59. Siostry Manson

7.5K 563 95
                                    

- Rila...

- Powiedz mi, Alice... jak to jest stanąć przed najbardziej znienawidzoną osobą? Jak bardzo mnie nienawidzisz?

Harley czuła, jak krew w żyłach zmienia się lód, a zimny dreszcz spływa jej po plecach. Nie potrafiła wyrazić słowami swoich chaotycznych uczuć. Stała przed osobą, która sześć lat dręczyła ją w koszmarach, osobą, której życie trzymała w dłoni i zakończyła je. Stała przed swoją ofiarą, przed którą się broniła.

Postąpiła krok do tyłu, zmniejszając dystans między sobą a zjawą. Pozwoliła sobie przerwać kontakt wzrokowy, by zatrzymać spojrzenie nad ogromnym portretem rodzinnym zawieszonym nad marmurowym kominkiem. Te same rysy... to samo rezolutne spojrzenie, pełne życia i determinacji... Rila była wyjątkowa. Zawsze taka była.

- Alice, odpowiesz mi? - Jej głos choć brzmiał tak samo, jak za życia, to jednak wydawał się głębszy. Za nim pobrzmiewało echo i odnosiło się wrażenie, jakby wyrażała się w pustce lub pod wodą.

- Nienawidziłam cię sześć lat - odpowiedziała drżącym głosem, przyciskając do piersi dłonie. - Dręczyłaś mnie w koszmarach, jak i w wizjach na jawie... Odebrałaś mi wszystko, czułam gorzki smak zdrady... ale teraz... nie wiem, czy to, co czuję to nienawiść. Nie zmienię swoich uczuć, które tak długo mi towarzyszyły, nie zmienię tego w ciągu kilku dni. Potrzebuję czasu... ale na pewno nie jest to już czysta nienawiść...

- Rozumiem - westchnął duch, również spoglądając na portret.

- Wiem, że ci współczuję.

Rila wróciła do niej wzrokiem, nie rozumiejąc, co jej młodsza siostra ma na myśli. Zmarszczyła lekko brwi.

- Zostałaś do tego wszystkiego zmuszona... Zrobiłaś to wbrew sobie... Tak mówi ciotka.

Harley wbiła wzrok w swoje buty, czując wstyd. W myślach gardziła Rilą, żałowała, że nie żyła, by zabić ją raz jeszcze, ale tym razem będąc świadomą swoich czynów, a nie jako bezmyślne dziecko, próbujące przetrwać. W koszmarach przed nią uciekała lub patrzyła, jak koniec różdżki rozbłyska na zielono, zagłuszając ciszę krzykiem.

Te martwe oczy wpatrzone w nią - bez uczuć, ze spokojem patrzące na zadawaną śmierć.

Teraz Harley czuła się znów małym dzieckiem. Drobna w porównaniu z unoszącym się duchem, w pełni świadomym swych słów i tego, co się wydarzyło. Tego jej współczuła. Rila po śmierci odzyskała wspomnienia. Ona pamiętała, do czego została przymuszona. Ale czy na pewno została?

- Rila... co się wtedy wydarzyło?

Duch zacisnął usta w wąską linię.

- To było nieoczekiwane spotkanie. Czekano na mnie - Rila wyciągnęła dłoń w stronę siostry - chodź ze mną.

Dziewczyna skinęła głową, podążając za zjawą. Skrzywiła się, gdy zobaczyła, że Rila prowadzi ją na piętro - tam, gdzie wszystko się wydarzyło, skończyło, a jednocześnie było prologiem dalszych wydarzeń. Nie miała odwagi wpatrywać się w przeźroczyste plecy siostry, ani na obrazy spoglądające na nie z ciekawością. Stanęła niechętnie w progu swojego pokoju.

Podnosząc wzrok, skamieniała. Tu wszystko wyglądało tak samo. Nie było sprzątane za pomocą magii. Pościel zrzucona na podłogę, potłuczona lampka nocna, rozdarte poduszki i pióra zalegające wszędzie. Pokój wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado - albo potężne zaklęcie uśmiercające.

- To było tutaj - odezwała się Rila, a Harley zacisnęła palce na swoich ramionach, próbując się rozgrzać, ponieważ obecność tutaj sprawiała, że otulał ją nieprzyjemny chłód. - Wydawało się, że ten dzień skończy się, jak każdy poprzedni. Wspólna kolacja, opowiadanie bajek na dobranoc i sen, by następnego dnia znów popaść w naszą rutynę...

Rila zbliżyła się do szafy, w której kiedyś skryła się dziesięcioletnia Alice. Harley nie wytrzymała - obraz martwego ciała Claire, spoglądająca jej w oczy śmierć, Avada Kedavra i trupy - sprawił, że dziewczyna odwróciła się i zwymiotowała. Rila nie wydawała się tym zmartwiona. Rozumiała, że siostra miała powód, by to zrobić. Robiło jej się niedobrze na to wspomnienie, bo jak to straszliwie musiało wyglądać w oczach dziecka.

- Gdy mój trening się skończył... czekał na mnie Lucjusz Malfoy.


- Kogóż to moje oczy widzą.

Rila zatrzymała się na chodniku, spoglądając na ubranego w czarne szaty Lucjusza, który podpierał się na lasce ze srebrnym wykończeniem. Obdarzyła arystokratę lekkim uśmiechem, ale coś w jego oczach jej się nie spodobało. Ten dziwny... triumf?

- Pan Lucjusz Malfoy, dobrze pana widzieć. Nie wiedziałam, że jest pan aż takim fanem quidditcha. Wydawało mi się, że jeszcze nie skorzystał pan z ani jednego biletu, jaki dał panu mój ojciec. - Uśmiech zszedł jej twarzy. - Mogę panu w czymś pomóc?

- Och, jak najbardziej - przyznał.

Tuż za nim pojawiło dwóch nieznanych czarodziejów. Rila niedostrzeżenie powiodła dłonią do kieszeni palta, próbując niezauważalnie wyjąć różdżkę.

- Widzisz... ktoś bardzo pragnie poznać twoją młodszą siostrę Alice. Czy chciałabyś dołączyć do naszego jeszcze małego grona i przyprowadziła do nas tą małą?

Rila chciała wybuchnąć śmiechem, ale te poważne twarze mężczyzn skutecznie odciągnęły ją od tego zamiaru. Zacisnęła palce na kieszeni, co zauważył stojący po prawej stronie Lucjusza mężczyzna, bo zrobił krok do przodu.

- To niepotrzebne, panienko - odezwał się siarczystym głosem, pełnym arogancji i wyższości.

- Rila... bądź rozważna - wtrącił się Lucjusz - byłaby szkoda stracić taką czarownicę jak ty. Taka uzdolniona... czy warto dla niej?

- Co z nią zrobicie? Kto chce ją poznać?

- Zapewne znasz naszego pana, on aż nie może się doczekać, kiedy to krew twojej siostry przywróci mu siły, a wtedy świat znów będzie u naszych stóp. Czarodzieje czystokrwiści nie będą musieli już mieć styczności ze zdrajcami krwi, mugolakami czy... mugolami. Jesteśmy ponad nimi.

- Wasz pan?

Nagle pobladła. Pamiętała pogłoski, które jej ojciec często negował, zapewniając, że Lucjusz nie jest już Śmierciożercą. A jednocześnie zaznaczał, aby nigdy nie zawierzać mu nigdy własnego życia, bo czarodziej był jak wąż... spokojnie oplatał się wokół szyi, by w pewnym momencie udusić.

- Lord Voldemort! - zawołał drugi czarodziej.

- Spokojnie... Jak sama rozumiesz, Czarny Pan jest potężny, i tą potęgą może się z nami podzielić. Tylko... oddaj nam swoją siostrę.

Rila zacisnęła zęby, a potem wyciągnęła różdżkę w stronę mężczyzn, rzucając jedno zaklęcie, odrzucające jednego z towarzyszy Lucjusza do tyłu, a drugiego traktując Petrificus totalus.

- Nie bądź nierozsądna.

- Nigdy nie dostaniecie Alice, zdrajcy! Zakon się o wszystkim dowie!

- Nie sądzę.

Malfoy rzucił zaklęcie, nim dziewczyna zdołała zareagować, nie potrafiła nawet ruszyć ręką, nie bez pozwolenia czy rozkazu. Stała zamknięta we własnym ciele. Wpatrywała się we własne odbicie, czasem widząc, co dzieje się po drugiej stronie. I choć wewnątrz krzyczała bardzo głośno, tak żaden pisk nie opuścił jej zaciśniętych warg.

- Grzeczna dziewczynka - parsknął Lucjusz, podchodząc bliżej. - Widzisz... Twój ojciec bardzo się starał, aby zapewnić wam bezpieczeństwo. Nie zaufał mi na tyle, aby nie zabezpieczyć się przede mną. Narzucił mi Wieczystą Przysięgę, zapewniając sobie i wam, że nie wyjawię dokładnego położenia legendarnego Dworu Meyling. Miał rację. Ty to zrobisz. Rilo Manson, przedostań nas do swojego domu i zabij własną rodzinę, a Alice przekaż Czarnemu Panu. Po wszystkim popełnij samobójstwo.



Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz