28. Feniks Howlett

8.9K 656 203
                                    

Harley zbliżała się do sali Obrony Przed Czarną Magią, idąc za młodszą Puchonką. Drzwi skrzypnęły, a cała zawartość żołądka Benson podskoczyła do góry, gdy mnóstwo par oczu skierowało się ku niej. Profesor Annafolz przerwała swoją wypowiedź, a potem rozejrzała się po zaciekawionych twarzach uczniów. Uśmiechnęła się łagodnie, odstawiając przy tym ludzką czaszkę, służącą za rekwizyt w prowadzeniu zajęć.

- Przeczytajcie strony do końca rozdziału. Jest to bardzo ważne na SUM-ach - powiedziała, odwracając się w stronę schodów do jej gabinetu.

- Ale pani profesor! - zawołała pulchna Krukonka. - Ale SUM-y są w piątej klasie...

Hilde popatrzyła jeszcze raz na twarze swoich uczniów. Złapała się pod boki, wzdychając głośno. Harley odebrała to, jako zakłopotanie, bo ciotka zawsze tak robiła, kiedy znajdowała się w niekomfortowych sytuacjach.

- A to jaki to rok? - spytała tylko, jakby jej wpadka była normalną rzeczą.

- Drugi, pani profesor - odpowiedziała ta sama Krukonka.

- Ach... no tak - mruknęła Hilde, próbując zatuszować wpadkę. - No to za trzy lata wspomnicie moje słowa! Także... Benson, do gabinetu!

Harley wywróciła oczami, mając żal do ciotki, że ta wykorzystuje ją, aby uciec od uczniów, których pomyliła rocznikami. Przeszła wzdłuż sali, między ławkami zaczytanych dzieciaków i stanęła obok Hilde, która właśnie poprawiała purpurową szatę. Weszła za nią do gabinetu. Zajęła miejsce na krześle po jednej stronie biurka, uważnie ilustrując krzątającą się po pomieszczeniu kobietę. Hilde sięgnęła po coś do ogromnego kufra, mrucząc coś pod nosem, najpewniej zaklęcia. W końcu znalazła to, czego szukała, bo zajęła swoje miejsce po drugiej stronie biurka.

Postawiła przed Harley niebieski flakonik, który dziwnie połyskiwał w blasku słonecznych pasm, dostających się do środka ponurej komnaty przez nie zasłonięte okna. Kobieta usadowiła się wygodniej we własnym fotelu.

- Jak ci idzie nauka, skarbie? - spytała z troską, bardzo dobrze udawaną.

Nic w tej kobiecie nie było już prawdziwe. Wszystko było dopracowaną grą aktorską - zupełnie, jak postać Harley Benson. Wszelkie uczucia względem siostrzenicy już dawno z niej wyparowało. Może czasem widziała w dziewczynie swoją zmarłą siostrę, kochanego i szanowanego szwagra, ale nie pokazywała tego.

- Jesteś nauczycielką, masz wgląd do ocen, prawda? - Harley wzruszyła ramionami. - Może przejdźmy do sedna sprawy... Po co wezwałaś mnie do siebie w czasie zajęć?

- Czy wiesz, co jest w tym flakonie? - Wskazała wydłużonym podbródkiem na stojącą butelkę. - To, moja droga, jest veritaserum. - Gryfonka wzdrygnęła się na samą myśl o tym, do czego to wszystko zmierzało. - Dumbledore jest przeciwny, zresztą jest zajęty... innymi sprawami - zawahała się chwilę - Snape doskonale wykonuje swoje zadanie, bo coraz więcej z ciebie wyciąga. Wspaniale. Im więcej wiemy, tym większą przewagę zyskujemy nad naszym wrogiem. Czy do ciebie, Harley... Alice... nie dociera, jak wysoką cenę ponosimy? Jakie jest ryzyko? Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać powrócił. Rośnie w siłę i zyskuje sprzymierzeńców. W twoim domu było coś, czego Pan pożądał.

- Naprawdę nie wiem, czego mogli chcieć... - wyszeptała dziewczyna, nie panując na drżeniem głosu. Ze strachem w błękitnych oczach obserwowała flakonik. - Nie potrafię powiedzieć imienia zdrajcy... Jeżeli chcesz to ze mnie wydobyć, będziesz musiała na siłę wlać we mnie to coś. - Wskazała palcem na eliksir.

Hilde pokręciła głową, przysuwając się bliżej biurka i opierając na nim łokcie.

- To nie jest dla ciebie - odparła. - Weźmiesz to i użyjesz, kiedy nadejdzie odpowiednia pora. - Spuściła wzrok na swoje dłonie. - Posłuchaj mnie... Zaraz po tej lekcji, będę musiała opuścić Hogwart na jakiś czas i nie będzie mnie przy tobie.

- Jak to? Odchodzisz?

- Dostałam... misję od Zakonu. Później nie będziemy w stanie porozmawiać, a uznałam, że nadeszła chwila, abyś... poznała kawałek prawdy. Zapewne Snape uświadomił cię, że to ciebie szukali Śmierciożercy na Dworze Meyling. Dlaczego zginęli twoi rodzice i siostry? Dlaczego to ty jesteś tak wyjątkowa? - Uniosła brwi. - Wiem to ja. I Snape. Oboje zgadzamy się, co do jednego. Zakon, Śmierciożercy mniej znaczący w armii Pana, a także sam Dumbledore nie wiedzą o tym i lepiej, by się nie dowiedzieli o tym, co skrywasz.

Harley złapała za drewniane podłokietniki krzesła, gotowa do ucieczki w razie zagrożenia. Zerkała nerwowo na drzwi, odnosząc wrażenie, że ktoś przeszkodzi im w tej rozmowie. Coś, czego nie wiedział sam profesor Dumbledore? I ukrywał to przed nim jego najbardziej zaufany człowiek? Mimowolnie przełknęła ślinę, obawiając się, co może zaraz usłyszeć.

- Gdy ktoś zapyta - przerwała ciszę ciotka - to jest to veritaserum.

- Ale tym nie jest? - Hilde skinęła głową. - Więc co to za eliksir?

- Użyjesz go, gdy poczujesz zagrożenie. Posłuchaj mnie... musisz wiedzieć, dlaczego masz na siebie uważać, dlaczego zostałaś celem. Ze względu na swoją krew.

- Moją krew? - powtórzyła Harley, na co Hilde skinęła głową. - A co w niej jest takiego wyjątkowego?

- Popatrz na siebie. - Wykonała polecenie. - Wyglądasz jak siedem nie szczęść. Normalny człowiek już dawno popadłby w jakieś niebezpieczne choroby, ale ty żyjesz. Doskonale zdrowa. Idealna. Może masz teraz wygląd osoby bardzo zaniedbanej, ale poza lekkim zmęczeniem nic ci nie dolega, prawda? Alice.

- T-tak? - wyjąkała dziewczyna.

- W twoich żyłach płynie krew... taka sama jak u feniksa.

- Co? - wymsknęło jej się.

- Kiedy twoja matka zaszła z tobą w ciążę, poważnie zachorowała. Zarówno jej życie, jak i twoje było zagrożone. Feniksy nie są groźne, ale bardzo ciężko je oswoić. Twojemu ojcu się udało. Miał feniksa o imieniu Howlett. Można by rzec, że był duchem stróżem rodziny, opiekunem. Twojej matce regularnie podawano wywary z jego łez, bo jak zapewne wiesz, łzy feniksa mają właściwości uzdrawiające. Niestety nawet one nie mogły ocalić twojego życia. Wtedy twój ojciec zrobił najgorszą rzecz w swoim życiu. Coś, czego nie potrafił sobie nigdy wybaczyć.

- Co się stało?

- Feniks Howlett... on... wyraził na to zgodę. Chyba rozumiał, co się dzieje, bo nie protestował. Nawet nie jęknął, kiedy twój ojciec wycelował w niego różdżkę. I wiesz, jakie zaklęcie rzucił? To samo, które nęka ciebie. Oboje staliście się więźniami zaklęcia niewybaczalnego. Howlett zginął, a całą jego krew podano tobie. Ostatnia deska ratunku dla umierającego wcześniaka. Krew feniksa nie ma takich właściwości jak łzy, a jednak cię ocaliły. Howlett cię ocalił. Jego krew płynie teraz w tobie, krew czarodzieja zmieszana z tą feniksa, stworzyła coś, czego Sama-Wiesz-Kto chciał. Własne źródło życia. Twoja krew ma właściwości podobne do łez feniksa i krwi jednorożca. Nikt nie był nigdy w stanie wyjaśnić, jak do tego doszło. Do tego jesteś mu potrzebna, bo twoja krew go wyleczy, zapewni mu wieczne życie, zdrowie, nie ryzykując, że zostanie przeklęty. Jesteś jego lekiem na śmierć.

Harley pobladła. Jeżeli wcześniej wyglądała koszmarnie, to teraz można było uznać, że naprzeciw Hilde siedzi duch - bledszy i bardziej przeźroczysty niż sir Nicholas. Ta prawda... była najgorszym, co mogła usłyszeć dziewczyna, bo wtedy jeszcze nie wiedziała, że jednak istniało coś, co mogło to przebić.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz