Rozdział Luny 1/2

17 4 0
                                    

Luna

- Luna idziesz ze mną na zakupy? - zapytała Rose.

- Wybacz, ale nie mogę. - odpowiedziałam. - Muszę utrzymać mój rekord.

- Nadal grasz w te szczelanki na automatach?

Przytaknęłam. Pożegnałam się z nimi i ruszyłam w stronę salonu gier. Uwielbiałam tam przebywać od kilku miesięcy. Wcześniej też lubiłam gry, ale nie tak bardzo jak wcześniej. One na prawdę potrafią wciągnąć, a przy nich mogę być sobą i nikt mi nie mówi co mam robić. W dodatku polubiłam je przez mojego chłopaka ze snu, który śniłam mniej więcej rok temu. Teraz razem z Rose jesteśmy w drugiej klasie licealnej. Tamten rok był ciężki, a zwłaszcza dla mnie, ale jakoś zdołałam go przetrwać. Oczywiście z pomocą moich jedynych przyjaciółek. Bez nich byłabym nikim i pewnie byłoby tak dalej gdybyśmy się nie spotkały.

Stanęłam przy drzwiach salonu i ostrożnie je otworzyłam. Widok był tak jak zawsze, głośno i pełno tłumów. Od razu zajęłam moje stanowisko i zaczęłam grać. W końcu przyszedł mój nowy, pierwszy rywal, który myślał, że może ze mną wygrać, ale dureń głupio się myli. Wąłczyliśmy grę i zaczęliśmy szczelać na zombiaki. Niezła gra z efektami specjalnymi, a zwłaszcza krwią i to mi się właśnie w niej najbardziej podoba.

- Lunax znowu wygrała! - tłum wykrzyknął, a mój przeciwnik zniżył głowę, rozpłakał się i uciekł.

Westchnęłam.

- Dureń - syneknęłam.

Po nim było jeszcze paru co chciało się ze mną zmierzyć, ale żadnemu się to nie udało. Tak jak to podejrzewałam.

- O nastepny.... - ktoś powiedział.

- Ciekawe po co chce grać skoro i tak przegra.

Nawet nie spojrzałam na niego tylko czekałam jak się zaloguje. Na moim automacie wyskoczył nick Neok. Zaprosiłam go do rozrywki i zaczęliśmy grać. Tego się nie spodziewałam. Był na prawdę niezły. Dobrze walczył i wiedział co robi. Był sprytny, ostrożny, ale i także uzdolniony. Kiedy zbliżaliśmy do końca czasu, byliśmy na równi. Wszystko zależało od tego kto pod koniec rozrywki uzbiera więcej trupów.

5...

4...

3...

2...

Zabiłam ostatniego.

1...

Game over.

Popatrzyłam na wynik. Nie mogłam wziąść oddechu. Wygrałam z nim o jednego trupa to było... bardzo ryzykowne. Kącik moich ust powędrował ku górze. Spojrzałam w stronę mojego godnego przeciwnika. Miał na sobie czerwoną bluzę i założoną  kaptur na głowie, więc nie widziałam jego twarzy.

- Dobra gra... - mruknęłam.

- Wiem. - zapadła cisza. - Brzoskwinko.

Zaraz. Zaraz. ZARAZ!!! DO JASNEJ CHOLERY!!! Nie to niemożliwe. Przecież to.... musi być sen. Znowu ten piękny i smutny sen.

- C-co?

Stanął na przeciwko mnie i spoglądał w moje oczy bardzo intensywnie, tak samo jak tamta osoba.

Neverminding story || Haikyuu  POPRAWKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz