81. Szara Dama

6.6K 526 183
                                    

- Powiedz wszystkim prawdę! Powiedz, co się tak naprawdę wydarzyło! Jak patrzyłeś mu w oczy, temu, który ci ufał! A ty go zdradziłeś! - Harry ścisnął mocniej rękę Alice.

Severus nie miał innego wyboru, jak stanąć do walki. Wycelował różdżkę w stronę ich dwójki, ale przed nimi stanęła profesor McGonagall. Wszystko szło złym torem, mówiła sobie Alice. Przecież on tego nie chciał. Widziała w jego oczach ten ból i zawód, że musi walczyć przeciwko tym, których sam chciał chronić. Uchodził za złego, a co mu za to przyszło? Pogarda. Metka z napisem zdrajca.

Posłał jedno zaklęcie w stronę Minervy, a potem nie robił nic, poza parowaniem jej uroków. Nie chciał walczyć. Nie chciał krzywdzić. Chciał... czego... czego on chciał? Jego miłość nie żyła od dawna, a on udawał posłusznego sługę przed tym, kogo nienawidził najbardziej. A jednak jego nadzieja - Alice Manson. Nie robił nic poza rzucaniem tarczy, a gdy zrobiło się naprawdę gorąco zniknął pod postacią czarnego dymu, rozbijając jedno z okien. Minerva zamachnęła się różdżką nad głową, rozświetlając Wielką Salę. Jednak wiwaty i radość nie trwały dłużej, bo każdy wyczuł w swej głowie czyjąś obecność.

Obecność, która wpełzała do myśli niczym wąż.

Harry usiadł, nie mogąc utrzymać równowagi. Wśród uczniów rozległ się przeraźliwy okrzyk dziewczynki, która zatykała uszy. Potem krzyknął ktoś inny. Wszyscy usłyszeli ten lodowaty głos, surowy. Alice przeszły dreszcze, gdy przypomniała sobie, jak przemawiał do niej, patrząc jej w oczy. Oczekując jej krwi.

Wiem, że wielu z was podejmie walkę. Wielu nawet będzie sądzić, że ta walka jest słuszna, ale to szaleństwo. Wydajcie Harry'ego Pottera, a wtedy nikomu nie stanie się krzywda. Wydajcie Harry'ego Pottera, a wtedy oszczędzę budynki Hogwartu. Wydajcie Harry'ego Pottera, a zostaniecie nagrodzeni. Daję wam godzinę.

Alice nie mogła oddychać. Wiedziała, że w chwili, gdy wszedł jej do głowy, zostawiając komunikat o Harrym odkrył, że nie zniknęła, a jest tutaj. Dwie osoby, które najbardziej chciał dopaść - były w tym samym miejscu. I mógł je od razu dopaść. Uczniowie rozstąpili się, wpatrując się w stojącą dwójkę na środku. Szczególnie zwracając uwagę na Pottera, o którego wszystko się działo.

- No na co czekacie?! - pisnęła przerażona Dafne Greengrass, rozglądając się po innych domach. - Niech ktoś go złapie!

Jako pierwsza zrobiła krok w jego stronę i więcej nie ruszyła się z miejsca, gdy czerwony promień trzasnął przed jej stopami. Krzyknęła przerażona, wpatrując się w kogoś, kto zdecydował się rzucić w nią zaklęciem. Cofnęła się, widząc kobietę o krótkich włosach z zielonym pasmem i różdżką, gotową do powtórki.

- Jeszcze słowo, Greengrass, a to ciebie wyprowadzę. Osobiście - warknęła Parkinson.

- A co mamy kulić się i czekać, aż on go pokona?! Czy to jest możliwe?! Wszyscy zginiemy i dobrze o tym wiecie! Kto mógł to uciekł, nie mam zamiaru ginąć za niego!

Alice ścisnęła dłoń Harry'ego, by po chwili ją puścić. Wyszła na przeciw Dafne, zdejmując kaptur. Widok jej twarzy, a szczególnie włosów zaskoczył pół sali, ale jeszcze bardziej Dafne i Pansy. Gryfonka zakryła plecami Harry'ego informując pozostałych dookoła, że nikt nie wyda jej przyjaciela i nadal trzeba mieć nadzieję. W jej ślad poszli pozostali. Stworzyli mur - razem.

Do sali wbiegł zdenerwowany Filtch, powtarzający, że uczniowie nie są w łóżkach, nic nie jest na swoim miejscu.

- Są dokładnie tam, gdzie powinni, zapyziały kretynie - burknęła Minerva. - Tak się składa, panie Filtch, że zjawił się pan w odpowiedniej chwili, bo jeśli mogę prosić to chcę, aby pan zabrał pannę Greengrass i resztę Ślizgonów z tej sali.

- I gdzie miałbym ich zabrać?

- To chyba jasne, że do lochów.

*****

Harry zaczął biec po schodach, próbując odnaleźć jakikolwiek ślad, który naprowadziłby go na diadem. Dopiero Luna uświadomiła go, gdzie powinien zacząć. Szybko dogoniła do Alice, upierająca się, że chce mu pomóc. Doskonale znała duchy Hogwartu, bo przez pierwsze tygodnie przede wszystkim z nimi próbowała się zaprzyjaźnić. Później również utrzymywała z nimi kontakt.

Na korytarzach, schodach robiło się tłoczno. Każdy próbował się czymś zająć, pomóc w przygotowaniach do ostatecznej bitwy o Hogwart. Tej, która zakończy terror Lorda Voldermota. Za oknami dało się widzieć rozpościerającą się barierę utworzoną przez czarodziejów. Alice uważnie rozglądała się w poszukiwaniu Szarej Damy, ale nie mogła nigdzie jej nie wypatrzeć. Harry złapał ją za ramię, wskazując podbródkiem na unoszącą się zjawę sąsiednim korytarzem. Przyspieszyli kroku, aby nie zgubić jej z oczu. Była młoda, zginęła młodo... Długie ciemne włosy miała związane z tyłu i opadały jej na plecy. A w jej oczach było mnóstwo smutku... który zawsze dotykał także Alice.

- Helena! - zawołała, ale ta nie spojrzała w jej kierunku. - Heleno, proszę zaczekaj! Potrzebujemy twojej pomocy!

Duch zatrzymał się, ale to Harry do niej podszedł. Alice została z tyłu. Ona również obserwowała, co się dzieje poza murami szkoły. Wyczuwała, co niedługo się wydarzy. Spojrzała przez ramię na Wybrańca, który zaskoczył fakt, że Helena to Szara Dama, duch Ravenclawu.

- Nie odpowiadam na takie zaczepki - mruknęła, chcąc ponownie zniknąć, ale w porę ją powstrzymał. - Jesteś przyjacielem Harley? - spytała, na co on pokiwał głową. - To taka dobra dziewczyna... jest miła, nikt nigdy nie okazał mi tyle szacunku, od kiedy zostałam duchem. A ty... szukasz diademu mojej matki.

- Tak, zgadza się.

- Ja ci na pewno nie pomogę! - Przemknęła przez jego ciało, przez co zrobiło mu się zimno.

Alice wiedziała, że powinna działać, więc wkroczyła do akcji. Stanęła obok chłopaka, błagając, aby ją wysłuchała. Doskonale znała okrutną prawdę o jej śmierci i powiązaniach z Krwawym Baronem, była drugą osobą, której Helena to opowiedziała, pierwszą była Luna.

- Heleno, musimy zniszczyć ten diadem! Inaczej on wygra!

Zawisła w powietrzu, nie patrząc na nich. Czuła, że chociaż była martwa, ponownie umierała. Już ktoś jej kiedyś obiecał, że go zniszczy, a zamiast tego skaził go swoją esencją, duszą. Wpuścił w niego zarazę. Została oszukana, przez co jeszcze bardziej odwróciła się od śmiertelników, ograniczając z nimi kontakt.

Pewnego dnia odezwała się do niej Gryfonka ,,Jesteś Szarą Damą, prawda? Jesteś piękna''. Uśmiechała się wtedy, nie kłamała, czuła to. Nie mówiła całej prawdy, ale domyślała się, że coś przed nią ukrywa, jednak w innych kwestiach była szczera, okazywała szacunek duchom, jak równym sobie. I to sprawiło, że rozmawiała z nią. Może nie tak często jak Nick, ale jednak.

- Przecież tobie też na tym zależy, proszę cię... Wiem, że okłamał cię wtedy, oszukał wiele osób i jeszcze więcej zginie. Wiesz, kim jest! Błagam, nie pozwól, aby więcej ludzi zginęło, broniąc tej szkoły, naszego świata. To musi się zakończyć i tylko ty możesz nam pomóc. Jeżeli zniszczymy wszystkie pozostałe horkruksy, pozostanie bezbronny.

Okrążyła jedną z kolumn, a Alice miała wrażenie, że gdyby mogła zapłakałaby, jednak jako duch nie była w stanie. Helena popatrzyła na nią raz jeszcze, widząc tę nadzieję, którą kiedyś ona żywiła, że Tom Riddle weźmie i zniszczy diadem, a zamiast tego skaził to Czarną Magią.

- Mogę zniszczyć diadem, raz na zawsze - powiedział Harry. - Pod warunkiem, że powiesz mi, gdzie on go ukrył. Musisz wiedzieć...

- Heleno... Nie skazuj nas na śmierć, proszę...

- On go przypomina - odezwała się Helena, zbliżając się do Alice, mówiąc do niej na ucho, ale Harry i tak ją słyszał. - To dziwne... Jest tutaj, w tej szkole. W miejscu, w którym wszystko jest ukryte. Jeśli musicie prosić, nigdy się nie dowiecie. Jeśli wiecie, po prostu poproście.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz