44. Prawda

7.9K 614 352
                                    

Ciemne niebo nie przeszyła żadna błyskawica, jak opisywali czasem w gazetach, by dodać dramaturgii historii. Ale tutaj nic nie trzeba było dodawać. Sama historia była tragedią, więc na nic zdawały się dramatyczne opisy. Po prostu to się stało. Wiatr wył wściekle niosąc krzyki, które nie doleciały nigdzie... nikt ich nie usłyszał.

Dziesięcioletni Dracon przebywał w swoim pokoju, czytając książkę, którą ostatnio poleciła mu Claire Manson, twierdząc, że Alice bardzo ją lubi. Wiedział, że ojciec zjawił się z powrotem w domu, nie wiedział gdzie był, ale był wściekły. Słyszał podniesiony głos Lucjusza Malfoy'a, co nie zdarzało się zbyt często. Stanął przy drzwiach, uchylając je lekko. Nadal nie był w stanie usłyszeć, o czym mówił ojciec.

- Nie dałem rady! - awanturował się, niemal taranując wszystko w salonie. Narcyza opadła załamana na kanapę. - Zginęli wszyscy! Nie tak miało być!

W końcu służba zjawiła się, aby wezwać młodego panicza do salonu, gdzie oczekiwali go rodzice. Chłopiec był wyraźnie zainteresowany pogorszonym stanem matki, która zwykle emanowała elegancją i perfekcją. Drżącą dłonią zakrywała usta, a oczy miała czerwone od nieustannego płaczu. Lucjusz już nie był tak wściekły, ale nadal wydawał się mocno wyprowadzony z równowagi.

- Co jest? - zapytał chłopiec, gdy stanął przed nimi.

Lucjusz ścisnął mocniej laskę - swoją różdżkę, która była w jego rodzinie od pokoleń. Spojrzał porozumiewawczo na żonę, nakazując jej, aby to ona powiedziała synowi tę bolesną prawdę. Narcyza starała się uśmiechnąć, ale nie potrafiła.

- Draco... Rodzina Manson została zamordowana...

Młody Malfoy czuł, jak grunt osuwa mu się pod nogami. Spada do przysłowiowej dziury, z której miał się już nigdy nie wydostać. Spojrzał na okno, oczekując nadlatującej sowy od pani Manson, proszącej o potwierdzenie przybycia rodziny na Dwór Meyling, by po raz kolejny spędzić wspólnie święta.

Nie spodziewał się wyznania, że jego przyjaciółka... miała więcej się do niego nie uśmiechnąć, więcej nie obrazić i tupnąć nogą z niezadowolenia. Znał jej wszystkie nawyki i tiki nerwowe. Miał jej... więcej nie zobaczyć? Nie taki był plan - mieli oboje za rok pójść do Hogwartu, razem dołączyć do Slytherinu i być... po prostu być razem. Zamiast tego zaczęły nachodzić go ponure wizje, co ją spotkało? Cierpiała? Ktoś próbował jej pomóc?

- To był atak - wyznał ojciec zmartwionym głosem, ale Narcyza wiedziała, jak bardzo ten ton jest fałszywy. Odwróciła głowę, nie mogąc patrzeć na kłamiącego w żywe oczy dziecka męża. - Nikt nie przeżył... rozumiem, że możesz czuć żal... smutek - wymieniał, wykrzywiając twarz z dziwnych grymasach - jeśli byś potrzebował o tym...

Nie dokończył, bo chłopiec pokręcił głową i pobiegł z powrotem do pokoju. Oparł się plecami o drzwi i osunął na podłogę. Popatrzył po swoim ogromnym pokoju pełnym drogich mebli, zabawek i gadżetów, czego mogli zazdrościć mu koledzy, ale jaki był sens w posiadaniu tego wszystkiego, skoro nie mógł podzielić się z nią?

Gdy stał na cmentarzu i patrzył na nagrobki z wyrytymi imionami, płakał. Matka przytuliła go do siebie, a ojciec zacmokał niezadowolony ze słabości, jaką okazywał przed tyloma ludźmi. Chłopiec wiedział, że z pięciu grobów jeden był pusty, ponieważ ciała Alice nie znaleziono w ludzkim grobowcu, zwanym Dworem Meyling. Patrzenie na jej imię z datą narodzin i datą piętnastego listopada. Kilka tygodni przed świętami, które mieli spędzić razem, miało być idealnie. Pani Manson zawsze wysyłała wiadomość wcześniej, by móc wszystko przygotować. Następnego dnia mieli ich odwiedzić, ale ten dzień... nigdy nie nadszedł.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz