14. Wypad do Hogsmead

10.5K 748 55
                                    

Harley delikatnie musnęła materiał beżowych zasłon szytych na zamówienie w Austrii. Nick lewitował nad meblami, ale nie czuł się skrępowany pomieszczeniem. Podziwiał wystrój salonu rodziny Manson, jak gdyby wpadł do nich na chwilę na herbatę.

- Chciałaś bezpiecznego miejsca, gdzie mogłabyś być sobą - podjął Nick, wpatrując się w portret w złotej ramie, przedstawiający przystojnego mężczyznę, elegancką kobietę i trzy podobne do siebie, ale w różnym przedziale wiekowym, dziewczęta. - Wspaniały portret - dodał, ale zamilkł, widząc rodzącą się konsternację na twarzy dziewczyny. - Coś nie tak?

- Posłuchaj, Nick... czy - zaczęła, siadając na kanapie w stylu wiktoriańskim - czy Pokój Życzeń poza przestrzenią... może... - przełknęła nerwowo ślinę. - Czy może pokazać...

- Przykro mi. Pokój Życzeń nie pokaże ci twojej rodziny. Nie wkrzesi ich - mówił ze skruchą. - Pamiętaj też, że to nie jest naprawdę dom z Dworu Meyling, a tylko kopia.

Harley spojrzała na okno, za którym świeciło jasno słońce. Ze swojego miejsca widziała baśniową puszczę, w którą często się zagłębiała z Claire na spacerach, poznając kilka fantastycznych zwierząt, magicznych istot. Ten widok również nie był prawdziwy.

,,Co? Kto? Rila?"

Zamknęła oczy, przypominając sobie czarne płaszcze i ciemne maski. Śmierciożercę, który wparował do jej pokoju z towarzyszem. Koniec różdżki wycelowany w jej stronę z tryskającymi zielonymi iskrami.

- Jestem Alice Manson... - przyznała przed samą sobą.

- Zakon Feniksa chce odkryć, z tego, co słyszałem u Dumbledore'a, czego Śmierciożercy szukali w twoim domu. Nie domyślasz się tego? Oczywiście duchy nie mają wstępu do gabinetu dyrektora, no ale jakoś tak się stało...

Czego szukali? Zastanawiała się. Po co wtedy przyszli? Dlaczego to się wszystko stało?

Nie miała czasu odpowiedzieć, bo klamka drzwi poruszyła się. Szybko wstała z kanapy i otępiała popatrzyła z przerażeniem na Nicka.

- Czy ktoś może tu wejść?

Drzwi stanęły otworem, a ona skryła się za kanapą. Na szczęście, jak na zawołanie, za oknem zrobiło się ciemno. Osoba, która weszła do Pokoju Życzeń milczała, a echem odbijały się jej kroki. Nagle tajemniczy gość przystanął zaskoczony przestrzenią wokół. Zaklął paskudnie pod nosem. Nie zauważył Nicka, wnikającego w ścianę obok.

- Co to, do cholery, ma być? - syknął. - Głupi pokój! Chciałem tamtą szafę, a nie... to. Cholera! Zmień się! Wszystko przez tę przeklętą Benson i akrobacją Rili! Dawaj mi szafę! Zniknij ten salon i... zaraz - burknął ciszej. - To nie jest to, co ja chciałem. Kto tu jest?! - krzyknął, rozglądając się dookoła. - Ej! Wyłaź! Wiem, że tu jesteś!

Harley posłała Nickowi, wychylonemu ze ściany, błagalne spojrzenie o pomoc. Musiała stąd uciec, zanim się wszystko wyda. Bardzo chciała być jak najdalej stąd, żeby zaraz Draco nie odkrył, kim naprawdę jest. Nick pokręcił głową i wzruszył ramionami, pokazując swą bezsilność.

W desperacji sięgnęła po różdżkę i wycelowała w kominek.

- Fumos - szepnęła. Z różdżki wydobył się czarny dym, kierujący się w stronę kominka, sprawiając wrażenie, jakby dym sam się z niego wydobywał.

Co prawda w dymie sama nie widziała za wiele, ale biegła przed siebie, potykając się o niskie meble po drodze.

- Ej! Ty, stój!

Słyszała jego krzyk mieszany z kaszlem. Miała mało czasu nim Malfoy wypowie przeciwzaklęcie. Z całej siły uderzyła w ścianę. Dłońmi desperacko szukała drzwi. I znalazła je, a potem klamkę. Z ulgą i bijącą w żyłach adrenaliną opuściła Pokój Życzeń. Nick sam wydawał się przerazony. Harley skręciła korytarzem w prawo, wpadając na Lunę.

- O, witaj, Harley. Masz niesamowitą aurę, całkowicie odstraszają gnębiwtryski. - Zdjęła dwoma palcami dziwne okulary. - Idziemy na obiad? Zaraz się kończy.

Harley obejrzała się przez ramię i zgodziła się. Przez te nerwy nabrała ochotę na obiad. Dracon wydostał się z Pokoju Życzeń kaszląc i rozglądając się dookoła. Zignorował pozornie spokojnie lewitującego Nicka. Pobiegł drugim korytarzem, gdzie spotkał Zabiniego.

- O stary, skończyłeś z szafą?

- Nie denerwuj mnie. Ktoś był w Pokoju Życzeń - warknął i odepchnął kolegę na bok. - Widziałem salon Mansonów.

- A może sam tam chciałeś być? Mecz Gryfonów przyniósł wspomnienia, co?

- Pieprzysz.

- Chodźmy, bo niedługo obiad się skończy, a musisz coś zjeść, bo wyglądasz jak dementor - sapnął i ramieniem poprowadził Draco w stronę Wielkiej Sali.

*****

- Popatrz, miejsce koło Harry'ego. Usiądziemy? - Wskazała na siedzenie, które zajmowała Harley zanim dała nogę. - Cześć Harry, Ron, Hermiona.

- Cześć, Luna - odpowiedzieli jednocześnie. - Znalazłaś Harley - dodał Ron.

Harley usiadła i widelcem szturchnęła jeszcze ciepłego kurczaka i ugryzła kawałek. Szybko zaczęła jeść resztę. Żołądek wydawał z siebie dwa krzyki: wolniej i więcej! Ta ulga, poczucie pełności... cudowne.

Przez drzwi weszli także dwaj Ślizgoni, którzy zajęli miejsce koło Pansy, wstającej już od stołu. Harley popatrzyła na stół nauczycielski, pół kadry już nie było. Hilde odeszła, ale wciąż pozostał Snape, McGonagall i Sprout. Mężczyzna posłał jej spojrzenie pełne pogardy. On tak łatwo nie odpuści, pomyślała. Merlinie miała nadzieję wybuchnąć na następnych zajęciach, ale niestety dzisiaj była sobota. Postanowiła pójść później z Harrym i ekipą do Hogsmead, trochę relaksu przed zarwaniem nocki z ponurym nauczycielem. Uderzyła czołem w stół, aż Ron podskoczył. Jak to źle brzmi...

- Harley, wszystko okej? Wyglądasz bardziej blado nim wyszłaś z obiadu. Nerwy po meczu, co?

Harley podniosła wzrok znad talerza. Odłożyła widelec i ujęła w dłoń kielich napełniony sokiem z dynii.

- Tak... to pewnie to.

- Hogsmead cię rozluźni. Wychodzimy za godzinę - powiedziała Hermiona. - Luna idziesz?

- Z wielką chęcią, ale profesor McGonagall czeka na moją pracę dodatkową. - Zaczęła jeść to, co sobie nałożyła.

*****

- Witaj, kochaniutka - przywitała ich madame Rosmerta, a na widok wcześniej poznanej dziewczyny, uśmiechnęła się szerok. - A widzisz, zlazłaś to trio dobra robota. - Poklepała ją po ramieniu i poszła dalej.

- O co chodziło? - spytał ciekawsko Harry, gdy pozostała dwójka zajęła miejsca w kącie przy oknie.

- Zgubiłam się wcześniej tutaj i madame Rosmerta mi... pomogła? - Wzruszyła ramionami. - Harry, kiedy następny mecz?

Chłopak popatrzył na nią chwilę.

- Hej... - mruknął przeciągle - miałaś zrelaksować się po pierwszym meczu, a nie nastawiać się na kolejny. - Położył dłoń na jej głowie i zmierzwił włosy. - Wyluzuj dzisiaj, dobra? Szlag... - zaklnął na widok Ślizgonów przy jednym ze stołów. Harley uniosła zdziwiona brwi. - Malfoy i jego banda.

- Rozumiem, że Gryffindor i Slytherin jakoś się nie lubią, ale to czysta nienawiść i chyba coś... osobistego?

- Wiele rodzin czystokrwistych to Śmierciożercy. - Drgnęła nagle. Z lękiem i dziwnym uczuciem zalęgłym w sercu.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz