48. Rila Manson

7.7K 568 144
                                    

Sala do zajęć z OPCM wydawała się ziać pustką, mogłoby się wydawać, że nikt nie zaglądał tu od dawna. Mrok zalewający pomieszczenia sprawiał, że Gryfonka z jeszcze mniejszą ochotą zagłębiała się w salę. Stanęła przed schodami do gabinetu nauczycielki. A może to teraz miała się przenieść? Zapukała w drewniane drzwi na ciężkich zawiasach, ale nie usłyszała odpowiedzi. Zamiast tego drzwi stanęły przed nią otworem. W gabinecie Hilde panował prawdziwy bałagan, wiele skrzyń została nie do końca rozpakowanych. Wszędzie walały się księgi, wycinki z gazet. Ciotka opierała się o okno, wpatrując się w nią z niekrytym żalem.

- Alice.

- Profesor Annafolz - odparła, krzyżujące ręce na piersiach. Zwróciła się do niej prawdziwym imieniem, więc sprawa dotyczyła tragedii, wokół której nawet Prorok Codzienny zaczął ponownie trąbić. - Co się dzieje?

- Jak wiesz Dumbledore'a nie ma w Hogwarcie. Miałam z nim jednak czynny kontakt i razem doszliśmy do pewnego wniosku. - Podrapała się po policzku, czując narastające napięcie, że to właśnie ona musi mówić jej takie rzeczy. - Chodzi o atak... na Dwór Meyling. Może usiądziesz? - Wskazała dłonią na krzesło, ale Harley nie drgnęła. - To może być dla ciebie szok, ale Rila... nie zasłużyła na to.

- Rila zdradziła moją rodzinę. Zabiła Claire i omal nie zabiła mnie! - krzyknęła.

Harley do dzisiaj w koszmarach dręczyły te oczy pozbawione uczuć, bez skrupułów była gotowa pozbyć się własnej rodziny z rozkazu trupa. Nie zasłużyła na co? Na tę nienawiść, którą Alice karmiła się całe życie. Zabiła Claire! Prawie zabiła Alice! Co ciotka chciała jeszcze jej wyjaśniać.

- Rila... była niewinna.

Te słowa podziałały na nią niczym kubeł zimnej wody. Nogi ugięły się pod nią, przez co upadła tyłkiem na ziemię. Wpatrywała się we własną ciotkę, jak w obcą osobę, jakby przed sobą miała mary nękające ją w koszmarach. Niewinna... Niewinna?! Kłamstwo!

- Jak możesz tak mówić... nie było cię tam... nie widziałaś, jak zabija Claire... jak... - Po jej policzkach popłynęły łzy. - Ona... wpuściła Śmierciożerców. To była jej wina. To była jej wina! - Hilde nie odpowiedziała nic. - Jak możesz mówić, że jest niewinna!

- Setki razy oglądałam to wspomnienie, za zgodą Albusa, analizowałam je, próbując zrozumieć, ale w jej oczach było wszystko wypisane. Jednak dziecko w twoim położeniu nie mogło tego wiedzieć.

- Wiedzieć co?!

- Rila została do tego zmuszona. - Harley nie przestawała płakać. Chciała wstać i uciec, ale serce, które od lat nienawidziło tego imienia, chciało poznać tę prawdę. - Za wszystko odpowiadał Lucjusz Malfoy, Strażnik Tajemnicy twojej rodziny. Twój ojciec nakazał mu złożyć Wieczystą Przysięgę, że nigdy nie zdradzi, gdzie jesteście. Gdzie jesteś ty. Dlatego zdradził, gdzie można spotkać Rilę i ją schwytali. Z początku miała to zrobić dobrowolnie, tym samym ratując siebie i resztę rodziny. Cruciatus miał ją tego przekonać, ale nie dała się. Rila została zaczarowana. Rzucono na nią zaklęcie Imperiusa.

- Zaklęcie niewybaczalne... - wyszeptała, ale Hilde to usłyszała i skinęła głową.

- Zmuszona wejść na Dwór Meyling, wpuścić Śmierciożerców i zabijać własną rodzinę. Rila cały czas ze sobą walczyła. - Głos ciotki zadrżał, zdradzając, że ją prawda również przytłoczyła. - Nie mogła zatrzymać tego, kiedy zabijała Claire, ale ostatnimi siłami, widziałam to... czułam, starała się ochronić ciebie. Nie zrobiła tego, nie rzuciła od razu zaklęcia, jak w przypadku Claire. Z początku sądziłam, że to przez kogoś, kto kazał jej przestać, ale to nie tak... nie chciała zabić ciebie... swojej ukochanej, młodszej siostrzyczki. Alice Manson kochanej mocno przez rodziców, siostry... ty, która zostałaś obdarta ze wszystkiego. Całkowicie oszukana.

- Nie... - Pokręciła głową.

- Nienawidzisz Rili, gardzisz nią i uważasz, że wszystko jest jej winą, ale osobą, która za wszystko odpowiada, jest ta sama, która weszła na Dwór Meyling i uciekła, tym samym żyjąc nadal, Lucjusz. Rila była zaczarowana, to nigdy nie była jej wina...

Co? Kto? Rila?! Nie!

Harley kręciła głową, zatykając uszy, słysząc przeraźliwy krzyk Claire, kiedy błagała o życie. Oczy Rili wciąż się w nią wpatrywały - zimne i bez wyrazu, chwila, kiedy wszystko się zatrzymało, ona ze sobą walczyła! To nieprawda! Była tam! Rila ona... wszystko... Malfoy? To był, jak kołek w serce, świat się załamał. Zerwała się na równe nogi i wybiegła z gabinetu, nie patrząc nawet na ciotkę. Hilde jej nie zatrzymywała.

Biegła schodami coraz niżej i niżej, minęła Wielką Salę i wybiegła na błonia szkoły. Drewnianym mostem wybiegła otwartą przestrzeń. Przystanęła na drodze, która prowadziła do chatki Hagrida. Upadła na kolana, krzycząc wniebogłosy, uderzając czerwonymi dłońmi o ośnieżoną ziemię. Miała na sobie cienki sweter, spodnie, trampki i szalik Draco. Chłód otulał ją niczym wierny przyjaciel, a ona i tak czuła się samotna. Wydychała z ust parę powietrza, trzęsąc się z zimna.

Nieprawda! Nieprawda! Nieprawda!

- Alice! Chodź do mnie! - Rila rozłożyła szeroko ręce, chcąc uściskać dziewczynkę.

- Rila... proszę, proszę... nie...

- Avada...

- Jej nie! On ją chce!

Avada Kedavra!

Żywiła tę nienawiść, pielęgnowała ją. Trzymała pod kluczem w zwiędłym sercu. Rila... która walczyła ze sobą do końca ostatecznie została potraktowana, jako zdrajczyni. Harley... nie, Alice brzydziła się sobą.

Jej krzyk rozniósł się echem, strasząc ptaki, że te wzbiły się do lotu z pobliskich drzew.

- Przepraszam... Przepraszam... tak bardzo przepraszam... - powtarzała cicho, kładąc się w śniegu, pozwalając sobie zamarznąć.

- Wiesz... to zabawne. - Usłyszała nad sobą i podniosła zapłakaną twarz, by popatrzeć na osobę, która do niej podeszła. - Prawda? - Smutna twarz wydawała jej się taka znajoma. - Przez tyle lat żyłyśmy z nienawiści... tylko to trzymało ciebie, tylko to łączyło cię ze mną, kiedy zmieniałaś imiona. Ale już wystarczy... nie musisz... Powiedz to, co od dawna chciałaś powiedzieć.

Harley wpatrywała się z rozmazujący się obraz małej dziewczynki, która przyciskała do siebie misia. Wydawała się, jakby właśnie przeżyła traumę życiową, ściągając ją do cieni, których zawsze się bała.

- Nie musisz już... naprawdę, to wystarczy. Powiedz to.

- Jestem... Alice Manson.

- Dobrze, pamiętaj to, kiedy wycelujesz w tego parszywego zdrajcę, Lucjusza Malfoy'a różdżkę. Pamiętaj, kim jesteśmy.

Harley wyciągnęła dłoń przed siebie z nadzieją, że młodsza wersja jej samej ją złapie, ale ta uśmiechnęła się przepraszająco i rozmyła przy silniejszym powiewie wiatru. Skazana na samotność... zamarznie, było jej zbyt zimno, by wstać i wrócić do szkoły. Ktoś inny pochwycił ją za zdrętwiałą dłoń.

Dłoń większa od niej i choć chłodna, dla niej bardzo gorąca. Cichy pomruk niezadowolenia nie zdradził jej, kim jest osoba, która podniosła ją i na rękach zaniosła na teren szkoły. Wtuliła nos w twardy tors, pozwalając sobie zasnąć...

Tylko chwilkę, pomyślała i odpłynęła w przerażający mrok.

Tylko chwilkę, pomyślała i odpłynęła w przerażający mrok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz