20. Lekcja Alchemii

10.7K 679 42
                                    

Harley biegła, ile sił miała w nogach, czasem wpadając na jakiegoś ucznia, którego nie miała nawet czasu przeprosić. Zacisnęła palce na dwóch książkach, które miała przy boku, by upewnić się, że nie zgubi ich nigdzie po drodze. Wparowała do klasy, przewracając się na podłogę i robiąc mnóstwo przy tym hałasu. Wszyscy uczniowie skierowali zaskoczone spojrzenia w stronę leżącej dziewczyny. Profesor Dhelia Creswell poprawiła okulary zsuwające się z jej małego nosa, mamrocząc coś pod nosem. Machnęła różdżką i książki dziewczyny znalazły się na wolnym miejscu w sali.

- Niezmiernie cieszy mnie, że panna Benson w końcu dotarła na moją lekcję- powiedziała lekko znudzonym głosem, a kiedy pokręciła głową dwa srebrne wisiorki w kształcie piór zabrzęczały złowrogo.

W klasie zapanowała ciężka cisza. Nikt już nie chichotał z niezdarnego wejścia uczennicy. Harley podniosła się na równe nogi. Dyskretnie przyjrzała się uczniom zajmującym miejsca w dwuosobowych ławkach. Nie zdziwił jej fakt, że większość klasy stanowili uczniowie Ravenclaw, kilku Puchonów, dwoje Gryfonów z ostatniej klasy, których kojarzyła z salonu.

- Ja... zgubiłam się, bardzo przepraszam- odparła ze skruchą, pochylając nisko głowę.

Profesor Creswell odchrząknęła.

- Dobrze, że upadek nie wpłynął na twoją kulturę, dziewczyno- mlasnęła nadal niezadowolona. Wskazała różdżką na puste miejsce.- Teraz przejdź i zajmij miejsce. Otwórzcie podręczniki- zwróciła się już do całej klasy- na stronie trzysta ósmej.

Po pomieszczeniu rozległ się kojący dźwięk szelestu kartek oraz kilka szumów uczniów, mocno zdziwionych tematem dzisiejszej lekcji. Drzwi po raz kolejny stanęły otworem, lecz chłopak wchodzący spóźniony na zajęcia zachował należną ciszę. Creswell pisnęła oburzona, podrzucając notatki do góry.

Malfoy uniósł brwi, obserwując nauczycielkę rozmasowującą swoje skronie. Creswell nie była brzydką kobietą, ale za piękną również uchodzić nie mogła. Kasztanowe włosy uplecione w niechlujnego koka z tyłu głowy odsłaniały szczupły kark. Zmarszczki pod oczami postarzały ją, choć i tak trzymała się nieźle jak na swoje lata. Według tego co mówiło się w salonie Gryfonów Creswell mogła być nawet starsza od Dumbledore'a, ale pije jakieś podejrzane eliksiry i zachowuje młodość.

Kilka osób żartowało sobie, że jest posiadaczką kamienia filozoficznego.

- Doskonale!- Klasnęła w dłonie.- Skoro moi uczniowie tak lubią spóźniać się na tak poważny przedmiot jak alchemia to znaczy, że mają tak rozległą wiedzę na ten temat!- W jej głosie słychać było wyraźną pretensję.- Pan Malfoy zajmie miejsce obok swojej koleżanki, która również nie obiera sobie za cel punktualności! Slytherin i Gryffindor tracą dziesięć punktów!

Harley otworzyła szerzej usta. To chyba był żart! Draco usiadł obok niej i rozpakował podręczniki jeszcze pachnące nowością. Zastukał palcami o twardą okładkę.

- Jeszcze ciebie tu brakowało- mruknął cicho, ignorując awanturującą się nauczycielkę.

- Ta... też się cieszę, że cię widzę- odpowiedział, krzywiąc się.

Oboje nawet na siebie nie spojrzeli.

- Nie wiedziałam, że lubisz myśleć...

- To tylko hobby.

Harley uniosła wzrok na niezdradzającą żadnych uczuć twarz młodzieńca, a potem na Creswell, która uderzyła podręcznikiem o biurko.

- W porządku...- odezwała się spokojniej.- To może pani Benson i pan Malfoy napiszą mi wypracowanie na temat dzisiejszej lekcji? - Oparła się biodrem o biurko, które skrzypnięciem wyraziło protest, i skrzyżowała ręce na piersiach.- Co wy na to?

Draco dopiero teraz zajrzał do jej podręcznika, nie wysilając się, by otworzyć własny. Prychnął pod nosem czytając tytuł. Creswell zmarszczyła brwi, widząc nieprzejęcie wśród uczniów. Dopiero, gdy kątem oka dostrzegła poddenerwowanie Puchonki, uśmiechnęła się łagodnie.

- Panno Benson.- Harley wyprostowała się nagle i poczuła, jak siedzenie robi się niewygodne. -Czym jest czarci płoch?

Pytanie spoza materiału podręcznika ale wiedza, którą ktoś, kto naprawdę interesował się alchemią powinien mieć w małym palcu. Była to jedna z podstawowych technik, którą czarodziej-alchemik powinien znać. Gryfonka przełknęła głośno ślinę, na szczęście usłyszał to tylko siedzący obok Malfoy, który oparł głowę na dłoni i patrzył na nią oczekująco. Podobnie jak Creswell.

Wyciągnęła przed siebie dłonie i zaczęła wyłamywać sobie paznokcie, aby uspokoić się chociaż trochę. Chciała odpowiedzieć, ale nie potrafiła wypowiedzieć ani słowa.

- Czekamy...

- Czarci popłoch...- powtórzyła- to ziele... odstraszające złe duchy, mary i upiory, nie stosuje się go w eliksirach, ponieważ zmieszany z czymkolwiek innym traci swoje właściwości. Wytwarza zapach odstraszający każdego agresora... w zależności od tego, czego ktoś nie lubi. Woń odwrotna do eliksiru miłości- wysapała w końcu.

Krawat był zbyt ciasny, koszula uciskała ją w klatce piersiowej, a szata dawała za dużo ciepła. Creswell złagodniała nieco, ale nadal nie ruszała się z miejsca. Pokiwała głową i już miała coś powiedzieć, kiedy Krukonka z końca sali podniosła rękę i zapytała:

- Czy opowie nam pani coś o kamieniu filozoficznym?

Benson odetchnęła z ulgą, że uwaga pani profesor została całkowicie od niej odwrócona. Spojrzała na swoją wybawicielkę i przybrała dziwny grymas, widząc Lunę. Uśmiechnęła się do Krukonki z wdzięcznością.

Całą lekcję Creswell opowiadała o kamieniu filozofów, zapominając o ukaraniu dwójki uczniów, o czym przypomniała sobie zaraz po zakończeniu zajęć. W ciszy przyglądała się bladej twarzy Harley oraz znudzonej Dracona. Sięgnęła do skrzypiącego biurka po książkę i podała ją im.

- Resztę materiałów znajdziecie w bibliotece, tutaj macie tylko zarys całego tematu. Za dwa dni chcę widzieć referat od was.- I tak była to łagodna kara, zwłaszcza, że dziewczynie przypadł temat do gustu.- Ach! I jeszcze jedno... panno Benson, jakbyś mogła chwilę poczekać. Panu już dziękuję- odprawiła Ślizgona, który bez słowa opuścił klasę.- Mam dużo szacunku do twojej ciotki- powiedziała.- Dumbledore wprowadził mnie w całą sprawę, a może... powinnam powiedzieć, że to ja wprowadziła jego.

- Jest pani z Zakonu- nie zapytała, stwierdziła.

Creswell skinęła lekko głową.

- Zgadza się. Byłam również na Dworze Meyling i współczuję ci tej tragedii, ale wiedz, że bez względu na to, jak jesteś potrzebna Zakonowi nie możesz liczyć na taryfę ulgową.

- Ale kiedy ja naprawdę się zgubiłam!

- Nie ma usprawiedliwienia. Regulamin szkoły jasno określa, że na lekcje trzeba przychodzić punktualnie.- Pokiwała palcem na dziewczynę.- Ta reguła obowiązuje w każdej szkole, mylę się? A może przez ostatnie kilkadziesiąt lat coś się zmieniło?

- Nie, ale...

- Zatem, panno Benson wszystko ustalone. Referat za dwa dni.

- Myślałam, że będzie mnie pani wypytywać o...

- Zapoznałam się już z twoimi zeznaniami. Chociaż byłam w Zakonie Feniksa od samego początku, znając wielu wspaniałych czarodziei, których już z nami nie ma, nie cenię niczego bardziej niż mojej pracy nauczyciela w Hogwarcie. To, co skrywa twój umysł chociaż powinno, to nie interesuje mnie, ponieważ może okazać się, że jest tak samo skomplikowany jak sama alchemia, dlatego to zostawię tobie.

- Nie jest pani taka zła- sapnęła Harley, otrzepując niewidzialny pyłek z szaty.

- Dobra, dobra, a teraz uciekaj do biblioteki, bo mogę być naprawdę niemiła, jeśli nie dostanę referatu.

Avada Kedavra ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz