54. Dziwka Hogwartu

8.3K 582 449
                                    

Od samego rana przy łóżku Ronalda Weasley'a siedział Harry w towarzystwie Ginny, Hermiony i Harley, które martwiły się stanem rudzielca. Pani Pomfrey sprawdzała gorączkę i puls, gdy do Skrzydła Szpitalnego w pospiechu przybiegła McGonagall, Dumbledore, Slughorne, a nawet Snape zmusił się do przyjścia. Obecność Mistrza Eliksirów nieco stresowała Benson, ze względu na powiązania z nauczycielem, a także to, że relacja między nimi nie wyglądała już jak tylko uczennica - nauczyciel. To do niego chodziła z problemami, nawiedzała go nawet w nocy, by opowiedzieć o koszmarach, a ten jej nie odprawiał, lecz wpuszczał, czasem w milczeniu, ją do środka i pozwalał się odstresować. W dodatku przejął się prawdopodobnie nocnymi marami dziewczyny, bo inaczej Snape nie podarowałby jej na święta tak wyszukanego prezentu jak Łapacz Snów z piórami feniksa.

- Szybko zadziałałeś, Harry z tym bezoarem - pochwalił go dyrektor, wpatrując się z przejęciem w ucznia. - Horacy, musisz być dumny z ucznia. - Posłał krótkie spojrzenie nauczycielowi Eliksirów.

Wtedy Harley się spięła, nieco prostując się, nadal stojąc przy oknie, gdy napotkała czarne oczy Severusa, który chyba nie spodziewał się jej tu zobaczyć. Mimo to obojętność na jego twarzy ani na chwilę nie ustąpiła zaskoczeniu. Slughorne przytaknął Dumbledore'owi, a McGonagall, która do tej pory była nieco blada, zabrała głos:

- Wszyscy zgadzamy się, że wyczyn Pottera był wybitny, ja tylko pytam, dlaczego był zmuszony to zrobić?

- W rzeczy samej - powiedział Dumbledore, podchodząc do Slughorne'a, który ciągle trzymał owiniętą w brązową tkaninę butelkę z trunkiem, którym jeszcze zeszłej nocy raczył swych uczniów, przez co jeden właśnie leżał tutaj. - Zdaje się, że to był prezent dla ciebie. - Odebrał od mężczyzny butelkę, by powąchać zawartość. - Pamiętasz może, kto dał ci ten napój, który zapewne miałby subtelny zapach lukrecji i czereśni, gdyby nie dodatek trucizny?

Dumbledore podał butelkę Snape'owi, który zmarszczył brwi. Czują nieco ostry zapach, drażniący nozdrza, popatrzył na jasnowłosą Gryfonkę, jakby to ona była za to odpowiedzialna lub... mogła być w to zamieszana. Harley odruchowo odwróciła głowę w drugą stronę, unikając przenikliwych oczu profesora.

- Tak w zasadzie to sam miałem ją komuś podarować....

- Komu? - spytał ostrzej Albus.

- No tobie właśnie...

Zapadła głęboka cisza, a każdy wpatrywał się w nieprzytomnego Weasley'a, którego czoło, co jakiś czas sprawdzała Ginny. Gdy usłyszała, co przydarzyło się jej bratu, zignorowała rozpoczynające się lekcje, nie zjawiła się nawet na śniadaniu. Po założeniu mundurka zbiegła, jak na złamanie karku, wprost do Skrzydła Szpitalnego. Dobrze, że była z nią Hermiona, bo nogi odmawiały jej posłuszeństwa, gdy stanęła w rogu sali.

Widok nieprzytomnego brata ją przeraził. Gdyby nie to, że widziała powoli podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową, padłaby na kolana i zaczęła płakać, obawiając się najgorszego. Tuż za nimi przybiegła Harley, zaskoczona tym, co spotkało Rona, gdyż jeszcze przed pójściem spać rozmawiała z nim o szachach czarodziejów.

Z oddali dało się usłyszeć piskliwy głos, nawołujący rudego chłopaka, ale nikt nie drgnął. Harley nieco się zgarbiła, widząc nielubianą przez siebie Lavender Brown, która dopadła do łóżka chorego niczym pazerna harpia na złoto. Mina Severusa, kiedy do dziewczyna lekko go odepchnęła, by się dostać do Rona, była bezcenna. Typowe ,,przepadnij zło nieczyste'' - przynajmniej tak odebrała to Harley, bo uniosła kąciki ust w złośliwym uśmieszku.

- Gdzie on jest?! Gdzie jest mój Mon-Ron?! Czy już o mnie pytał?

Jasne włosy dziewczyny zawirowały w jej szamotaninie z powietrzem. Popatrzyła po profesorach, potem na Ginny, Harry'ego, aż zawiesiła wzrok na Gryfonce, której nie darzyła sympatią, zwłaszcza po ostatnio usłyszanych plotkach. Zmarszczyła nos, opierając się o metalową ramę łóżka.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz