Śmierć lubi przypadki

693 54 33
                                    

Severus nie chciał uginać się pod rozkazami dziecka. Był zasranym Mistrzem Eliksirów!

Jednak patrząc w te oczy, nie potrafił się przeciwstawić. Na co mu lata treningów umysłu, na co praktyka w byciu szpiegiem i chłód osobowości w obliczu kogoś takiego?

Jedno było pewne. Potter'owie mieli dar do narzucania swojej woli.

- Eh... chodź.

Białowłosy podszedł do niego, od razu łapiąc go za ramię. Uścisk miał pewny i mocny, jakby bał się, że Snape zaraz mu ucieknie. Bynajmniej. Nie zamierzał się narażać na gniew bliźniąt. Harry niejednokrotnie udowodnił siłę magiczną i umiejętności w walce, i choć to Harley'a bał się bardziej, nie chodziło tu o poziom magiczny, a łączące ich przeżycia. Po tak długim czasie bez kogokolwiek u boku, nie chciał stracić kogoś, kto poświęcił mu swoją uwagę. Zbyt długo żył bez tego. Po wzięciu głębokiego wdechu wysłał do swego pana informację o pojawieniu się, i mimo braku odpowiedzi, już po chwili stali w sali tronowej Czarnego Pana.

- Wracaj. Trochę mi zejdzie.

Brunet skrzywił się, ale przyjął do wiadomości polecenie.

- Hej, Sev.

Spojrzał w oczy, w których sztorm na chwilę przeszedł w ledwo burzę.

- Dziękuję.

Skinał głową i aportował się do swoich komnat. Tym razem z uśmiechem.

Harley miał bardziej ambitne plany, niż siekanie martwych stworzeń czy tworzenie eliksirów do skrzydła szpitalnego.

Udał się szybkim krokiem przez zamek, szukając silnej sygnatury magicznej swojego rzekomego pobratymcy. Szwagier, szykuj się. Kawaleria nadchodzi.

Wyczuwając silną magię zza jednych z dziesiątek drzwi, wykopał je z zawiasów, aby po chwili skrzywić się z niesmakiem. Magiczne artefakty emitowały siłą, z jaką małokto miał okazję obcować, jednak nie tego szukał. Naprawił drzwi, obiecując sobie w duchu używanie mniej agresywnych metod na wejście do zabezpieczonych pomieszczeń.

Może bombarda?

Tak na przykład.

Chociaż...

Nie. Z buta wygodniej. No i efektywniej.

Szedł dalej zastanawiając się, gdzie wszystkie śmierciojady, tudzież jakakolwiek inna ochrona. Czyżby Tom się go spodziewał? Wiedział, że tu jest?

Nie...

To nie możliwe.

Tom nie był aż tak inteligentny.

Wolne, ciche kroki niosły niemal nieistniejące echo wzdłuż przyprawiającego swym wyglądem o ciarki na plecach korytarza. Mimo przekroczenia widokiem niczym z średniowiecznych podziemi pełnych cel i sal tortur, Potter szedł pewnie, z dumnie uniesionął głową. W innych okolicznościach zapewne zastanowiłby się dwa razy, czy to aby na pewno bezpieczne, jednak teraz ewentualne wachanie przysłaniała mu czysta furia, odpierająca zmysły, kontrolująca myśli, prowadząca ciało.

I nikt, kto go zna, niechciałby być w skórze jego szwagra.

Tom leżał na plecach, jedną ręką obejmując bez krzty emocji ciemnowłosą kobietę. Wyrzuty sumienia, od niedawna zżerające go od środka, powiększały się z każdą sekundą patrzenia na czerwony baldachim.

- Wszystko w porządku?

Bellatrix przeciągnęła się niczym kot, spoglądając na obojętną twarz kochanka.

- Tak, Bello.

Nie nacieszyli się jednak długo spokojem, gdyż kolejne już tego dnia drzwi opuściły swoje miejsce, a siła kopnięcia tym razem wyrwała zawiasy z framugi. Na ładnie zdobionej, drewnianej płycie, jeszcze przed chwilą służącej jako wejście do sanktuarium największego złolca Magicznej Angli, stanął białowłosy nastolatek. Lewa noga, wysunięta bardziej w przód, ściągnięte barki i wysoko uniesiona broda tworzyły iście bojowy obrazek w połączeniu z poważną, gniewną miną, oczami miotajacymi gromy i zaciśniętymi pięściami.

- Kim jesteś?!

Różdżka Belli niemal od razu została wycelowana prosto w jego tors, jednak on jedynie prychnął na to z pogardą, przerzucając spojrzenie na czarnoksiężnika.

- Riddle...

Mężczyzna rozszerzył oczy, jakby trybiki w jego mózgu zaskoczyły. Wciągnął głośno powietrze, szokując tym kobietę.

- Jak śmiesz... Mój brat Ci ufał. Twierdził, że go kochasz. A ty ot tak pieprzysz się z pierwszą lepszą kurwą.

- Ja nie...

- Jak mnie nazwałeś?! Bezczelny gówniarzu! Nie masz prawa tak się do mnie zwracać!

W jego stronę pomknęło zaklęcie, jednak zareagował szybciej niż sam zrozumiał, co się dzieje. Jego magia odbiła zaklęcie, rozbijając szklaną szafę na kawałki.

- Co do...

Chłopak poczuł, jak wiązki magii krążą wokół niego, tworząc niewidoczną dla oka tarczę. Resztkami silnej woli utrzymywał swoją magię, aby nie rozniosła całego tego grajdołku w pył.

- Płakał. Przez Ciebie.

- To nie tak!

I wtedy właśnie, pierwszy raz można było zobaczyć zdruzgotanego Lorda Voldemorta.

- A jak. Słucham.

Brunetka znów wycelowała w chłopaka, z dzikim krzykiem rzucając w niego avadę.

To przelało szalę goryczy. Unieruchomił kobietę niewerbalnie, jednak Crucio rzucił już przy użyciu różdżki. Tak dla lepszego efektu.

Bo kto powiedział, że morderstwo nie powinno być widowiskowe?

No właśnie.

Nikt.

Gdy kobieta pokładała się w bólu pod naporem agresywnej magii, burzliwe spojrzenie wróciło do brunatnookiego.

- Mów.

Czarownik odchrzaknął zdenerwowany, uciekając wzrokiem przed gniewem Potter'a.

- Nie ważne.

Białowłosy wdarł się w jego umysł, nie kwapiąc się o delikatność. Resztkami świadomości usłyszał jego krzyk.

Wchodząc głębiej we wspomnienia, czuł narastajacy gniew. Zapewnienia i czułe słowa, kierowane do Harry'ego, mieszały się z wspólnymi nocami spędzanymi z brunetką. Opuścił mroczny umysł, patrząc na trzymającego się za głowę mężczyznę z czystą pogardą wymalowaną na bladej twarzy.

- Rzygać mi się chce, jak na Ciebie patrzę.

Trzask i jęk później wyrawał się z amoku, patrząc z zdziwieniem na martwe ciało czarownicy. Jego magia musiała przelać na czar część jego gniewu. Nieistotne. Marna strata.

- Nie lubię się powtarzać. Masz to naprawić, albo pokażę ci, jak powinien karać Mroczny Lord.

Po szybkim spojrzeniu w przerażone oczy, uspokoił się nieco. Wystraszone, ale było w nich także wiele żalu, wyrzutów sumienia. To dawało mu możliwość naprawienia swoich błędów przed rychłą śmiercią z rąk wkurwionego szwagra.

- Ja nie morduję avadą. Ja bawię się ofiarą. I doprowadzam do najgorszego z kręgów piekieł. Zapamiętaj to, cholerny amatorze!

I zniknął, ciszej i spokojniej, niż się pojawił, zostawiając po sobie śmierć i strach.

Idąc korytarzami Lochów, myślał tylko o jednym.

Czas przekazać Draco tragicznie radosne wieści.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, później wstawię kilka rozdziałów pod rząd, narazie jest ten, nieco dłuższy niż ustawa przewiduje, w formie rekompensaty za ostatnią nieobecność.

Mam trochę problemów z netem. Sory.

Miłego,
DST

Bliźniak Pottera /  ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz