45. Szal Dracona

8.5K 636 209
                                    

Harley nie wiedziała, kiedy zasnęła na kanapie w salonie Slytherinu. Kiedy pozostali uczniowie, którzy również spędzali w Hogwarcie święta, wrócili do Pokoju wspólnego byli mocno zainteresowani obecnością Gryfonki śpiącej u nich. Malfoy, który przez opowiedzenie historii Alice, poczuł się chwilowo odpowiedzialny za nieświadomą niczego dziewczynę. Pozwolił jej spędzić tutaj noc. Sam osobiście nie potrafił zasnąć, rozemocjonowany wspomnieniami, więc czuwał nad kominkiem i Harley. Tylko raz od niej odszedł, aby udać się do swojego dormitorium po koc, by ją nakryć.

W tym czasie Harley była pogrążana w głębokim śnie - pierwszy raz od dawna nie miała koszmarów i to nie za sprawą Łapacza Snów, którego jeszcze nie przetestowała. Nie nawiedził jej Voldemort czy wspomnienie siostry. Śniła o locie na miotle i grze w quidditcha. Obudziła się wyspana, ale dobry nastrój prysnął jak bańka, gdy zorientowała się, że wcale nie jest u siebie w Wieży Gryffindoru. Dłuższą chwilę zajęło jej przypomnienie sobie ubiegłej nocy oraz szczerej rozmowy z Draco, przed którym stchórzyła i nie wyznała prawdy. Młodzieniec siedział ciągle w tym samym fotelu, ale już odświeżony i przebrany. Na jego przystojnej twarzy wcale nie było widać zmęczenia, które nim często targało.

- Benson, nareszcie... - westchnął, znudzony już czekaniem, aż się obudzi. - Chodźmy, może jeszcze zdążymy na śniadanie. - I wstał.

Harley przez chwilę wpatrywała się w niego, w ciemny koc, a potem na swój przykry stan. Czy on powiedział ,,my''? Chciał iść z nią do Wielkiej Sali? A gdzie ta ślizgońska duma, że nie pokaże się nigdzie z żadnym Gryfonem? Poprawiła poplątane włosy i wstała, wcześniej zakładając buty.

- Jednak zanim... proponowałbym ci się przebrać. Nie obraź się, ale wyglądasz jak po spotkaniu z górskim trollem. Naprawdę jesteś paskudna.

- Dzięki - fuknęła, wywracając oczami.

Musiała przejść przez szkołę; od lochów aż na siódme piętro, by się umyć i przebrać. Malfoy najwidoczniej miał niezły ubaw z jej stanu, jak po całonocnym chlaniu. Nikogo nie było w salonie Ślizgonów, więc wyszli szybko, mając nadzieję, że nie natkną się na nikogo. Draco nie chciało się łazić po schodach, więc życzył jej powodzenia i sam wszedł do Wielkiej Sali. Dziewczyna mruknęła ciche wielkie dzięki i pomimo numerów ruchomych schodów, w końcu dotarła przed portret Grubej Damy.

Naprawdę wyglądała okropnie, bo nawet portret skrzywił się na jej widok, ale po wypowiedzeniu hasła, wpuścił ją. Zgarnęła pierwsze spodnie i bluzkę, po czym zamknęła się w łazience. Zmywając z siebie brudy wczorajszego dnia, czuła się doskonale, lżej jej było na sercu. Może byłoby lepiej, gdyby wyznała prawdę? Szybko się osuszyła i przebrała.

Jeszcze z wilgotnymi włosami wbiegła do Wielkiej Sali, w której śniadanie trwało już dobre dwadzieścia minut. Gdy usiadła przy stole, zerknęła na stół Slytherinu. Niektórzy posyłali jej dziwne spojrzenia i szeptali coś. Świetnie... Plotka, że spała na kanapie u Ślizgonów rozniesie się jeszcze szybciej niż najnowszy Nimbus potrafi latać. Dracon patrzył na nią nadal rozbawiony, a potem zajął się konsumowaniem śniadania. Harley czuła, jak ślina cieknie jej z ust na widok tych rarytasów. Wczoraj odpuściła sobie z kolację z powodu podstępu Notta, w dodatku mogłaby uznać te święta za najgorsze w życiu, ale w sumie bywały już gorsze, a te chociaż spędziła z Malfoy'em.

Zaraz po śniadaniu szybko naskoczyła na chłopaka.

- Benson... prawie wcale nie śmierdzisz szlamem i brudem, którym się zwykle otaczasz. Brak obecności Granger i tych dwóch ci służy - powiedział, zaczesując do tyłu włosy.

- Szlamu? Znowu będziesz zachowywał się, jak cham i prostak? - Skrzyżowała ręce na piersi.

Draco teatralnie przyłożył dłoń do serca i zrobił zbolałą minę.

- Ja? Uwłaczasz mej godności, Benson! A gdzie ta gryfońska dobroć?

Dziewczyna zachichotała, uderzając go w ramię. Szczerze, nie podobało jej się, że Draco obnosi się do jej przyjaciół w tak niepochlebny sposób, a nawet posuwa się do nazywania Hermiony szlamą! To była gruba przesada. Harry i Ron również nie byli tacy źli, by mieszać ich z błotem, ale najwidoczniej Lucjusz Malfoy przekazał swojemu synowi niemal całą swoją ,,wiedzę''.

- Może pójdziemy do Hogsmead? - zaproponowała wesoło.

- My? Razem do Hogsmead? Czy ty, Benson, zapraszasz mnie na randkę? - prychnął.

Jego arogancja i zadufanie w sobie było chyba większe niż sądziła. Myślała, że nawiązali zeszłej nocy jakąś silną nić porozumienia i mogli rzeczywiście zostać przyjaciółmi - o ile Draco nie zostałby w dzieciństwie poddany indoktrynacji ojca. Teraz była zmuszona wysłuchiwać jego ripost, docinek i bardzo przykrych słów.

A mimo to jego obecność sprawiała jej mnóstwo radości.

- Nie - skwitowała, krzywiąc się. - Możesz pomarzyć, ale nie jesteś w moim typie.

- Ja jestem w typie każdego - odparł, nieco urażony.

- Chyba tylko wśród chłopców. - Zachichotała, na co Malfoy mlasnął z niezadowolenia.

A jednak zgodził się iść z Harley do Hogsmead. Potrzebował tej chwili wytchnienia od tamtej przeklętej szafy, Pokoju Życzeń, Śmierciożerców, oczekiwań ojca i znaku, który w tym momencie wypalał jego skórę. Trochę żałował, że on i ona znajdowali się po różnych stronach barykady, bo wbrew pozorom dziewczyna była bystra, spostrzegawcza i dało się z nią porozmawiać.

Trochę zaczynał rozumieć Zabini'ego i Parkinson, którzy pałali silną sympatią względem Gryfonki. Może właśnie z tego powodu, że jego przyjaciele, których otwarcie by nimi nie nazwał, tak ją lubili, nie potrafiłby ją zaciągnąć do grona popleczników Czarnego Pana. Była zbyt czysta, nieskalana, niewinna... On, Draco Malfoy kogoś żałował... Co zabawniejsze, kiedy on spodziewał się wczoraj zobaczyć w jej oczach współczucie, bardzo się zawiódł, bo ona go słuchała i próbowała zrozumieć, a nie współczuć. Nie traktowała go z góry, mimo że on robił to nieustannie.

Spotkali się na błoniach szkoły ubrani w zimowe kurtki i szaliki. Widząc niebieski szalik z inicjałami cierpka uwaga, aż sama cisnęła się na usta.

- Ładny szaliczek, Benson. Zapominasz, jak masz na imię, by go podpisywać?

- Tak się składa... panie Malfoy, że dostałam ten szalik pod pani Weasley na święta. - Uśmiechnęła się na wspomnienie, gdy otworzyła list z karteczką z życzeniami. Wtuliła czerwony nos w szalik, napawając się jego ciepłem.

- I wszystko jasne... Tylko Weasley'e mogą szczycić się taką tandetą. - Ściągnął swój czarny w zielone paski szalik i owinął nim szyję dziewczyny, specjalnie zasłaniając ten niebieski. - Póki jesteś w moim towarzystwie, nie pokazuj mi tej ścierki na oczy.

Była zbyt zaskoczona, by odpowiedzieć na tę uwagę. Do jej nozdrzy dostał się zapach jego perfum, którym szalik był przesiąknięty. Ten zapach... sprawił, że aż zrobiło jej się gorąco. Drogie perfumy, nie za słodkie, nie za ostre, a jednak nie potrafiła jednoznacznie określić, jaki to aromat. Zaczerwieniła się po czubek uszu i miała nadzieję, że chłopak tego nie zauważy lub zrzuci to na niską temperaturę.

- O wiele lepiej - przyznał, wkładając ręce do kieszeni szarego płaszcza.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz