?

- Co... już się stęskniłeś? - rzuciła uroczo, trzepocząc rzęsami. - Zobacz! Dyniowe paszteciki! Uwielbiam je! I i mam też lodowe myszy. Wiedziałeś, że po ich zjedzeniu zęby tak śmiesznie skwierczą?

Malfoy wywrócił oczami, krzyżując ręce na piersi.

- Jak można tak się zachwycać słodyczami?

- Nie mów, że ty nie lubisz słodyczy...

- Może lubię. Zrobimy tak, jeżeli zgadniesz, jaki jest mój ulubiony rodzaj, zatrzymasz szalik. - Wskazał palcem na szyję dziewczyny. - I masz tylko jedno podejście. - Uśmiechnął się złośliwie. - Wchodzisz w to, czy pękasz?

Dziewczyna tupnęła nogą, przyjmując wyzwanie. Z wielką ochotą zdarłaby ten uśmieszek z jego twarzy. W Miodowym Królestwie było ponad setki rodzajów czekolady, a co dopiero innych cudów. Może byłaby skazana na porażkę, gdyby nie fakt, że nie znała Malfoy'a od wczoraj, a prawie całe życie, chociaż przez ostatnie sześć lat mieli ograniczony kontakt, jednak wierzyła, że gust mu się nie zmienił. Jeżeli chodziło o potrawy lubił bardziej wyszukane, nieco bardziej ostrzejsze o wyraźnym smaku i subtelnym zapachu.

Co do słodyczy... w dzieciństwie uwielbiał ciasteczka czekoladowe pani Narcyzy, ale skoro tu tego nie mieli... mogły równie dobrze być to czekoladowe różdżki, czekoladowe kociołki lub czekoladowe szkielety, a także Choco-Loco czy Wstrząsoladki...

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz