- Więc diadem jest horkruksem - westchnęła Alice. - Kiedyś Helena opowiadała mi o chłopcu, który kiedy chciał potrafił być bardzo czarujący. Myślała, że ją rozumie, że jej współczuje tragicznego losu, ale... on ją wykorzystał. To był Voldemort? - Harry skinął głową. - Nic dziwnego, że później stała się zamknięta w sobie... Kiedyś chciała być lepsza od matki, więc ukradła jej diadem, który potrafił dawać umiejętność... no wiesz, że jesteś mądrzejszy czy coś.
Stanęli przed ścianą, za którą krył się Pokój Życzeń. Alice złapała Harry'ego za dłoń, a drugą ręką ściągnęła kaptur, uważając, że i tak na nic jej się nie przyda. Voldemort wiedział, że żyje i jest w Hogwarcie. Wyczuł jej myśli. Jej obecność. Zmaterializowały się drzwi, które szybko przekroczyli.
Miejsce, w którym wszystko jest ukryte. Krzyki i nawoływania uczniów, dźwięk rzucanych zaklęć, zderzanych z barierą - wszystko nagle ucichło. Zupełnie, jakby znaleźli się poza szkołą. Wszędzie piętrzyły się stosy różnych gratów, książek, starych mebli. Minęli stary kociołek do warzenia eliksirów i starą szafę. Alice zatrzymała się, pozwalając chłopakowi iść dalej. Wpatrywała się w dziwny mebel. Otworzyła go i nie zobaczyła nic w środku. Wydawało jej się to znajome.
Poszła w drugim kierunku, próbując odnaleźć diadem, w którym była ukryta cząstka duszy Voldemorta.
- Accio diadem! - zawołała, używając swojej nowej własnej różdżki.
Nic się jednak nie stało. Słyszała gdzieś dalej kroki Harry'ego, który również szukał wszędzie przeklętego horkruksa. Omal nie krzyknęła wystraszona na widok wypchanego trolla z wyciągniętymi łapami. Naprawdę sądziła, że jest jak żywy. Coś błysnęło nad jej głową. Podniosła ją i wtedy zobaczyła to, czego szukała - wysoko. Za wysoko.
Popatrzyła na niestabilną konstrukcję zbudowaną z zostawionych tu rzeczy i pokręciła głową. Nie wespnie się, prędzej spadnie i skręci sobie kark. Wycelowała różdżką w diadem, ale on ani drgnął. Nie wiedziała, czym mogłaby go sięgnąć. Pobiegła w stronę Harry'ego zadowolona ze swojego znaleziska.
- Harry! Znalazłam diadem! Jest tam! - Wskazała ręką gdzieś za siebie, a potem zastygła w bezruchu. Ostrożnie odwróciła głowę w w kierunku, w którym patrzył chłopak. - Jest...
Przełknęła ślinę, widząc, że oboje stoją na celowniku różdżek trzech Ślizgonów. Zrobiło jej się zimno, gdy napotkała stalowe oczy Draco Malfoy'a. I pomimo zmiany koloru włosów - rozpoznał ją. Wiedziała to, bo opuścił lekko różdżkę. Opuścił gardę. Za nim stali Crabbe i Goyle dumni ze swej zdobyczy.
- Nieźle sobie skaczesz, Potter - mlasnął Crabbe - tu szlama, tu jeszcze dziwka.
- No dalej, Draco, na co czekasz - mruknął Goyle. - Voldemort chce Pottera. Nią nie musimy się przejmować.
Ale Draco milczał. Wpatrywał się w jej twarz, jakby ją oceniał. Patrzył, czy gdzieś nie ma wyraźnego skaleczenia, siniaka. Drgnęła mu warga. Nie odważył się powiedzieć ani słowa, bo uważał, że nic co powie, nie naprawi od razu tego, jak oboje się nawzajem zawiedli. Ona, oszukując go ze swoją śmiercią i tożsamością, a on, pozwalając jej gnić w lochach własnego domu.
Była zmarnowana, kiedy rozmawiali, a raczej kłócili się, rzucając wiele bolesnych słów. Z każdym dniem przypominała samą śmierć, a teraz? Stała przed nim zdrowa, ale trochę odmieniona. I wcale nie miał na myśli białych włosów. Podążał drogą ojca, był Śmierciożercą. Przez niego Alice straciła rodzinę oraz przyszłość, on był taki sam. Również ją krzywdził, kiedy ona chciała mu pomóc.
,,Myślałam, że... kochałeś Alice. Jak możesz... stać po stronie tych, którzy zabili moją rodzinę? Którzy zabili rodzinę Alice? PO STRONIE VOLDEMORTA, KTÓRY CHCIAŁ ZABIĆ MNIE?!''
Widział to w jej oczach - zawód. Zawodził ją za każdym razem, gdy najbardziej na niego liczyła. Chciała być przy nim i go wspierać, nieważne, jakie nosiła imię. A on był ślepym głupcem, nie potrafiąc nigdy samemu dostrzec, że Alice i Harley to jedna i ta sama osoba, ale Merlinia! - Minęło tyle lat, jak mógł przypuszczać, że ktokolwiek przeżył tamtą masakrę? Że ona przeżyła? Zdawał sobie sprawę z tych podobieństw, ale je wykluczał, nie chcąc, aby uczucia wzięły górę.
Powoli opuszczał różdżkę. Tym razem nie chciał jej zawieść, nie chciał, aby znowu tak na niego patrzyła. Jak na wroga, zarazę, robaka. Chciał jej wybaczenia. Naprawić wszystko. Co sprzeczało się z ideologią ojca. Nie mógł słuchać serca i Lucjusza...
- Szybko! Draco! Atakuj! - warknął Goyle, a widząc, że Malfoy zamarł w miejscu, sam postanowił działać. - Avada... - Uniósł rękę, aby rzucić zaklęcie uśmiercające, którego nie skończył, bo chłopak przed nim popchnął go, nie pozwalając, aby ktokolwiek zginął. - Draco, cholera! Co to miało być?!
Alice nie czekała na dalszy rozwój zdarzeń, wiedząc, że gdyby nie ten jeden ruch, a byłaby martwa. Ona i Harry. Zakręciła ręką, krzycząc:
- Expelliarmus!
Wytrąciła różdżkę Goyle'owi z ręki. Chłopak zaklął siarczyście, próbując ją odnaleźć w stosie porozrzucanych gratów. Wtedy do Crabbe zaczął miotać zaklęciami. Harry i Alice bronili się. Dziewczyna uchyliła się przed Cruciatusem, posyłając Drętwotę w stronę spaślaka. Draco nie zamierzał stać obojętnie, więc stanął plecami do Wybrańca i Benson, samemu rzucając zaklęcie, przed którym Crabbe uskoczył.
Harry popchnął koleżankę, nakazując jej biec, ile sił w nogach. Goyle odzyskał różdżkę i również włączył się do walki. Draco miał trudne zadanie - unikać ciosów z dwóch stron, posyłając własne w stronę Crabbe'a i Goyle'a.
- Wracaj tu dziwko! - syknął Vincent, prawie porażony Drętwotą Alice. - Niech ja cię dopadnę!
- Harry! Diadem Roweny Ravenclaw jest tam! Jak go ściągniemy? Jest w starej szklanej szkatułce i zaklęcia nie działają - krzyczała do chłopaka, który odbił kolejne zaklęcie.
Usłyszeli krzyki chłopaków. Alice zauważyła ścigający ich ogień, a potem miotły wystające z wiklinowego kosza. Szturchnęła Pottera, aby spojrzał w tym samym kierunku. Nie czekając, aż pożar dosięgnie także ich, wsiedli na nie, wzbijając się pospiesznie w powietrze. Ogień trawił, pożerał wszystko, co napotykał swojej drodze, jak wiecznie nienajedzony potwór, chcący tylko zaspokoić swój apetyt. Alice zakuło w klatce piersiowej na myśl, że gdzieś w tym piekle został Malfoy wraz z tymi kretynami, którzy od razu go skreślili i sami chcieli zabić.
Nie mogła na to pozwolić. Powiedziała Harry'emu by leciał po diadem, a ona wraca po Malfoy'a i szybko jej pomógł z pozostałą dwójką, bo nie wypadało ich zostawić. Nie każdy zasłużył na spłonięcie żywcem, no może tylko taki Lucjusz Malfoy... Ale kto by teraz o tym myślał, gdy ognisty wąż wzbił się w powietrze, próbując pochwycić Alice w swoją paszczę. Ledwo go uniknęła. Dostrzegła jasnowłosego na kolumnie śmieci, po której próbował się wesprzeć, pomagając przy tym pozostałej dwójce, mimo tego, jak go potraktowali. Na początku nie mogła złapać dłoni Draco, za każdym razem jej się wymykał. Przygryzła wargę.
Nie zostawi go - nigdy więcej go nie zostawi. Ognisty wąż zbliżał się coraz szybciej. Zniżyła lot i zacisnęła mocniej palce na nadgarstku Ślizgona, który z jej pomocą wdrapał się na miotłę tuż za nią. Crabbe nie chciał pozwolić im na to, więc próbował ich strącić, ale zamiast tego sam wpadł w płomienie. Jego krzyk jeszcze długo unosił się w powietrzu. Goyle popatrzył to na miejsce, w którym zniknął jego towarzysz, to na Gryfonkę.
- Ja nie chcę umierać - powiedział błagalnie, rzucając swoją różdżkę, ukazując szczere intencje. - Ratuj mnie...
Coraz trudniej jej się oddychało przez dym. Do oczu napłynęły łzy, ledwo, co widziała.
- Leć, Alice!
Usłyszała Wybrańca, który zbliżał się do niej, jednocześnie wykonując przeróżne akrobacje w powietrzu, aby uniknąć ognistego węża. Dziewczyna posłuchała go, szybując w górę, a potem w kierunku, gdzie powinny być drzwi. Harry zdążył zabrać Goyle'a nim ten spadł w otchłań żałosnej śmierci. Wąż jednak nie ustępował, bo wciąż ich gonił. Drzwi były coraz bliżej, a dym szybciej dostawał się do płuc Alice, przez co traciła kontakt z rzeczywistością... już niedaleko, powtarzała sobie.
Nim zamknęła oczy, wydawało jej się, że kilka metrów od drzwi unosi się duch Rili, machający do niej dłonią, chcąc pokazać, gdzie jest wyjście. Ktoś zacisnął ręce na jej, a potem całkowicie odpłynęła.
CZYTASZ
Avada Kedavra ✔
Fiksi PenggemarTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...