Nastał kolejny dzień w Hogwarcie. Spadł pierwszy śnieg całkowicie przykrywając błonia szkoły, przez co mniej uczniów spędzało tam wolny czas między zajęciami. W Wielkiej Sali uczniowie gromadzili się na śniadaniu, podczas którego towarzyszyły im duchy. Harry, Hermiona i Ron czytali najnowszego Proroka Codziennego, kiedy nieopodal nich usiadła wykończona Harley - choć dzień dopiero się zaczął.
Jasne włosy przypominały teraz busz, jakim kiedyś mogła chwalić się tylko panna Granger, no i Hagrid. Widoczne worki pod oczami na jej bladej jak kreda twarzy dodawały jej mrocznego, wręcz niebezpiecznego wyrazu. Dziewczyna była tak zmęczona, ze w ogóle nie kontaktowała ze światem. Nie zauważyła, że do porannej zupy używa nie łyżki a widelca...
- Em... Harley, wszystko dobrze? - spytał Harry, ale dziewczyna nawet na niego nie spojrzała.
Chciała dotknąć jej ramienia i lekko nią potrząsnąć, ale Hermiona dźgnęła go w bok, na co ten syknął obruszony. Popatrzył na przyjaciółkę z urazą.
- A to niby za co?
- Harley wróciła wczoraj późno do dormitorium i jeszcze dłużej siedziała nad książkami i się uczyła - odpowiedziała od razu.
- I widzisz do czego prowadzi ta twoja chęć nauki, Hermiono? - sapnął Ron, wpychając sobie całego rogalika do ust. - Spójrz na nią. Wygląda jak trup - mówił z pełnymi ustami, na co Gryfonka wywróciła oczami.
Harley zupełnie nie słuchała, o czym mówią jej znajomi, chociaż to ona była głównym tematem. Gdy tylko Snape zgarnął ją do swojego gabinetu pół nocy negocjowali, jakimi informacjami mogą się wymienić, i choć ona była w miarę usatysfakcjonowana tym, czego się dowiedziała, to nie mogła tego samego powiedzieć o swoim nauczycielu, który teraz podczas śniadania posyłał jej mordercze spojrzenie. Chciał wiedzieć więcej, ale zdobył na tyle informacji, że Dumbledore był zadowolony i dał mu spokój na resztę dnia.
Długo jeszcze rozmawiali, a potem gdy wróciła do dormitorium zajęła się lekcjami... zasnęła grubo po piątej, a wszystko przez zielarstwo, z którym coraz trudniej sobie radzi!
Do Wielkiej Sali weszło jeszcze kilka osób, nieco spóźnionych na śniadanie. Do stołu Ślizgonów naprzeciwko Pansy i Blaise'a usiadł Draco z nieco potarganymi włosami, źle zawiązanym krawatem i trochę wygniecioną szatą, co nie uszło uwadze przyjaciołom Dracona - który dotąd, od zawsze prezentował się nienagannie.
- Merlinie! Draco! Wyglądasz koszmarnie - rzucił zaskoczony chłopak, podsuwając koledze pod nos kubek z gorącą herbatą i zawiniętego naleśnika. - Bywało lepiej, serio...
Malfoy popatrzył po sobie, a potem na jedzenie, którym od razu się zajął.
- Cóż to się robiło w nocy, że nie mogłeś spać, więc wyglądasz jak siedem nieszczęść?
Chłopak nie odpowiedział. Pansy nagle przypomniała sobie o zadaniu, które miała oddać McGonagall, więc zostawiła chłopaków i szybko wybiegła z sali, zauważając również zaniedbaną Harley. Blaise pochylił się nad stołem.
- Więc jak to jest z tobą?
- Daj mi spokój - warknął Mafloy.
- No weź...
- Nie tutaj.
Dokończył naleśnika i wstał, a Zabini za nim. Opuścili Wielką Salę, by znaleźć się na opuszczonym korytarzu, pozbawionym obrazów, które mogłyby podsłuchiwać i przekazać dalej tę wiedzę. Draco oparł się o ścianę, by nie upaść, ponieważ kolana ze zmęczenia uginały się pod nim.
- Nie spałem całą noc, by ogarnąć, jak naprawić szafę zniknięć - powiedział wreszcie.
Blaise wybałuszył oczy.
- Jeszcze jej nie naprawiłeś?!
- Nie miałem czasu...
- Co robiłeś wczoraj cały dzień?
- Wyobraź sobie, że się uczyłem - rzucił, na co Zabini parsknął śmiechem. - Odwal się, dobra? Musiałem napisać referat z alchemii.
- Zaraz... od kiedy ty chodzisz na alchemię? W sensie, ja wiem, że to twoje hobby, lubisz to, ale od początku roku olewałeś połowę lekcji, a teraz nagle zachciało ci się na alchemię chodzić? I jeszcze grzecznie referat odrobiłeś? Smoku, ty masz chyba gorączkę...
- Dzisiaj nie idę. Zajmę się szafką.
Malfoy przewrócił oczami, dzisiaj nie był zbyt skory do żartów. W dodatku musiał uporać się z wyrzutami sumienia, wewnętrzną walką, którą w sobie toczył. Poza szafką zniknięć... miał jeszcze jedną misję, z którą nie umiał sobie poradzić. Odepchnął się od ściany i poprowadził Zabiniego w stronę sali od transmutacji, gdzie zaraz mieli lekcje. Pech chciał, że wszędzie prawie siedział z Benson.
- Malfoy! - zawołała go Harley, która szybko do nich dobiegła już na dziedzińcu.
- Iskierko, gdzie tak pędzisz?
- Jakbyś mógł oddać profesor Creswell nasz referat z alchemii będę ci ogromnie wdzięczna! - Złożyła ręce jak do modlitwy, całkowicie ignorując Zabiniego. - Coś mi wypadło... z innymi zajęciami dodatkowymi, czy mogę na ciebie liczyć?
Podała mu pergamin, uśmiechnęła się promiennie i weszła do sali transmutacji, a Zabini omal nie udławił się od śmiechu. Kilka Gryfonów posłało mu krzywe spojrzenia, czym się nie przejął. Stan Harley od śniadania poprawił się, a minęło zaledwie pół godziny. Blaise posłał zawadiacki uśmiech przyjacielowi.
- To co mówiłeś o nie pójściu na alchemię? Hm?
- Zamknij się - warknął wściekle Malfoy, patrząc, jednak łagodnie, na zwój otrzymany od dziewczyny.
- Ach, i wszystko jasne! Więc to był powód, dla którego tak nagle powróciłeś do alchemii, co? I ten referat... pisaliście go razem... Czyżbyś miał słabość do naszej Gryfonki, hm?
Draco dźgnął go w bok, wymijając, ale ten ponownie zagrodził mu drogę.
- Nie bądź śmieszny, Blaise. I jakiej ,,naszej''? To Gryfonka, a my jesteśmy Ślizgonami, już zapomniałeś? Z dzieciarnią z Gryffindoru jest zawsze problem, nie mam czasu na jakiekolwiek gierki. A tym bardziej oglądaniu się za Gryfonkami, a już zwłaszcza Benson. Wolałbym oglądać Snape' a w damskiej bieliźnie, niż przyznać się do jakiejkolwiek relacji z tą dziewuchą. Było zadanie, i tyle.
- No jasne. - Blaise podniósł ręce w geście kapitulacji i przepuścił Dracona, a potem wszedł za nim do klasy.
Draco westchnął, widząc, że dziś Pansy siedzi z Blaisem, zatem on musiał siedzieć... z Harley.
Popatrzył kątem oka na nią, ale te opierała się czołem o blat ławki. Szturchnął ją dość mocno, ale nie uzyskał odpowiedzi. Sięgnął po różdżkę, której końcem dotknął jej policzka i odwrócił twarz. Omal nie zaśmiał się, widząc jej uślinioną twarz. Usnęła dość szybko.
Chyba Snape dał jej wczoraj niezły wycisk, pomyślał, a potem pokręcił głową z niedowierzaniem. Gdy lekcja się zaczęła, Harley dalej spała. Po jakichś dwudziestu minutach profesor McGonagall zwróciła na to uwagę, bo wyrosła tuż przy ich ławce. Malfoy siedział rozbawiony z założonymi rękoma, a Minerva postukała różdżką tuż przy uchu dziewczyny.
Zero odzewu.
- Gryffondor traci dziesięć punktów! - krzyknęła, ale dziewczyna znów nie powiedziała nic. Nie podniosła głowy. - Panno Benson! Proszę przywołać się do porządku!
Nadal nic...
CZYTASZ
Avada Kedavra ✔
FanfictionTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...