오십사

940 83 62
                                    

Chan stawiał powoli smętne kroki.
Jego czarne, skórzane glany zapadały się w lśniącym, białym śniegu. Drobne śnieżynki spadały swobodnie na lekko pofalowane kosmyki blond włosów.
Zapiął do końca zamek w kurtce i włożył zmarznięte dłonie do ciepłych kieszeni.

Po kilku minutach drogi dotarł do sklepu. 

Zanim jednak wszedł do środka, zauważył dziwną grupkę, prawdopodobnie licealistów, którzy dosyć głośno przeklinali. Zauważył, że jeden kopnął jakiegoś drobniejszego chłopaka, który zsunął się po ścianie na beton.

- Ty rozpieszczony skurwysynie! To wszystko? Mamusia nie dała Ci więcej? Przeszukajcie go jeszcze raz, nie możliwe, żeby nasz kochany kolega nie miał nawet portfela.

Chan zwrócił uwagę na wysokiego nastolatka, stojącego do niego tyłem i trzech innych niższych jego kolegów otaczających na pół zgiętego chłopaka leżącego na ziemi. Jeden z nich podszedł do plecaka który leżał przy poszkodowanym i zaczął w nim grzebać, wyrzucając całą jego zawartość na mokry, brudny śnieg.

- Jest - powiedział jeden, podnosząc portfel, który wypadł z torby.

- Dawaj! Zobaczymy co my tu...

- Zostaw to - Chan podszedł do wysokiego chłopaka, chwycił go mocno za ucho i pociągnął do góry.

- Aaaaałaaa, puszczaj! - ten przez chwilę wyrywał się, po czym odwracając się próbował zrobić zamach ręką.
Bang odchylil się taktycznie, unikając ciosu.

Młodszy zmarszczył brwi i spojrzał z nienawiścią na niego.

- Czego chcesz? - wycedził przez usta wkurzony.

- Zostawcie go i wszystkie rzeczy nie należące do was - powiedział stanowczo, piorunując wzrokiem jednego, który trzymał portfel.

- Nie twój zasrany interes - staruszku. A teraz wypier-

Chan nie wytrzymał i zadał mocny cios w stronę pyskującego wysokiego nastolatka.

Zdezorientowany chłopak dotknął krwawiącego nosa i wykrzywił usta.

Wszyscy pozostali wpatrywali się w nich z ogromnym przerażeniem w oczach.

- Spadamy - powiedział i już miał wyminąć Chana, ale ten zdążył chwycić go za nadgarstek.

- Zdaje mi się, że to co trzymasz w ręce również nie jest twoje - wpatrywał się na dłoń licealisty, który trzymał telefon należący do chłopaka leżącego na ziemi.

Ten tylko przeklnął pod nosem i dla świętego spokoju odrzucił go.

Bang przewidział taki ruch i zwinnie złapał sprzęt.
Grupa chłopców wciąż wpatrywała się z niedowierzaniem w niego.

- KURWA GŁUSI JESTEŚCIE? POWIEDZIAŁEM, ŻE IDZIEMY - chłopak wydarł się na resztę, która od razu zareagowała.

Chwilę potem, nie było w pobliżu nikogo więcej.

Zostali sami, w dwójkę.

Chan kucnął koło nieznajomego chłopaka, pomagajac mu podnieść się, chociażby do pozycji siedzącej.

- Wszystko w porządku? - zapytał.
Wcześniej, zachowując powagę sytuacji, nawet nie zwrócił na niego uwagi.
Miał delitakną cerę i wyjątkowo wąskie oczy, a z ust sączyła mu się świeża krew.
Zauważył, że jedna łza spłynęła po policzku młodszego chłopaka.

- Hej nie płacz... wszystko w porządku. Już sobie poszli - Chan chcąc pomóc, zaczął zbierać rozrzucone książki do plecaka.
Zwrócił uwagę na napis na podręcznikach "... 2klasa..".

- Ale... jutro wrócą... i... po jutrze też... - powiedział chłopak niewyraźnie, zachrypniętym głosem.

- Nie wrócą - Chan spojrzał w jego oczy.
Były bardzo przestraszone.

- D-dziękuję... Nie musisz...

- Jestem Chan - położył już zapakowany plecak z powrotem koło siedzącego chłopaka i wyciągnął do niego przyjaźnie dłoń - A ty? Jak się nazywasz? - uśmiechnął się jak najładniej jak tylko potrafił.

- Jeongin.

"piękne imię..." - pomyślał.

𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒔𝒐𝒇𝒕 𝒉𝒂𝒊𝒓 𝒎𝒂𝒌𝒆𝒔 𝒎𝒆 𝒄𝒓𝒂𝒛𝒚 || 𝒔𝒆𝒖𝒏𝒈𝒋𝒊𝒏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz