Spokojnie

4K 152 59
                                    

Harrison, zlany potem, patrzył przed siebie z szybko bijącym sercem. Jego dłonie drżały niekontrolowanie, ciężko mu było złapać oddech. Słone krople spływały po bladym czole, znacząc co chwila niesławną bliznę. Łysiejący powoli mężczyzna z znaczną nadwagą właśnie brutalnie zdarł spodnie z piętnastoletniego chłopca, bezsilnie opierającego się o kuchenny blat, tyłem do swojego oprawcy. Harry nie mógł nic zrobić. Nie miał sił. Półprzytomny, z załzawionymi policzkami patrzył, jak wuj Vernon rozpina rozporek, wyciągając z majtek napuchnięte przyrodzenie. Tracąc przytomność, błagał w duchu, aby jego brat to zniósł.

Harley w tym czasie starał się unormować oddech. Płuca, napędzane strachem, nie chciały słuchać mózgu, usilnie się zaciskając, przez co młodzieniec oddychał zbyt płytko. Czuł, jak jego odbyt krwawi pod wpływem naporu członka starszego mężczyzny. Miał dosyć tego, jak wuj go traktuje, jednak po tak długim czasie, było mu już obojętne, co stanie się z jego ciałem. Jego godność w takich chwilach wyjeżdżała na Fidżi. Był przyzwyczajony. Po prostu się od tego odciął, swoje myśli skupił na czymś innym, nie przejmując się bólem. Duże, pulchne dłonie trzymały jego ciało, lecz on skupiał się na tym, jak w świetle Słońca, wpadającym przez idealnie umyte okno, wirują pyłki kurzu. Martwił się także o Harry'ego. Jego stan nie był zbyt dobry, kiedy wrócił z zakupów.

Harley odłożył zakupy na blat, zachowując się najciszej, jak tylko było to możliwe. Głupotą byłoby zdenerwować wujostwo. Słysząc jęk, mimowolnie pokierował się do salonu, a jego oczy rozszerzyły się w przerażeniu, gdy ujrzał, jak Vernon kopie pół przytomnego nastolatka w żebra.
- Zostaw go!
Tak, instynkt samozachowawczy zdecydowanie nie był mocną stroną Potterów.
- Zamknij się dziwaku.
Szybkim krokiem podszedł do rzekomego członka jego rodziny, próbując odciągnąć go od brata. Było to jednak niemożliwe. Zbyt szczupły na swój wiek, nie miał dość siły. Patrząc na różnice w ich posturach, wiadome było, iż młodszy nic nie zdziała. On też to wiedział. Lecz nie mógł pozwolić na dalszą krzywdę Harrisona. Wolał przejąć jego karę. Nie pierwszy raz zresztą. Mimo równego wieku, Harley zawsze starał się chronić brata. Był dla niego jak dziecko, o które powinien się troszczyć. Traktował na równi z sobą, ale starał się wyeliminować niebezpieczeństwo, bez względu na cenę. Wuj szarpnął chłopcem, wymierzając pierwszy cios w ostro zarysowane kości policzkowe.

Gdy wuj skończył, pozostawiając na bladych pośladkach krew i spermę, chłopak z skrzywioną miną ruszył w stronę avadookiego.
- Harrison...
Potrząsnął ramieniem brata, szepcząc jeszcze kilka razy jego imię. Gdy się nie obudził, postanowił odnieść go do pokoju. Ciało go bolało, lecz, szczęście w nieszczęściu, Harry był leciutki. Podniósł go z lekkim trudem, po czym ruszył po schodach do pokoju. Otworzył lekkim kopniakiem drzwi, odłożył bruneta na zmiętą pościel i ruszył do łazienki, podpierając się o ściany. W głowie mu szumiało, nogi się trzęsły, a serce biło niekontrolowanym rytmem.
Tak. To zdecydowanie nie był ich dzień.

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz