Harry pochylił się nad książką Księcia Półkrwi, kiedy Hermiona szturchnęła go na widok Katie Bell, która wróciła dziś do Hogwartu po nieprzyjemnej sytuacji z zaklętym naszyjnikiem. Wybraniec podniósł głowę, zaskoczony widokiem koleżanki z drużyny. Chciał wstać i podejść do niej, aby porozmawiać. Gryfonka przebywała w towarzystwie przyjaciółek, które bardzo się o nią martwiły.
Nie czekając dłużej, wstał i poszedł do Katie. Oczywiście pamiętał, by zabrać ze sobą książkę, jakby bał się, że Ron, Harley czy Hermiona zechcą mu ją odebrać. Można by uznać, że dostawał małej paranoi na punkcie tej książki, o ile nie obsesji. Harley oparła głowę na dłoni, obserwując wymianę zdań między uczniami, aż mimowolnie odwróciła się w stronę wejścia do Wielkiej Sali. Otworzyła usta, widząc Dracona Malfoy'a z przerażonym wzrokiem utkwionym w Katie Bell rozmawiającej z Potterem. Gdy dziewczyna na niego spojrzała, przeszedł go dziwny dreszcz. Nim ktokolwiek zareagował, arystokrata zaczął się wycofywać.
Możesz uciekać przed każdym, ale nie przede mną, pomyślała, kiedy zerwała się z miejsca, nie zwracając uwagi na pozostałych. Nie mogła pozwolić mu uciec. Miała dość zabawy w kotka i myszkę. Najpierw spędzając wspólnie wigilię, idą do Hogsmead, a potem co? Nagle ją odtrąca. Jeżeli coś dręczyło jego duszę, nie mogła stać obojętnie, nie jeśli to ona go dręczyła.
Szybko pokonała schody i sieć korytarzy, stanąwszy w końcu przed drzwiami do męskiej łazienki. Wzięła głęboki oddech - nie powinna tu wchodzić. Przyzwoitość jej nie pozwalała... Dotknęła ręką lekko uchylonych drzwi, ale zawahała się. Serce zabiło jej mocniej, kiedy usłyszała zduszony płacz. Przycisnęła pięść do klatki piersiowej, czując ssący ból w środku. Pchnęła lekko drzwi i weszła do środka.
Draco pochylał się nad umywalką, zaciskając na jej rogach mocno dłonie. Szarą kamizelkę, którą wcześniej miał na sobie, rzucił w kąt łazienki.
- Draco... - wyszeptała jego imię, a on wyprostował się nagle.
Nie odwrócił się. Wypatrywał jej odbicia w lustrze. Stała za nim, patrząc na niego z tym znienawidzonym przez niego żalem. Współczuciem, którym gardził... na które nie zasłużył.
- Draco... - Podeszła krok bliżej. - Już dobrze... - Pokręcił głową. - Cokolwiek się dzieje, możesz mi zaufać, możesz na mnie liczyć...
- Przestań tak mówić - syknął, opuszczając wzrok. - Nie potrzebuję twojej pomocy.
- To, że jej nie potrzebujesz, nie znaczy, że jej nie chcesz... Dlaczego się odsunąłeś? Wtedy w salonie Ślizgonów widziałam ciebie prawdziwego - chłopak spiął się pod tymi słowami - tego, który cierpi, który jest sam. Proszę cię, Draco... nie udawaj silniejszego niż jesteś...
- To mnie przerasta - westchnął, kręcąc głową. - Boję się...
Maska opadła. Znów widziała w nim tego, kogo zobaczyła w noc wigilijną - samotnego chłopca, żyjącego na sznurkach niczym marionetka, potrzebującego pomocy. Oparcia, które chciała mu ponad wszystko zapewnić. Może nie było za późno? Nie stał się całkowicie bezwzględny... skoro się bał, ale czego tak właściwie?
Harley zmniejszyła między nimi dystans, stała tuż obok niego. Widziała łzy spływające po jego przystojnej twarzy, teraz bladej i strapionej.
- Nie musisz się bać, Draco... - Serce jej pękało. On jej potrzebował. Potrzebował Alice. - Jestem tutaj, Draco...
- Jeżeli zrobiłem coś, co cię zraniło to ja... - zawahał się.
Nie potrafił przepraszać, wyznać skruchy. Czuł, że powinien jej to powiedzieć, bo nie zasłużyła na takie traktowanie. Wtedy, w tamtą noc, zawiązali niewidzialną więź i zrozumiał, że gdyby potrzebował mógłby jej wszystko powiedzieć, jak Pansy czy Blaise'owi, a nawet Jęczącej Marcie, ale właśnie przez to uczucie sympatii nic nie mówił. Nie chciał jej narażać na wojnę, która nadchodziła. Krzywdzić kogoś tak niewinnego - kompletnie nie pasującego do tego chaosu.
Wybrała złe towarzystwo, co mogło ją w to wszystko wplątać, ale on nie chciał mieć jej na sumieniu. Kilka miesięcy temu poznał Harley Benson - dumną Gryfonkę, która mimo złego początku ich znajomości starała się go pilnować, dbać... nie rozumiał jej zachowania, była kompletną zagadką, na którą nie znał odpowiedzi.
Harley wyciągnęła ostrożnie rękę, by położyć ją na jego prawym ramieniu, poczuła pod palcami, jak Malfoy się spina.
- Spokojnie... Jestem tutaj... Nie musisz więcej męczyć się sam... Draco...Ja naprawdę jestem tutaj, z tobą - zapewniła, siląc się na łagodny uśmiech. Opuściła dłoń z jego ramienia na zaciśniętą na umywalce dłoń. Była chłodna i nieco szorstka. Nie odtrącił jej. W ciszy wpatrywał się w jej rękę, która splatała się z jego. Załkał. - Cicho... spokojnie.
Objęła go, a on nie protestował. Wyglądał jak potulne dziecko, gdy oparł głowę na jej ramieniu, płacząc. Dlaczego akurat w tym wszystkim ona musiała się tu znaleźć? Ze wszystkich! Akurat ona... teraz ona stała z nim w łazience i go pocieszała, kiedy poczuł się zagubiony.
- Draco... już więcej nie musisz być sam... Jestem tutaj z tobą - powtórzyła. - To ja... jestem...
Zamierzała powiedzieć mu prawdę, kim jest. Zdjąć ostatnią maskę, ale nie zrobiła tego. Spojrzała na nieco podwinięty rękaw lewej ręki i to, co widniało na jego jasnej skórze. Wytrzeszczyła oczy, w kącikach których pojawiły się ślady łez. Odepchnęła go odruchowo, krzycząc, jak wtedy, gdy zobaczyła martwą Claire. Zakryła usta dłońmi, by zdusić wrzask.
Chłopak patrzył na nią zdezorientowany, a potem zrozumiał, co zobaczyła... co właśnie zrozumiała i odkryła. Draco Malfoy miał na sobie mroczny znak potwierdzający jego przynależność do Śmierciożerców.
Tych, którzy zabili jej rodzinę.
Tych, którzy ją prześladują aż po dzień dzisiejszy.
Draco miał coś powiedzieć, ale do łazienki wszedł Potter, z niepokojem obserwując wystraszoną Harley i Ślizgona stojącego prosto przed nią.
- Wiem, co zrobiłeś Malfoy - rzucił. - Rzuciłeś na Katie Bell urok. Odsuń się od Harley.
Młody czarodziej z Domu Węża wziął dwa głębsze oddechy, ale nie wytrzymał tej pewności siebie Wybrańca, ani jego rozkazu odnośnie dziewczyny, w której miał oparcie, a teraz... Sięgnął po różdżkę i rzuciwszy zaklęcie w Pottera, odepchnął Harley na bok.
Upadła na podłogę z jękiem, wpatrując się w miotające wzajemnie w siebie zaklęcie. Harry trafił w umywalkę nad Gryfonką, przez co ta krzyknęła. Ze zniszczonego kranu zaczęła tryskać woda. Harley próbowała wstać, ale poczuła ukłucie w kostce, doczołgała się pod ścianę.
- Przestańcie! - zawołała, ale żaden jej nie posłuchał. - Harry! Draco!
Potter skrył się za ścianą, chciał wyjrzeć zza niej, ale się powstrzymał. Musiał trzymać zasięg tej walki z daleko od Harley. Popatrzył na swoje odbicie w roztrzaskanym lustrze, a potem podszedł do kabin. Klęknął na kolana, by zobaczyć, czy Malfoy gdzieś się nie czai. Cudem uniknął posłanego mu zaklęcia.
Stanęli naprzeciw siebie, i gdy Ślizgon miał rzucić na niego Crucio, Harry go uprzedził:
- Sectumpsemra!
Siła zaklęcia odrzuciła tak, że znalazł się na środku łazienki. Gryfon powoli podszedł do niego wpatrując się w pojawiające się na jego koszuli ślady krwi, które również barwiły wodę rozlaną na podłodze. Harley pisnęła i z trudem wstała i pokuśtykała w stronę rannego. Padła na kolana przed nim, opierając na jego klatce piersiowej głowę.
- Draco! - Spojrzała na niego, a potem dłońmi próbowała zatrzymać krwawienie. - Draco, trzymaj się! Harry, zrób coś! - krzyknęła na niego, zanosząc się płaczem.
On umierał! Draco umierał...
Potter patrzył na krew na twarzy dziewczyny, ale strach go sparaliżował. Do łazienki prędko wszedł Severus Snape, który wyminął ucznia i stanął nad Harley i Draconem. Nie dał po sobie poznać, ale zaskoczyły go rany na ciele chrześniaka. Wpatrywał się w Pottera, który nie wytrzymał, wyszedł z łazienki. Snape przykucnął przy dziewczynie i wyciągnął różdżkę, szepcząc przeciwzaklęcie.
Krew zmieszana z wodą wracała do ran, z których wypłynęła, a ślady po walce zaczynały znikać. Harley uspokajając swoje nerwy, popatrzyła w kierunku, w którym zniknął odpowiedzialny za to czarodziej. Zmrużyła oczy, czując ogromną wściekłość względem Harry'ego - wiedziała, że tego mu nigdy nie wybaczy.
CZYTASZ
Avada Kedavra ✔
FanfictionTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...