85. Bitwa o Hogwart

6.8K 552 303
                                    

Gdy siedziała, wciąż trzymając Draco za rękę, poczuła, jak cienka nić szarpie za jej serce i nakazuje wstać. Zerwała się na równe nogi i popatrzyła w kierunku, gdzie znajdowały się drzwi wejściowe do Hogwartu. Stanęła w nich, a na horyzoncie dostrzegła czarną chmarę zmierzającą w stronę zamku. Uczniowie, którzy mieli siłę chodzić samodzielnie oraz nauczyciele również stanęli na dziedzińcu. Alice zbladła widząc Voldemorta z uśmiechem pełnym tryumfu. Zanim kroczył skuty Hagrid z oczami mokrymi od płaczu. Trzymał kogoś w ramionach.

Dziewczyna otworzyła usta, rozpoznając ciało, które się nie poruszało. Każdy poczuł, jak odwaga go opuszcza, jak wszystko, o co walczyli traci w tej jednej chwili sens. Harry Potter nie żył. Gryfonka omal nie upadła na kolana, na szczęście silna ręka Dracona powstrzymała ją przed upadkiem i przytrzymała w pionie. Voldemort długo napawał się tym zwycięstwem.

- Harry Potter nie żyje! - zawołał.

Ktoś krzyknął, ktoś zapłakał. Wydawało się, że wojna właśnie dobiegła końca, a dobro zostało całkowicie wciągnięte przez mroczne cienie, które padały tego dnia na szkołę. Lucjusz wraz z żoną odszukali swego syna w tłumie przerażonych twarzy.

- Draco! Chodź tu - rozkazał mu ojciec, wyciągając do niego rękę.

Narcyza także musiała odegrać w tym swoją rolę, więc znacznie łagodniejszym głosem, poprosiła syna o dołączenie do nich, chociaż w jej oczach było coś jeszcze. Ostrzeżenie. Czarny Pan również popatrzył na młodzieńca, uśmiechnął się drapieżnie, przywołując go do siebie. Wszyscy patrzyli na to, jak robi jeden krok w stronę Śmierciożerców.

,,Niktnie powiedział, że życie ma być odważnie przeżyte''.

Zamarł, wykonując kolejny krok. Tam byli jego rodzice, dziedzictwo, może i przeznaczenie - by być jak ojciec, zepsuty aż do szpiku kości, licząc tylko na nagrody i sławę. Ale tuż za nim... obejrzał się przez ramię, aby móc spojrzeć w błękitne oczy, w których zbierały się łzy. Czy on do tego doprowadził? Dopiero, co naprawili relację, chociaż spodziewał się, że gdy przyjdzie mu wybierać ulegnie autorytetowi ojca, ale czy tego chciał? Do tego dążył?

,,Aleczasem trzeba zdobyć się na tę namiastkę odwagi i spróbować, czegokolwiek''.

Całe życie był tchórzem, uciekał i chował się w kąt. Teraz, gdy o tym myślał napawało go to wstydem i wstrętem do własnej osoby. Nie potrafił się sprzeciwić, ale też nie był w stanie oddać tego, co dopiero odzyskał - zaufanie, serce oraz przyjaźń. Wewnątrz jego młodzieńczego ciała szalała wichura, która zderzała obowiązek o ściany sumienia. Zatrzymał się. Nie mógł znów tego zrobić. Znowu ją zawieźć. Czuł na sobie wzrok obu stron konfliktu, chociaż tylko jedno przewiercało go na wylot i widziało zbrukaną duszę.

Cofnął się, chwytając Alice za dłoń z wysoko uniesioną głową. Nie zlęknie się. Będzie tym irytującym Gryfonem, którego odwaga popycha do działania. Zdecydował i już wiedział, że nie ma odwrotu ani ucieczki od podjętej decyzji. Lucjusz opuścił dłoń, klnąc pod nosem. Voldemort natomiast wybuchnął śmiechem, mrożącym krew w żyłach.

- Widzisz, Lucjuszu, najwidoczniej nie potrafisz nawet wychować syna, by był ci posłuszny - prychnął, a kilku Śmierciożerców zachichotało. - Ale czy mnie oczy nie mylą? Czy to nie moja zguba? Alice Manson, jak dobrze widzieć cię w zdrowiu. - Zadrżała, gdy poczuła na sobie jego wężowy wzrok. - Niezmiernie mnie zasmuciłaś, gdy zrezygnowałaś z mojej gościny i bez słowa odeszłaś. Jednak dam ci jeszcze jedną szansę na oddanie tego, co należy do mnie.

- Nie mam tego - odparła głośno w przypływie odwagi. - A to nigdy nie należało do ciebie!

Voldemort zaśmiał się.

- Głupia dziewczyno! Nie rozumiesz, że jeżeli nie jesteś ze mną, to zginiesz z pozostałymi zdrajcami? Harry Potter również zginął, przekonany, że może mierzyć się z kimś takim jak ja! Jestem najpotężniejszy! Nieśmiertelny! Nawet Dumbledore odszedł! Znikąd ratunku, nie możecie już nic zrobić. Jedynie dołączyć do nas, dla każdego znajdzie się miejsce. Co do ciebie Draco... może byłby w stanie wybaczyć twe zachowanie, jeśli przyprowadzisz do mnie Alice. - Chłopak ani drgnął. - Miłość... jakże to słabe, nędzne uczucie, nie dające żadnej siły.

- Mylisz się - warknęła Alice, wychodząc naprzeciw armii Śmierciożerców. - Nazywasz siebie najpotężniejszym, ale to nieprawda! Jesteś kłamcą! I tchórzem!

Na twarzach niektórych pojawiło się prawdziwe przerażenie. Czarny Pan przystanął w miejscu, wziął głęboki oddech, aby nie wybuchnąć, oczekując, co ta bezczelna dziewucha śmie jeszcze powiedzieć.

- Przyznaj się przed wszystkimi, czego najbardziej się boisz! Czego boi się najpotężniejszy czarnoksiężnik! - Cisza. - Powiem ci. Boisz się ponad wszystkiego śmierci. I w tym jestem od ciebie lepsza! Próbujesz jej uniknąć, ale spójrz na mnie, umarłam dwa razy, a jednak nadal tu jestem i stoję przed tobą. Pierwszy raz wraz ze swoją rodziną, drugi w twoich lochach. To ja dobiłam targu ze Śmiercią i przeżyłam! Świat nie uklęknie przed tobą! Nie pozwolimy wyplenić dobra! Nigdy nie usuniesz miłości czy przyjaźni! Będziemy walczyć! Do samego końca!

Wycelowała różdżkę, ale coś innego przykuło uwagę wszystkich. Chłopiec-Który-Przeżył-A-Potem-Zginął upadł na ziemię, z której szybko się podniósł. Alice odetchnęła z ulgą, czując pieczenie pod powiekami. Harry żył...

Wtedy rozpoczęła się prawdziwa bitwa! Zdrowi i sprawni czarodzieje walczyli, a ich determinacja oraz przekonanie, że zwycięstwo jest po ich stronie sprawiły, że połowa sił Voldemorta przerzedziła się, znacznie je uszczuplając. Czarnoksiężnik skupił uwagę na Harrym Potterze, a Alice na kimś zupełnie innym. Kimś, kto już podkulał ogon i planował zniknąć. Ruszyła biegiem w stronę Lucjusza Malfoy'a. Wycelowała w niego zaklęcie, którego uniknął. Odwrócił się w stronę dziewczyny, uśmiechając kpiąco. Zniknął za przewróconymi kolumnami, zmierzając na drugi dziedziniec. Nie zamierzała pozwolić mu uciec.

Zostawili za sobą trwają bitwę, skupiając się zupełnie na sobie. Okrążali się niczym zaszczute tygrysy, oczekujące na jedno potknięcie przeciwnika, aby rzucić się na niego z kłami i pazurami. Cisnęła w niego drętwotą, co szybko sparował. Prędka wymiana zaklęć przypominał kolory pejzaż iskier. Dziewczyna na swoje nieszczęście potknęła się, ale zdołała uniknąć, o zgrozo, zaklęcia uśmiercającego.

- Powinienem się ciebie pozbyć już dawno temu - warknął Lucjusz.

- Zdradziłeś mojego ojca! On ci ufał!

Lucjusz prychnął.

- Gdyby rzeczywiście mi ufał, nie nałożyłby na mnie Wieczystej Przysięgi. Jednak znalazłem sposób na jej obejście.

- Wykorzystałeś moją siostrę...

- Była idealna. Przyznaj, ile razy życzyłaś jej powtórnej śmierci i męczarni? Nienawidziłaś ją, prawda? - Uśmiechnął się szeroko.


*****


Malfoy nie był pewny, gdzie podziała się Alice, odbiegła od niego i prawie od razu zgubił ją w tłumie. Nie zamierzał stać bezczynnie podczas tej wojny. Powiedział A to musiał powiedzieć B. Sięgnął po różdżkę i pierwsze, co zrobił to cisnął klątwą w zbliżającego się Śmierciożercą. Ku jego zdziwieniu i rozpaczy - była to Bellatrix Lestrange



*********************************************************************

Prolog Cruciatusa już dostępny ;)

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz