1. Harley Benson

21.8K 1K 435
                                    

Znowu się nie wyspała, Mira nie pozwoliła jej spać i nie pójść na pierwszą lekcję, bo miałaby ogromne zaległości... Litości, dopiero rok szkolny się zaczął. Ostatnio źle sypiała, ponieważ brała na siebie zbyt wiele: korepetycje z drugoklasistkami, dodatkowe zajęcia z zielarstwa i eliksirów, wróżbiarstwo, prace zadane przez nauczycieli... Tak, trochę się z tym nie wyrabiała. Zwłaszcza, że poziom gwałtownie wzrósł, podobnie jak oczekiwania profesorów.

A wszystko przez incydent na zawodach Trójmagicznych, kiedy to Cedrik Digory z Hogwartu zginął. Ministerstwo jak i inni stanowczo zaprzeczali o domniemanym powrocie potężnego czarnoksiężnika. Jednak ona uparcie wierzyła w Harry'ego Pottera. Tak, czy inaczej... Poziom wzrósł, by przygotować uczniów wszystkich szkół na... w sumie nadal nikt nie był pewien na co. Tak czy siak, wracając teraz do  dormitorium i wygodnego łóżka..

— Carly! Ruszaj się! — wołała Mira, ciągnąc dziewczynę za nogę. Naprawdę chciała się wyspać, a nocne koszmary od lat jej tego nie ułatwiały.

Carly Gray, proszona do gabinetu dyrektorki.

Świetnie. Jeszcze nie wstała z łóżka, a już wpakowała się w kłopoty. Mira puściła koleżankę dumna z siebie, że znalazł się powód, dla którego ta musiała wstać z łóżka. Posłusznie wstała i doczłapała się do komody, by ubrać swój błękitny mundurek szkolny. W lustrze odbijała się postać znanej wszystkim w Beauxbatons Carly Gray, ale zdradzając sekret — nikt nigdy taki nie istniał.

Gdy Mira wyszła już na lekcję wróżbiarstwa, Carly udała się do pani dyrektor, Madame Maxine, która siedziała w swoim gabinecie, w towarzystwie... no właśnie. Po drugiej stronie biurka siedziała przysadzista kobieta o krótkich blond włosach i czerwonym kapeluszu, pasującym do wiktoriańskiej sukni z zielonymi wstążkami. Ciotka Hilde Annafolz, siostra matki Carly. Przy oknie stał wysoki mężczyzna z siwą brodą. Znała go. Ostanio często jego twarz pojawiała się w Proroku Codziennym. Często w towarzystwie plotek i oszczerstw. Nazywano go szaleńcem, kłamcą. Nawet tu we Francji każdy znał i liczył się z Albusem Dumbledorem, dyrektorem Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

— Dzień dobry, panno Gray — przemówiła dyrektorka, nakazując uczennicy usiąść.

— Długo rozmawialiśmy... — podjęła ciotka — i zdecydowaliśmy, byś przeniosła się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Zakon zwolnił mnie z paru obowiązków, dzięki czemu będziemy mogły się widywać częściej i być rodziną.

— Oczywiście ciągle byłabym pod przykrywką, prawda?

Hilde skinęła głową. Należałoby się wyjaśnienie i sprostowanie pewnych spraw — Hilde Annafolz była niegdyś aurorem i pracowała dla Zakonu Feniksa, zwłaszcza w czasach, gdy Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać próbował wygrać. Jej głównym zadaniem stało się chronić dziewczynę udającą od pewnego czasu Carly Gray.

Sześć lat temu pewna czystokrwista rodzina została zamordowana, a tragedię przeżyła najmłodsza córka. Została odnaleziona przez ciotkę i aurorów niedługo po masakrze. Tylko ocalała wiedziała, co dokładnie się tam wydarzyło, jednak nie miała zamiaru nigdy o tym mówić. To... było straszne. Morderców było kilku, ktoś, kto nimi rządził, wiedział, że ona żyje i wciąż jej szukał mnie. O ile chodziło o coś więcej niż przypadkowe zamordowanie bogatej rodziny. Tak naprawdę Carly Gray nazywała się... Alice Manson z dworu Meyling.

Zapisując się do szkoły, zmieniała dane osobowe i historię, którą karmiła swych rówieśników. Tu, w Beauxbatons znano ją jako Carly Gray, córka zmarłej zielarki i członka Ministerstwa. Wszystko to tylko gra Zakonu.

— Dodatkowo będę mogła osobiście mieć ciebie na oku, gdyż dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore — wskazała dłonią na mężczyznę przy oknie, serdecznie się do nas uśmiechającego. — W tym roku przyjęłam stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Pewna miła pani profesor... ,,zrezygnowała".

Mówiąc ,,zrezygnowała" miała na myśli, Zakon wziął sprawy w swoje ręce. Ale to dobrze. Nikt nie tęskniłby za tą poczwarą. Okrucieństwo.

— Wszystkie szczegóły zostały dopracowane. Pozostaje kwestia twej zgody — rzekł, po dłuższym czasie samego słuchania, Dumbledore.

— Mojej zgody? Przecież wszystko jest z góry ustalone! — warknęłam, wstając z krzesła.

— Alice! — powiedziała do dziewczyny po prawdziwym imieniu Hilde — Zakon zakłada, że to nie majątek był powodem tamtej masakry. Ten, kto pociągnął za sznurki może cię szukać, bo tylko ty wiesz, co wydarzyło się na dworze Meyling. Dlaczego nam nie powiesz?

,,Schowaj się i nie wychodź, dobrze? Zaufaj mi. Co? Kto? Rila!"

Nie. Nie chciała do tego wracać. Nigdy. Gdyby jej pozwolono użyłaby Obliviate, ale nie była tchórzem. Carly-Alice spojrzała na Madame Maxine, która milczała. Nie miała zamiaru mieszać się w sprawy, nie mające z nią nic wspólnego. A jednak, zgodziła się tu ,,przechować" ukryte, brytyjską czarownicę, pozwalając rozpowiadać kłamstwa na temat istnienia Carly Gray. Alice miała opuścić Beauxbatons... zostawić Mirę. I tak przyjaźniła się z Carly, nie Alice. Gdyby przekroczyła próg tej szkoły z zamiarem odejścia, Carly mogłaby zostać uznana za martwą. Podobnie jak Alice Manson, która została zamordowana wraz z rodziną, mając dziesięć lat.

Ale tu była. Żywa i prawdziwa. ONA tu była. Przeżyła atak na rodzinę, lecz w świetle prawa i innych rzeczy była uznawana za ofiarę, spoczywającą na cmentarzu wraz z siostrami i rodzicami.

Alice wzruszyła ramionami. Wszystko było z góry ustalone, a jej zgoda nie była potrzebna.

— Niech będzie. Kim teraz będę?

Ciotka uśmiechnęła się smutno.

— Witaj, Harley Benson... jesteś półkrwi. Matka czarownica, ojciec mugol, lekarz — wyjaśniła w skrócie. — Ze względu na przeprowadzkę z Holandii do Wielkiej Brytanii, rodzice wznieśli o przeniesienie do Hogwartu.

— Na co przystałem — dopowiedział najpotężniejszy czarodziej świata. — Przeczuwałem, że rozmowa przebiegnie szybko i sprawnie, więc postanowiłem zabrać ze sobą tiarę przydziału. Załóż ją. — Sięgnął do torby po starą, skórzaną tiarę z dziwnym wyrazem twarzy.

Gdy podał ją dziewczynie, z zawahaniem założyłam ją na głowę. Szybko w gabinecie rozległ się donośny głos czapki, który jak się okazało słyszała tylko Alice.

— Proszę, proszę... Trudno... Ostatnio taki problem miałam, gdy założył mnie Harry Potter. Doprawdy... — mruczała tiara, rozglądając się po gabinecie Madame Maxine. — Bystra z ciebie osoba. Byłabyś perłą Ravenclawe'u... przyznam, że każdy dom byłby dla ciebie odpowiedni. Lecz ponad miarę wszystkiego, jesteś bardzo odważna. — Nagle jej głos dał się słyszeć i innym —Tak... Gryffindor! — wykrzyczała, jakby chciała, by całe Beauxbatons ją usłyszało.

—Czułam, że jak Rila jesteś rodowitą Gryfonką! — ekscytowała się Hilde.

,,Rila, proszę!"

— Pójdę się spakować...

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz