78. Auror Parkinson

6.9K 519 145
                                    

To byli jej przyjaciele. Potter, Weasley, Granger, pewnie ten skrzat też. Zawsze potrafiła wszystkich do siebie przekonywać. Nie był w stanie sprzeciwić się ojcu, a tym bardziej Czarnemu Panu. Wytrzeszczył oczy, kiedy ciotka zamachnęła się, aby rzucić sztyletem, kończąc żywot tego w kogo celowała.

Nim zobaczył, kogo trafiła, zniknęli. Pomieszczenie wypełnił ryk wściekłości Bellatrix.

*****

Pojawiła się przy nich kobieta, którą prawie nie poznali. Niegdyś długie włosy były teraz krótkie z zielonym kosmykiem. Patrzyła na nich znudzona, ale jednocześnie nieco spięta. Ron w ostatniej chwili powstrzymał się od skomentowania nowego stylu Parkinson, bo obawiał się jej zemsty. To nie była ta sama Ślizgonka robiąca za cień Dracona. Należała do Zakonu Feniksa i chociaż staż trwał tylko kilka miesięcy to jej nazwisko budziło lęk w jej wrogach.

Całą swoją furię przelewała na Śmierciożerców. Rodzice z początku nie byli dumni z tego wyboru, sami bali się gniewu Czarnego Pana, więc wiedząc, że nie odwiodą swojej córki od tego bezmyślnego pomysłu, dali jej ultimatum. Zaprzestanie swoich działań, a zostanie jej to wybaczone albo spakuje swoje rzeczy i odejdzie bez możliwości powrotu. Jak państwo Parkinson wyrzekło się swojej jedynej córki. Ciemna strona była dla nich znacznie ważniejsza niż szczęście dziewczyny. Tamtego dnia ją to mocno dotknęło, ale nie spojrzała wstecz. Poświęciła się całkowicie Zakonowi.

- Luna została porwana przez Śmierciożerców, więc jej ojcu odwaliło do reszty.

- Dzięki, gdyby nie ty... Merlinie, mogliśmy zginąć! - uniósł się Ronald, nadal nie dowierzając, co wydarzyło się kilkanaście minut temu. Ksenofilius ich zdradził! - Tak właściwie Parkinson, co ty tu robisz?

- Stęskniłam się za moim ulubionym Golden Trio - rzuciła z ironią. - Pracuję. Alice zaginęła i próbuję ją odnaleźć. W żaden sposób nie mogę skontaktować się z Draco, a Blaise całkowicie stracił głowę dla Lovegood.

- Chrzanić Malfoy'a - mruknął Harry.

Nim ktokolwiek zareagował Pansy wbijała koniec różdżki w policzek Wybrańca, mrużąc gniewnie oczy. Nigdy nie potrafiła nad sobą panować, kiedy ktoś obrażał jej przyjaciół. A gdy jeszcze to słyszała, budziła się w niej istna furia. Potter, który miał zakończyć tę wojnę nie był wyjątkiem.

- Zachowuj się, Potter - warknęła. - Historia nie kręci się wokół ciebie. Jeżeli byłeś takim przyjacielem Harley, za jakiego się uważałeś to wiedz, że ponad wszystko Draco jest dla niej ważny. Od kiedy dowiedziała się, że on też jest uczniem Hogwartu robiła wszystko, aby go chronić. Ukrywając prawdę, cierpiąc, wyrzekając się własnych uczuć. Nawet, gdy odkryła, że jest Śmierciożercą, próbowała go nawrócić.

- Dlaczego? - spytała Hermiona.

- Dlaczego? - powtórzyła Pansy, uśmiechając się lekko. - Miłość nie wybiera.

To właśnie sprawiło, że Harry zrozumiał, jak bardzo Harley... Alice cierpiała. Udawała kogoś innego, nie mogła być sobą, kochać, być z tym, z kim chciała. I chociaż odkrył ten sekret wcześniej to nigdy nie zastanawiał się, co czuła, używając innego imienia, udając szczęśliwą osobę, gdy w środku płakała. Codziennie krzyczała, jej dusza i serce. Błagały o ocalenie, by w końcu zdjął ktoś ten ciężar z jej barków.

Pod tym względem byli podobni. Tak jak ona, przez Voldemorta stracił najbliższych, a teraz każdy na niego liczył. I mimo wszystko wierzyła w Dracona, bez względu na to kim był on, jego ojciec.

*****

Potter i jego towarzysze zniknęli wraz ze sztyletem. Bellatrix wrzasnęła z frustracji. Czarny Pan zaraz miał tu być, a Wybraniec zniknął. Po raz kolejny zawiedli swego mistrza. Narcyza objęła syna i wyprowadziła go z salonu, aby nie musiał być świadkiem konfrontacji z Voldemortem.

- Spakuj się - rzekła matka, zamykając za nimi drzwi. - Musisz wrócić do Hogwartu. Czarny Pan również będzie tego oczekiwał.

- Nigdzie nie pójdę - zaprotestował. - Wszyscy mówicie mi, co mam robić, ale nic nie wyjaśniacie. Alice żyje! I nie chodzi mi jej zmartwychwstanie po latach, a o fakt, że żyje po zażyciu trucizny! Czy dowiem się, do cholery, o co tu chodzi? Mam prawo wiedzieć!

Narcyza usiadła na krześle, wpatrując się w zadbane paznokcie. Dracon był dorosły, a przynajmniej na tyle dojrzały, że miał prawo wiedzieć. Wszystko. Popatrzyła na syna, a w jej oczach błysnęły łzy, ale nie płakała.

- Lucjusz zdradził Maghnusa, wybrał służbę u Czarnego Pana. Rzucił na Rilę Imperiusa i zmusił, aby wpuściła pozostałych do domu, a wtedy... - przełknęła ślinę. Pamiętała, gdy mąż wrócił dumny z siebie z tego, co zrobił. - Zginęli wszyscy, jak się okazało, oprócz Alice... Nie wiedziałam, że przeżyłam i nie byłam pewna, dlaczego to wszystko się stało. Severus powiedział mi, co kryło się za tym. Alice ma w sobie krew feniksa, dzięki której jej posiadacz był bardziej odporny, a jego obrażenia szybciej się goiły, natomiast krew oddana dobrowolnie mogła uzdrowić, a nawet wskrzesić, zwalczyć klątwę niewybaczalną. I tej mocy pożążał Czarny Pan. A Lucjusz mu ją oddał. Jednak nie udało mu się. Alice wolała zginąć niż oddać tę krew. Dzięki krwi feniksa przeżyła truciznę i uciekła wraz z Prządką.

Draco ukrył twarz w dłoniach, siedząc na łóżku. Wiedział, że ojciec doprowadził do rozpadu rodziny Alice. Skrzywdził ją, ale nigdy nie wiedział, co się za tym kryło. Zaczesał platynowe włosy do tyłu, myśląc o sobie jak najgorzej. Rozmawiał z Alice tylko raz w ciągu tych kilku miesięcy, kiedy marniała w lochach. I nic z tym nie zrobił.

- Czyli jej ucieczka... to wszystko było intrygą? Uknutą przez Snape'a i ciebie?

- To głównie moja sprawka. Alice długo cierpiała i postanowiłam jej pomóc...

Chciała podejść do syna, objąć go. Pokazać, że wspiera go. Nieważne, co zdecydowałby po odkryciu prawdy, będzie stała za nim. Będzie jego oparciem.

*****

Alice obudziła się zlana potem. Usiadła na łóżku, podciągając kolana pod brodę. Oparła czoło o dłoń, jak to się stało, że znalazła się w tej sytuacji? Ten koszmar pojawiał się od kilku dni, zawsze kończył się tak samo, przez co budziła się przerażona w środku nocy. Zerknęła na mugolski zegar zawieszony na przeciwległej ścianie.

Dochodziła czwarta w nocy.

Spędziła u państwa Scamander kilka tygodni. Odzyskała apetyt oraz odpowiednie kolory, z wyjątkiem włosów, które nadal pozostawały białe niczym śnieg. W świecie czarów działo się coraz gorzej, ale wierzyła, że Snape trzyma rękę na pulsie. Nie mogła zasnąć ponownie, więc wbiła wzrok w sufit, leżąc w bezruchu przez kilka godzin.

O poranku przy śniadaniu, usłyszała wieść, na którą podskoczyło jej serce. Newt uśmiechnął się do niej, wiedząc, ile to dla niej znaczyło. Poruszył swoje dawne znajomości, które szczerze mówiąc zapomniały, że Scamander znajduje się wśród żywych. Omal nie udławiła się kawałkiem chleba.

- Naprawdę?!

- Tak. Przygotuj się. Ruszamy do Hogwartu.

******************************

To rozdział bardziej na rozkminy życiowe bohaterów. Teraz zbliżamy się do prawdziwej akcji Bitwa o Hogwart, konfrontacja z Lucjuszem, decyzje Draco oraz ostateczna walka i zakończenie wątków. Zbliżamy się do końca tej historii, ale spokojnie to jeszcze trochę potrwa :)

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz