37. Sen Harry'ego

8.9K 616 2K
                                    

- O co chodzi... z tobą i Ronem?

Hermiona była zbyt zajęta układaniem książek w bibliotece, by odpowiedzieć dziewczynie. Napięta atmosfera między dwójką przyjaciół była aż nadto namacalna. Jeszcze więcej błyskawic Benson dostrzegła, kiedy Ron zaczął spotykać się ze swoją pseudofanką - Lavender Brown, która Harley wcale nie przypadła do gustu. Blondynka nie wahała się rzucać na korytarzu kąśliwych uwag względem Harley i Hermiony, co było dla nich niezrozumiałe.

Jeśli fakt, że przyjaźniły się z jej chłopakiem był powodem do bycia złośliwą jędzą, to Harley szczerze już współczuła rudzielcowi. Z drugiej strony była zaskoczona, że jej nie zaprosił do siebie na święta. Dziewczyna opierała się o regał, kiedy Hermiona odkładała kolejne tomy. Wkrótce zjawił się też Harry, który nie miał, co ze sobą zrobić, kiedy Ron i Lavender byli zajęci pochłanianiem nawzajem swoich twarzy.

- Wiesz, niech on sobie całuje, kogo chce. Kompletnie mnie to nie obchodzi - burknęła, zwracając na siebie uwagę innych uczniów, czytających wybrane pozycje. - Kiedyś wydawało mi się, że możemy iść razem na imprezę u Slughorna.

Harley dostrzegła, jak chłopak spina się na samo wspomnienie ,,ulubionego'' nauczyciela. Jego zdaniem było w mężczyźnie coś takiego, co Harry'ego niepokoiło. Musiał zbliżyć się do niego z powodu misji, którą zlecił mu Dumbledore, ale i tak starał się unikać Horacy'ego jak ognia. Kiedy miał możliwość, unikał spotkań Klubu Ślimaka.

- Ale sytuacja nieco się zmieniła, więc sprawa jest nieaktualna.

- Serio? - spytała Harry, patrząc jak księgi znikając w dłoniach Hermiony, unosząc się w górę, by zająć swoje należne miejsce.

- No... tak.

- O Merlinie! - zawołała Harley, szybko zatykając sobie usta. - Zapomniałam, że profesor Annafolz kazała mi się u siebie zjawić... Pogadamy później!

Dziewczyna wybiegła z biblioteki, pociągając za sobą wzrok zielonych oczu, za co Hermiona klepnęła chłopaka książką w ramię.

- Nie zaprosiłeś jej, prawda? - sapnęła, kręcąc głową.

- Nie miałem, jak...

- Ach, doprawdy? Jakież to ważne sprawy odciągnęły cię od tego? Wspólne śniadania, obiady,m kolacje, zajęcia i siedzenie w salonie? - Harry nie odpowiedział. - Daj spokój... wiem, jak na nią patrzysz, ale to nadal nie to samo, co Ginny, prawda?

- Skoro żadne z nas nie może iść z tym, kim chce, może chodźmy razem, jako przyjaciele?

Hermiona westchnęła.

- Że też ja na to nie wpadłam.

- A z kim idziesz? - zainteresował się chłopak.

- Em, to niespodzianka - wymamrotała, opierając się o regał, trzymając w dłoni jeszcze jeden tom. - A może ty przestaniesz się ociągać i w końcu poprosisz Harley, aby z tobą poszła?

- Z tego, co słyszałem już z kimś idzie - odparł niechętnie Wybraniec.

- Widzisz tamtą dziewczynę? - Dyskretnie skinęła podbródkiem na siedzącą w kącie ciemnowłosą dziewczynę, która zerkała na nich co chwilę. - To Romilda Vane. - Stanęł przed Harrym tak, by Romilda nie widziała jej twarzy, a chłopak mógł również ją zobaczyć. - Kombinuje jak wcisnąć w ciebie eliksir miłości.

- No co ty? - żachnął się Harry, unosząc znacząco brwi.

Harry zapatrzył się na słodko uśmiechającą się dziewczynę, póki Hermiona nie pstryknęła mu palcami przed twarzą, by sprowadzić go na ziemię. Jęknęła z niezadowolenia.

- Myśli, że jesteś Wybrańcem, dlatego na ciebie leci!

- No, ale... - poruszył zabawnie brwiami - ja jestem Wybrańcem - powiedział, za co znów oberwał w głowę. - Ała... no co? To był żart... Zaproszę kogoś specjalnego... zobaczysz...

- Jeszcze możesz spróbować z Harley. Może ją złapiesz przed klasą. Pospiesz się...

Chłopak pokiwał głową i wybiegł z biblioteki, na co Hermiona parsknęła śmiechem. Harry spodziewał się, że znajdzie dziewczynę zapewne już u profesor Annafolz, więc postawił poczekać na nią przed klasą. Z drugiej strony sądził, że mogło to dziwnie wyglądać, więc chciał się schować, ale zrezygnował z tego pomysłu. Nadal pamiętał, jakiego stracha jej napędził jakiś czas temu w bibliotece, kiedy była z Nevillem.

Ukrył się pod peleryną niewidką, chcąc podsłuchać, czy może nie rozmawiają o nim, chciał się czegoś dowiedzieć o dziewczynie. I w duchu się ucieszył, kiedy temat zszedł na niego. Po raz pierwszy się cieszył, że ktoś o nim mówi.

Harley wkrótce wyszła z klasy, zamyślona, przez co wpadła chłopaka.

- Harry! - pisnęła przerażona. - Chcesz żebym zawału dostała?!

- Nie miałem takiego zamiaru... Ja tylko chciałem cię o coś zapytać. - Harley skrzyżowała ręce na piersi. - No więc... bo zaraz jest ta impreza u Slughorna... i tak pomyślałem, czy może nie chciałabyś... pójść no wiesz, znaczy się, ja wiem, że tam idziesz, w końcu też jesteś w Klubie Ślimaka, to może byśmy razem i tak, co ty na to?

Harley uśmiechnęła się lekko przez nieco nieskładną wypowiedź przyjaciela. Było jej miło, że Harry Potter zaprasza ją na randkę, czy tam imprezę.

- To bardzo miłe z twojej strony. Nie znam za wiele osób w szkole, by móc kogoś zaprosić, a samej też nie wypadało iść, więc jasne. Możemy pójść razem.

Zadowolony z siebie Gryfon wrócił do dormitorium, gdzie szybko położył się spać. Kolejny sen... przyniósł więcej wątpliwości niż by sobie młodzieniec życzył.


*****


- Glizdogonie! - warknął niezadowolony Voldemort, siedząc przy ogromnym czarnym stole. Jego wąż spoczywał przy nodze swego pana, niczym wierny pies. - Już czas... Skontaktuj się z Barnabaszem Cuffe... wystarczy tego już, że świat uważa, że dziewczyna została odnaleziona... Już czas ogłosić całemu światu czarodziei...

- Tak, Panie?

- Alice Manson... jakże cudowne imię, nie sądzisz?

- Tak... Panie...

- Nie mówiłem do ciebie, Glizdogonie! - Sługa skulił się pod wpływem negatywnych emocji zawartych w tych kilku słowach. - Lucjuszu... - skierował swoje słowa do mężczyzny, którego Harry bardzo dobrze znał. - Alice, jakie piękne imię.

- Masz rację, mistrzu... - przyznał pokornie.

- Imię będące lekarstwem, ale i trucizną. Jadem, trawiącym moje plany. Już wiem, że dziewczyna przebywa w Hogwarcie.

Lucjusz wyprostował się gwałtownie, ośmielając się spojrzeć w bladą twarz pozbawioną nosa, doszukując się tam prawdy.

- By jednak misja Dracona się powiodła, nie informujcie go. Musi się skupić. Glizdogonie... - ponownie zwrócił się do przerażonego sługi. - Niech Cuffe opisze w Proroku, i to bardzo dokładnie, że ciało odnalezione w Londynie nie należało do Alice Manson, tym samym jej dalsze losy nie są znane... Co do ciała tamtej mugolki... bardzo dobry wybór, Avery. Dziewczynka była bardzo podobna.

- Nie tak trudno było ją oskórować, a potem podniszczyć kości, by wyglądały na już dawno obgryzione. Wrzucenie do wody było nudnym zajęciem, bo nie mogłem widzieć jej przerażenia, ale...

- Dosyć! Nie interesuje mnie to. Interesuje mnie tylko... Alice Manson.

Harry zerwał się z łóżka. Sprawa Alice Manson nie była przypadkiem. Nic dziwnego, że nagle Prorok się nią zainteresował. To był tylko plan... Czyżby Voldemort miał wpływ także na to, co pisze ta przeklęta gazeta? Postanowił jeszcze przed śniadaniem zjawić się w gabinecie dyrektora, aby mu o wszystkim powiedzieć.


Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz